Strasznie smutno się skończył aż płakać mi się chciało. Czy książka też tak się kończy?
żadnego wyjaśnienia czemu po ocaleniu Kennedyego była wojna. bez sensu jak dla mnie, ten serial powinien być parę odcinków dłuższy. chyba ze zrobią 2-gi sezon
Ale co tu jest do wyjaśniania? Przecież to logiczne dlaczego była wojna. Prze politykę i błędne decyzje Kennedy'ego. Przecież nie wszystko musi być wyłożone jak na tacy, można się też pewnych rzeczy domyślić.
Na tej zasadzie mogli w ogóle nie kręcić tego serialu. Mogli zrobić 15 minutowy filmik w którym Amberson wchodzi do nory i ratuje Kennedyego. Przecież to logiczne że uratował go przez dobre decyzje, więc po co kręcić serial?
Ja nie ryczałam ;) ale mi się łezka zakręciła. Dobre zakończenie, nie cukierkowe całe szczęście. Dla mnie serial, a przede wszystkim scenografia - rewelacja. Od wczoraj czytam książkę i już widzę, jak wiele ominięto w serialu...
Mnie zniesmaczyła zagrywka polityczna. Jak Henry opowiadał co się stało w przypadku, gdy Kennedy przezył, to został wspomniany George Wallace https://pl.wikipedia.org/wiki/George_Wallace . Mam wrażenie, że data premiery tego serialu nie przez przypadek jest związana z wyborami prezydenckimi w USA, a Wallace wspomniany przez Henrego jest synonimem Donalda Trumpa. Nie wiem czy w książce był ten motyw też poruszony. Gdyby jakiś czytelnik mógł się wypowiedzieć, to byłoby miło :) Pozdrawiam.
George Wallace jest kluczem do wyjaśnienia alternatywnej rzeczywistości przestawionej w serialu. Pojawiają się tutaj opinie, że jest ona potraktowana po łebkach, ale Amerykanin znający choć trochę historię swojego kraju zrozumie sens. Gdy zginał JFK prezydentem został Johnson, który przeprowadził największe od czasów Roseveldta reformy społeczne w USA m.in. za jego czasów padła segregacja rasowa i rząd był bardziej prosocjalny. Skoro w rzeczywistości alternatywnej prezydentem był Wallace, w zasadzie alter ego Johnsona - gość który na rasizmie zbijał kapitał polityczny na południu, można się spodziewać do czego mogło to doprowadzić np. do wspomnianych w filmie "zamieszek". Zamieszki są pewnie też aluzją do tych z LA w '92. Łatwo sobie wyobrazić co by się stało gdyby były na skalę całych USA. (w filmie nie chodziło raczej o wojnę miedzy krajami). Dalej raczej autorzy w aluzjach nie mogli się posunąć aby nie być posądzonym o rasizm. Posłużenie się Wallacem w fikcji wcale nie jest naciągane, w końcu faktycznie starał się o nominację partii demokratycznej w drodze do białego domu (oczywiscie w innych okolicznościach niż żywy JFK po dwu kadencjach i Johnson jedynie jako vice), a gdy to się nie udało startował jako kandydat niezależny.
Słabizna. Pierwszy odcinek najlepszy, byłem na niego nakręcony mocno, a potem było już tylko gorzej. Fabuła nudna i przewidywalna, to jak "przeszłość" stara się dojechać głównego bohatera jest śmieszne, człowiek w kapelutku jak piąte koło u wozu, ogólnie ten serial to wielki zawód. 5/10 to maksimum.
O! Szejku, ty i tutaj? :D hehe
Mi się serial ogólnie podobał. A książka odwrotnie - nie bardzo. Za dużo romansidła, za mało nagłych zwrotów akcji. Nastawiłem się na przygodę z podróżami w czasie, a dostałem tani romans.
To zależy. Jak film przyzwoicie zrobiony będzie to czemu nie?
Z góry go skreślać nie zamierzam.
Może nawet do kina pójdę ale to jeszcze nic pewnego.
No idz, idz, taki propagandowy film o debilnym spisku napakowany bzdurami to idealny materiał dla ciebie! Co do przyzwoitości, to nie, nie jest przyzwoicie zrobiony, jest mieszany z błotem przez każdego recenzenta, a średnią na filmwebie ma najniższą z polskich filmów od wielu lat.
Każdy lubi co innego.
Widze, że nie potrafisz uszanować gustów innych.
Ja lubię kino szpiegowskie a Smoleńsk ocenię dopiero jak go obejrzę, nie przed tak jak wielu to robi po złośliwości.
Amerykanie nie kręcą propagandowych filmów? Szeregowiec Rayan, Pearl Harbor i inne. No tylko fakt, te filmy są akurat dobrze zrobione.
Się obejrzy się oceni, co się wściekasz?
Dlaczego nie potrafię? Jak lubisz filmy o debilnych spiskach, to twoja sprawa. Jak lubisz PiS i Korwina, to też twoja sprawa, każdy ma swój mózg i samemu ocenia, a że jedni mają gorszy i uboższy to już nie mój problem. :D
Jak widać nie potrafisz.
Problemami innych się nie przejmuj bo co za dużo to nie zdrowo panie Janie.
ja po paru pierwszych odcinkach zwierzyłem się znajomemu ze caly ten watek z ocalaniem prezydenta wymyslony przez Ala jest wedlug mnie naciagany. Ktos sie przenosi w czasie do 1960 i pierwsza myśl jaka mu przychodzi do głowy to czekanie 3 lata zeby jakiś zamach udaremnić. Stwierdziłem nawet że przecież nie wiadomo jak to wpłynie na przyszłość. Być może ułoży się tak że po Kennedym ludzie wybiorą jakiegoś szaleńca, który rozpęta wojnę nuklearną. Muszę przyznać, że byłem mocno zdziwiony kiedy w końcówce okazało się, że właśnie tak (albo podobnie) to się skończyło w serialu. Myślałem, że wykombinują jakąś ciekawszą bardziej złożoną historię co do zmian w przyszłości.
Poza tym zastanawia mnie jedna rzecz. Koleś z żółtą kartką ostrzegał Jake'a, że nie da rady nic zmienić i nie ma to sensu ale Jake'owi się udało zapobiec zamachowi. Potem za drugim razem jak ten sam koleś mówi, że nie uda mu się z Sadie bo ona i tak umrze to Jake się od razu poddaje...
ale ogolnie super sie ogladalo :)