Jak w tytule. Black Panther był typowym superbohaterskim kopiuj/wklej. Tutaj dostajemy ciekawą intrygę szytą grubymi nićmi. Chętnie bym obejrzał w pełnometrażowej wersji. Killmonger jest tu kompletnym złoczyńcą. Motyw z brakiem przemiany Tony'ego też bardzo dobry. Jedyne co mi się nie podobało to już powtarzany wszędzie netflixowski motyw: ojciec/mężczyzna głupiec (T'Chaka, Tony) i mądrzejsza kobieta z jajami (Shuri, Pepper i o zgrozo turbo wojowniczka matka T'Challi).