6,8 7,6 tys. ocen
6,8 10 1 7576
1920. Wojna i miłość
powrót do forum serialu 1920. Wojna i miłość

Po oglądnięciu 2 odcinków jestem mocno zawiedziony. Nie łudziłem się zbytnio na jakieś arcydzieło ale miałem głupią nadzieję że temat zostanie potraktowany poważniej.
Niestety, jak na razie serial powinien nazywać się "Miłość i wojna".
Zdaję sobie sprawę że sceny miłosne są znacznie łatwiejsze (i tańsze) do nakręcenia od wojennych ale trzeba znać jakiś umiar. Znowu potwierdzi się stara maksyma: "jak nie posmarujesz to nie pojedziesz". Żeby zrobić porządny film historyczny (o wojennym już nie wspomnę) trzeba niestety posmarować "odrobinę" więcej.
Nad scenariuszem, aktorami, scenografią, itd nie mam siły się znęcać.
Podsumowując nie wróżę wielkiej przyszłości temu "dziełu", ale i tak dziękuję Bogu że za moje pieniądze nie powstała następna debilna komedia romantyczna.

ocenił(a) serial na 4
speedy179

Dobiło mnie w 3 odcinku jak kompania (20 żołnierzy to najwyżej pluton !!) udaje się w kierunku mostu. Żołnierze mają hełmy typu francuskiego lub czapki a przy moście wszyscy są już w niemieckich stahlhelmach.
Miałem sobie dać spokój z tym serialem ale ciekawi mnie jakie kwiatki znajdę w następnych odcinkach.

ocenił(a) serial na 6
speedy179

Straciłem serce do tego serialu. Miałem nadzieję, że od tego odcinka zacznie się coś dziać, bo przecież zrobili jakiś śmieszny atak na most i zapowiadało się, że rusza wyprawa kijowska. Przejechał pociąg pancerny, ktoś tam padł, strzelili 3 razy, a nasz bohaterski parweniusz został postrzelony w plecy, wpadł do rzeki i utonął, ale najwyraźniej cudownie się uratował, bo w tym odcinku był żywy i zamiast w plecy był ranny w rękę. Przeskok między zdarzeniami tamtego i tego odcinka był taki, że czuję się, jakbym opuścił jeden odcinek. Zdobyliśmy Kijów, a teraz straciliśmy Kijów i coś tam jeszcze, ale przecież kogo obchodzą takie błahostki. Najwyraźniej wg. scenarzysty, widzów od wydarzeń na froncie bardziej interesuje sprawa tego, że jakiś koleś pomieszał mąkę pszenną z żytnią, czy czymś tam. Oraz ciąża jakiejś puszczalskiej aktoreczki. I jakiś tam ni przypiął ni przyłatał ślub porucznika ze zbolałą miną. A ten Wesołowski to mnie zaczął wnerwiać, głupi uśmiech ubrany w mundur, w którym najwyraźniej czuje się, jak małpa w garniturze. Jego postać co chwila robi jakąś gafę, która byłaby niedopuszczalna w tamtych czasach. Co za nieogarnięty osioł ten scenariusz pisze?