Nie spodziewałam się wiele, szukałam czegoś ciepłego i zabawnego do zapełnienia pustki
powstałej po finale The Office. Wielką fanką Kelly z The Office nie byłam, ale to dzięki jej
postaci, zagranej przez Mindy Kaling właśnie, zwróciłam uwagę na The Mindy Project. I
absolutnie nie żałuję! Nie będę porównywać tego serialu do The Office, powiem tylko, że jego
największą siłą, podobnie jak to było według mnie z Biurem, są bohaterowie i sposób
przedstawienia relacji między nimi. Główna bohaterka jest wspaniała, świetnie zagrana i
napisana, zabawna, urocza, nie pozbawiona wad, co dodaje jej autentyczności i charakteru. Na
pierwszy rzut oka głupiutka, z kolejnymi odcinkami okazuje się, że to bardzo złożona postać.
Myślę, że albo się ją pokocha albo znienawidzi. Co mnie miło zaskoczyło, świetnie wypadają
również pozostałe postaci, nawet drugoplanowe i epizodyczne, większość z nich jest po prostu
rewelacyjna (np. pielęgniarz Morgan czy Danny, cudo!). Dialogi są świetne, scenariusz
zaskakująco dobry, mój ulubiony wątek Danny-Mindy świetnie poprowadzony przez cały sezon,
podobnie wszystkie inne, nie ma w nich sztuczności i nic nie wydaje się wymuszone.
Pochłonęłam wszystkie odcinki Mindy w parę dni i już nie mogę doczekać się kolejnego
sezonu :)