"Aż po sufit" wpisuje się doskonale w schemat polskich seriali. Nie wiadomo, czy to komedia, opera mydlana, dramat, a może kino familijne? Nędzne dialogi - czy tak rozmawia małżeństwo z 25 letnim stażem? Przydługawe sceny, całość sprawia wrażenie jakby niedbale posklejanych ujęć. Jednym słowem: dłużyzna, panie, dłużyzna; nic się nie dzieje.