No muszę przyznać, że do samego końca byłem pewien, iż Ward jednak się jakoś zmieni i
zrehabilituje. A tu jakie zaskoczenie! Nawet podjął próbę zabicia Fitz i Simmons! To zdecydowanie na
plus dla serialu.
Ale na swój sposób widać było, że nie był zły tylko był zagubionym dzieckiem dla którego Garett był ojcem. I jako taki nigdy nie był w Hydrze a jedynie słuchał rozkazów Garetta.
Niestety to otwiera okno na nawrócenie postaci.
Owszem ale nie zrobili tego na przestrzeni 2-3 odcinków. Wygląda na to że potrwa to znacznie dłużej:) Co na plus jest, choć sam motyw nawrócenia - średni.
Jak dla mnie motyw Warda jako tego złego jest naciągany, bo o ile Garett od początku budził we mnie mieszane uczucia, tak Ward przez cały serial był mimo wszystko pozytywną postacią. Wygląda to trochę, jakby aktor nie przedłużył kontraktu i twórcy musieli się jakoś postaci pozbyć.
Ostatnie odcinki bardzo go zepsuły, pokazały jako zagubionego dzieciaka bez własnej osobowości.
Mogą postać co prawda obronić, bo jakby nie patrzył, on nigdy nie został zrekrutowany do SHIELD, Garett od razu nauczył go lojalności wobec HYDRY.
Szkoda mi go, podobał mi się motyw romansu między nim i Skye.
Nie jest powiedziane, że już go nie zobaczymy w drugim sezonie. Wg mnie na pewno pojawi się jeszcze:) A co do zmiany frontu Warda to akurat nie jest to pierwszy serial Whedon'a w którym główna postać nagle staje się źła:) Może to i naciągane ale na pewno zaskakuje:)
Dla mnie to było najlepsze posunięcie i do końca byłam pewna że jak w każdym innym żałosnym filmie jednak się nawróci po pięknej przemowie któregoś z bohaterów ALE NIE! Został zły do samego końca. W życiu tego nie widziałam w żadnym innym dziele.
Jak dla mnie to strasznie naciągane. Ale jakoś trzeba było zaskoczyć widzów więc zrobili z Warda wtyczke Garretta.
Z wszystkich seriali i filmów jakie widziałam to nigdy czegoś takiego nie było dlatego tak mi się ten wątek podobał, przecież zawsze w jakiś magiczny sposób główny dobry bohater da patriotyczne przemówienie rodem z Bravehearta i wszystko wraca do normy. Jedynie w Mieczu Prawdy tak sie zaskoczyłam pierwszy raz w życiu gdy okazało się, że główny zły nie był idiotą albo fanatykiem.