Przymierzając się do rozpoczęcia przygody z serialem, miałem pewne wątpliwości odnośnie tego, czy nie okaże się on artystycznym niewypałem i niepotrzebnym odcinaniem kuponów po dotychczasowym sukcesie bardzo udanego "Yellowstone". Wprawdzie, wierzyłem w talent reżyserski twórcy, a nowinki raczej napawały optymizmem, ale przy takich ruchach jednak zawsze pojawia się pewna doza niepewności i mały sceptyzm. Tymczasem, jeden odcinek wystarczył, by przekonać mnie, na ile niepotrzebne i nieuprawnione były moje obawy :) Jak dotąd, ogląda się fantastycznie i wszystko ciekawie się rozwija. Przekonująca, mocna opowieść, w której nie brakuje na pewno pożądanych przez fanów dobrych westernów "mięsa" i tradycyjnej jatki; gdzie akcja ma odpowiednią dynamikę i formę, a wszystko okraszone jest dodatkowo istotnymi, niebanalnymi refleksjami bohaterów, budującymi dramaturgię obrazu. Da się dostrzec nawiązania i podobieństwa do "Yellowstone", choćby w samym stylu narracji i obecnym humorze, ale nie są one w żadnym razie nachalne. Nie trzeba też właściwie znać wydarzeń z serialu, by cieszyć się oglądaniem prequela. Jak dla mnie, scenariuszowe mistrzostwo i sukces na każdej linii - oby tak dalej, szczerze polecam! :)
Mnie osobiście raził tylko fragment monologu bohaterki w przedostatnim odcinku i zupełnie niepotrzebna przepowiednia postaci granej przez staruńkiego już Indianina. Opowieść z perspektywy dziewczyny świetna, podobnie jak liczne myśli scenarzysty/ów(?). Serial przemyślany, spięty, niektóre elementy poetyki budzą kontrowersje, jeśli się to traktuje jak serial dokumentalny - fortepian. Ale jeśli potraktuje się to jako iluzjon, którym jest, to niesie mocny przekaz i poetycki i egzystencjalny, ze wspaniale zagranymi rolami, pięknymi i dobrze dobranymi, wyrazistymi aktorami. I nawet funkcja ideologiczna obrony imigracji w postaci przyjaznych najeźdźcom Indian tak mocno nie razi.
Od pierwszego odcinka jest dobrze, ale to jak się w końcówce rozkręca to istny obłęd. Może trochę za dużo monologów głównej bohaterki jest, ale to jak obcuje się tu z tematem życia i śmierci to jest istny obłęd. To jest tak niesamowita emocjonalna jazda od euforii po rozpacz i poczucie beznadziei, by chwilę później znów zobaczyć piękno świata, że aż słów brakuje.