Moim zdaniem również Steve był lepszy, oglądam właśnie te stare odcinki Bundych, Jefferson to taki przygłup wg mnie, dla mnie Steve lepszy.
Jak dla mnie Jefferson jest dużo lepszy od Steve'a. Bardziej śmieszy mnie jego zachowanie i kawały :)
Sama nie wiem, lubiłam obu. Jefferson jest przede wszystkim o wiele przystojniejszy od Steve'a - więc wole go pod względem wizualnym. ;)
Mysle że obie postaci były dobre, zabawne i każda inna, więc nie można porównywać.
Jefferson rządzi :) Jest taki jakby bardziej na luzie. Wydaje pieniądze Marcy, leni się, śmieje się z docinek Ala skierowanych do Marcy, chodzi do solarium itd. Jest taki lalusiowaty, że na pierwszy rzut oka powiedziałbym, że to homoś. Steve też był świetny, ale jednak bardziej lubię Jeffersona.
Steve zdecydowanie. Garrison jest lepszym aktorem i te jego miny jak np. się dowiedział : "dałaś im nasze torby ?!" Genialny :)
Szkoda, że ogólnie późniejsze odcinki były lepsze.
Jak dla mnie Jefferson jest dużo lepszy od Steve'a. Bardziej śmieszy mnie jego zachowanie i kawały :)
Zdecydowanie Jefferson.Wystarczy że na niego patrze i chce mi się śmiać nie
wspomne o zachowaniu, kawałach itp :) A steve? Widziałem z nim góra 5
odcinków i jakoś gościa nie polubiłem
Steve stracił pracę w banku, bo udzielił pożyczki Alowi na but linię. Steve się stoczył, opuścił Marcy by zostać strażnikiem w parku narodowym Yosemite.
A tak w ogóle to chodziło o to, że David Garrison nie chciał być zaszufladkowany w roli Steve'a. Wolał występować na deskach teatru.
jak dla mnie Jefferson to mistrzostwo, druga moja ulubiona postać (zaraz za postacią Ala) w serialu. w/od momentu przybycia Jeffersona serial robił się coraz lepszy (oczywiście to nie tylko jego zasługa, ale mocno się do tego przyczynił). sądzę, że sama postać też jest bardziej komiczna od Steve'a i lepiej pasuje do specyfiki serii. już nawet nie samo to co mówi (bo to bardziej zasługa scenarzystów) ale jak mówi (mimika, itp) i jak się porusza rozkłada na łopatki - sceny gdzie 'potańcowuje' to majstersztyk :D Steve wydaje się bardziej sztywny, choć też miał swoje dobre momenty
Jesli chodzi o w ogole ulubioną postać z serialu, to dla mnie była nią Kelly i jej nieskończona głupota. :)
mina Jeffersona z
http://www.bigvidpro.com/?v=FmQd2DtqLcJwYI7XPUT5NA
z 07m08s
i taniec z
http://www.bigvidpro.com/?v=QHz3gXVtrg-dKGBxQqLOXQ
z 05m18s
niszczą :D
Jefferson jako głupkowaty playboy był śmieszniejszy od zdołowanego biednego Steva.
jefferson szczególnie podobała i się scena, gdy zaczepił małego chłopczyka pytając się: Marcy? Steve nie był aż tak śmieszny
Zdecydowanie Jefferson. Steve wydawał mi się jakiś taki sztywny, albo Garrison miał tak jego grać. W każdym bądź razie nie lubiłem go. U Jeffersona uwielbiałem jego miny, kiedy Al wymyślał Marcy od kurczaków, a on stał za jej plecami :D
Jefferson ! On był śmieszny i bardziej męski był jakby kumplem Al'a i nie dawał się tak Marcy (często śmiał się z dowcipów Al'a i dla zasady jej bronił) A Steve to taki sztywniak i pantoflarz czasami jak Al go namówił to chwile był normalny ogólnie ta ich wizja świeżego małżeństwa mi się nie podobała.
A już chciałem zakładać taki temat , dobrze że znalazłem
zdecydowanie jefferson, Jeffrerson potrafił być śmieszny a Steve jakiś
drętwy w ogóle nie śmieszny
Tak , Jefferson jest 100 razy lepszy od Steva , oczywiście jako bohatera serialu , bo do samego aktora , który grał Steva nic nie mam ...
Ciężko powiedzieć. Z jednej strony niby Jefferson jest śmieszniejszy, z
drugiej, podobnie jak Czarek z "13 posterunku", potrafi się przejeść i mnie
zdenerwować swoim zachowaniem. A Steve taki bardziej normalny ze śmiesznymi
tekstami - w serialu, gdzie wszyscy są pokręceni, ktoś "zwyczajny" ubarwia
serial.
I tak jest moim zdaniem w tym przypadku- chyba postawiłbym jednak na
Steve'a. Co nie oznacza, że nie lubię Jeffersona.
Jefferson byl za bardzo przewidywalny, a smianie sie ze swojej zony w sposob malo wyszukany byl zalosny.
Steve byl postacia ciekawsza i oryginalniejsza.
jefferson jedyne co robil to glupie miny i glupie dowcipy, tymczasem steve mial swoja wlasna "historie", mysle ze wniosl wiecej do serialu, byl bardziej wyrazista postacia
jefferson ma jakieś takie tiki, chichocze i ma lalusiowaty uśmiech. z wyglądu przypomina mi księcia ze shreka, z zachowania w sumie trochę też, taki nadęty bufon. przy nim zmieniła się również postać marcie, na niekorzyść, niestety...
Jefferson - Może i był postacią mniej ciekawą od Steve. Męską wersją Peggy. Ale był o wiele zabawniejszy. Dlatego wolę Jefferson'a.
Dużo głosów na Teda McGinleya, ale mi osobiście podobał się bardziej David Garrison.
Wybór uzasadniam tym iż Steve lepiej cisnął Marcy. Jefferson też cisnął, ale jemu też cisnęli.
cisnoł Marcy haha brał kase nie rozumie .Ja osobiście kiedyś wolałem Jeffersona a teraz gdzieś wole Steva miał lepsze teksty i robił zabawniejsze miny .