Bardzo mnie cieszy, że jest więcej Marvela - w postaci serialu. Serial spełnia swoje
oczekiwania, chociaż nie jest oczywiście tak intensywny jak filmy. Uwielbiam Coulsona,
absolutnie charyzmatyczna postać i świetny aktor.
Irytuje mnie tylko zadziwiająca ilość atrakcyjnych brunetek. Od kilku lat jest taki trend w
nowoczesnych serialach, rezygnuje się z klasycznych seks bomb na rzecz brunetek przed
trzydziestką ze średnim biustem, ale wyzywającą twarzą, z typem urody, który jest neutralny dla
kobiet, ale atrakcyjny dla mężczyzn. Jak choćby nowa Nikita. Zmieniamy starą, blond bombę
Nikitę na intrygującą czarną piękność, bo mężczyźni wolą teraz takie.
Cała drużyna składa się z szefa, metroseksualnego agenta, męskiego naukowca którego
prawie nie ma, i pięknych kobiet paradujących po statku ze swoimi subtelnymi twarzami. Jest
May, która większość czasu mruży oczy i przechadza się ze swoimi czarnymi włosami,
absurdalnie piękna pani naukowiec, Skye, ze swoim twitterem i niewinną buzią i jeszcze w to
wszystko wchodzi latynoska piękność z pistoletami. Za dużo!
Najgorsza dla mnie jest Skye, ze swoimi luźnymi włosami, luźnymi tunikami, twitterem,
facebookiem, jest taka głupiutka i nie wie, którą stroną pistoletu się strzela, a jednocześnie
jest wielkim hakerem. Nie, tak naprawdę nie jest hakerem, jest małą dziewczynką, która chce,
żeby jakiś mężczyzna się nią zaopiekował. Nie dlatego, że ma zależną osobowość, tylko
dlatego, że tak jest bardziej seksi.
Dla kogo jest ten serial? Ciężko mi go oglądać jako heteroseksualna kobieta, jeśli 30% treści
to koktajl erotyczny dla 20-30 letnich męskich fanów Marvela.
Fakt też mnie wkurza, że wszyscy w tej drużynie to bruneci, jakby to był taki wielki problem przefarbować jedną osobę na blond a drugą na rudo. W takiej sytuacji w życiu bym nawet nie pomyślał o kolorze ich włosów a tak zwracam na to uwagę w każdym odcinku