Finałowy odcinek za mną. Najlepszy z całego sezonu. Strzelaniny rewelacyjne, historia miłosna magiczna (chusteczek mi zabrakło), historia z Indianką też świetna. No cóż, kolejny serial z Dutton'ami, który wchłonęłam, jak gąbka.
Chyba, że końcówka 1883, mnie bardziej tamta scena pod drzewem przybiła. Tu oczywiście też wiadome sceny były przejmujące. Szkoda, że to już koniec historii z 1923, ale czekam na lata 40-te
Oba prequele mają dla mnie ciekawszych, bardziej prawdziwych i dających się lubić bohaterów, niż flagowy Yellowstone. Ich racje, motywy są prawdziwsze, a czasy tłumaczą przemoc, do której się uciekają by przeżyć. W Y jest przesada w stronę gangsterki, bliżej tym nowoczesnym Duttonom do ich przeciwnika z 1923, niż własnych przodków. To 2 różne opowieści, nie wiem jak kochający się i szanujący bohaterowie 1923 wychowali tak potarganą rodzinę, jaką są bohaterowie Y.