Biedawno jeszcze zanosiło się na koniec serialu, więc naszły mnie ogólne przemyślenia co do całości serialu. Sezon 6. jednak będzie, ale nie będę czekał ponad roku na stworzenie takiego tematu skoro mam trochę myśli zebranych :D Zapraszam do podzielenia się swoimi.
Tak się złożyło, że parzyste sezony podobały mi się bardziej od nieparzystych. Może to dobry prognostyk na sezon 6? :D
Cały czas moim ulubionym pozostaje sezon 2. i po nim 4. Sezonów 1, 3 i 5 nie chcę szczegółowo klasyfikować bo każdy miał swoje plusy i minusy.
Sezon 5. super się zaczął, miał też trochę fajnych motywów jak poważne i długotrwałe konflikty wewnątrz zespołu, ciemna strona Fitza czy Deke. Ale miał też w moich oczach poważne wady - przez cały sezon mieliśmy do czynienia z tylko jednym głównym wątkiem (uratowaniem planety), moim zdaniem było duży odcinków-zapychaczy, no i kompletnie nie potrafię kupić Talbota jako głównego złoczyńcy tego sezonu. Próbę nawiązania do Infitnity War oceniam jako nieudaną, tanią i na siłę. Zabrakło też Ghost Ridera.
Sezon 1. ma swoje wady, początkowo szukał formuły, pierwsze odcinki to trochę takie beztroskie przygody grupki, ale miało to raczej na celu zapoznanie widzów z bohaterami. Potem zaczęło się robić ciekawiej, dużo ludzi za punkt zwrotny uznaje wyjście Hydry z cienia i rzeczywiście ma to sens, mnie jednak serial zaczął mocno wciągać już wcześniej, gdy zaczęto rozwiązywać tajemnicę odżycia Coulsona. Ogółem pierwsza seria miała najlżejszy klimat, ale lubię do niej wracać bo ma sporo świetnych momentów. Jak na przykład jedna z moich ulubionych scen, spotkanie Jemmy i agenta Sitwella w Hubie. W ogóle taki powrót pozwala zobaczyć jak bardzo ewoluowali główni bohaterowie. Zdecydowanie najbardziej Fitz, a najmniej chyba May.
Moim głównym zarzutem dla sezonu 3. jest chyba to, że nie był taki dobry jak mój ulubiony drugi. Genialnie się zaczął - tajemniczy Lash, rywalizacja z ATCU, Ward dowodzący Hydrą (przynajmniej częścią), los Jemmy. Wszystko super. Ale potem jakoś to siadło, Hive stał się z czasem trochę nudnym przeciwnikiem, chociaż finał sezonu też był bardzo dobry, a ostatnie sceny to już rewelacja. Boli mnie chyba to, że w tym sezonie nastąpiło mocne oddzielenie się świata serialu o głównego nurtu MCU, wcześniej powiązania były dużo mocniejsze (jak z wprowadzeniem do Ultrona, nie mówiąc już o pierwszym sezonie), a tutaj serial i filmy poszły swoimi drogami. Wydarzenia z Zimowego Żołnierza i Czasu Ultrona, a nawet Thora 2 mocno zazębiały się z serialem, a takie ogromne zajście jak Civil War zostało skwitowane bodaj jednym zdaniem w jednej scenie :/
Sezon 4. nadal pozostał mocno oderwany od mainstreamu uniwersum, ale nadrobił to ilością dostarczonego materiału. To tak w zasadzie 3 sezony w jednym, najpierw mamy Ghost Ridera, potem LMD i potem Framework. I wszystko wybornie się łączyło i wynikało jedno z drugiego. Świetne czarne charaktery (dlatego też nie podobało mi się jak został w 5. sezonie potraktowany Superior), no może, poza Eli Morrowem, który trochę odstawał. Naprawdę bardzo podobał mi się ten sezon i kolejne odcinki mnie nie zawodziły, czego niestety nie mogę powiedzieć o 5. sezonie.
Moim top 1 pozostaje jednak, i pewnie tak już zostanie, sezon 2. Mogę o nim mówić chyba w samych superlatywach. Po pierwsze, jednym z jego kluczowych elementów jest motyw Daisy - Cal, a jest to mój ulubiony wątek z całego serialu. Po drugie, cała ta ogromna tajemnica przewijająca się przez pierwszą połowę sezonu - świetnie rozpisana, trzymająca w napięciu, zaskakująca. Po trzecie, trójkąt SHIELD - Hydra - Cal/Inhumans. Ponadto takie nagłe i (dla mnie) niespodziewane wprowadzenie wątku Inhumans, roller-coaster z Wardem, poważna rywalizacja z Hydrą (i Whitehall, i Bakshi) i do tego wszystkiego Hunter będący jednym z moich ulubionych bohaterów. Jedyne co mi się nie do końca spodobało w tym sezonie to wątek drugiej, "prawdziwej" SHIELD (pewnie dlatego, że składała się z samych irytujących mnie postaci) i trochę mało rozwinięty wątek Jemmy w Hydrze, ale cała reszta to przykrywa. No rewelacja.
Wspomniałem już o komicznej scenie konfrontacji Jemmy z Sitwellem, a jeśli chodzi o inne sceny/momenty do których lubię wracać to będą to m.in.:
- po upadku SHIELD gdy Fitz kwituje, że są się teraz mścicielami (vigilantes)
- Fitz odkrywający Warda w celi w tajnej bazie
- konfrontacja Cala z Coulsonem w stacji nadawczej (tam gdzie ranny jest Tripplet)
- pierwsze spotkanie Daisy z ojcem
- śmierć Rosalind
- odkrycie przez agentów, że Ward/Hive jest na Ziemi
- pierwsze pełne pojawienie się Ghost Ridera
- "zapoznanie" się z Framework (z tą lekko psychodeliczną muzyką w tle)
- odkrycie przez agentów, że są w przyszłości
i wiele innych
Co mnie najbardziej boli jako niewykorzystana okazja na super nawiązanie, to to, że planeta na której znalazła się Jemma (Maveth?) nie była tą samą planetą, z której Star-Lord zabrał Kamień Mocy w otwarciu Strażników Galaktyki. Przecież to byłoby coś pięknego :D
Jeszcze pewnie mógłbym trochę napisać, ale i tak wyszło już tego sporo. A co wy najbardziej zapamiętacie z serialu i do czego najchętniej będziecie wracać przez ten czas oczekiwania na kolejny sezon, no i kiedy się już skończy?
"Tak się złożyło, że parzyste sezony podobały mi się bardziej od nieparzystych." Haha, o tym nie pomyslalam ale u mnie jest tak podobnie (2>4>5>3>1). :P Moze to faktycznie dobry znak na 6 sezon.
Obronie tutaj sytuacje z Infinity War - tworcy serialu sadzili, ze 5 sezon bedzie ostatnim wiec nie chcieli konczyc serialu na cliffhangerze jakim byloby znikniecie polowy obsady. Zostaje jeszcze fakt, ze Avengers 4 BARDZO namiesza w calym MCU wiec mozliwe, ze "pstrykniecie" nigdy sie nie zdarzy.
Wedlug mnie to chyba najbardziej zmienili sie Fitz i Daisy, rownie mocno, tylko ze w inne strony. Za nimi Ward. :)
Wydaje mi sie, ze wada 3 sezonu jest to, ze w polowie sezonu dostalismy kilka wolnych odcinkow, ktore niewiele wniosly do fabuly i ogolnie nie wyroznialy sie niczym ciekawym. Od 11 do 14 praktycznie nic waznego sie nie dzieje, kazdy odcinek wniosl cos do historii ogolem ale byly to raczej drobiazgi, jedynie pozegnanie Bobbi i Huntera mialo dlugotrwale skutki.Pierwsza polowa sezonu jakos szcegolnie tez mnie nie wciagnela, bylo po prostu tylko dobra. Juz od tego 15 odcinka zaczelo sie dziac i te odcinki od tamtej chwili moim zdaniem wypadly najlepiej w tamtym sezonie. Jednak wydaje mi sie, ze najwieksza wada 3 sezonu jest taniespelniona obietnica Secret Warriors. Obiecali pelne Secret Warriors, a skonczylo sie na tym, ze wprowdzili Quake i Slingshot, pozniej na chwile Hellfire'a i to zasadniczo wszystko. Hive wyszedl im lepiej niz w komiksach ale Lash juz slabiej. Nie jest to zly sezon, to ciagle dobry sezon, po prostu wypada blado na tle innych sezonow.
4 sezon byl troche odciety od MCU bo tak wlasciwie tworcy nie mieli sie do czego odnosic. W trakcie jego trwania premiere mialy tylko 2 filmy - Doctor Strange (gdzie akcja rozgrywa sie na przestrzeni lat, a zaczela sie jeszcze przed pierwsza czescia Capa) i Guardians of the Galaxy 2 (ktore nie mialo zadnego wplywu na Ziemie i reszte MCU).
Zgadzam sie z tym co powiedziales o 2 sezonie. Dodam jeszcze, ze bardzo spodowalo mi sie tez to ukazanie dwoch przeciwstawnych zloczyncow - Whitehall i pranie mozgu, oraz Jiaying i manipulacja. Bardzo sprawnie wyszlo im tez to jak czyny jednego zloczyncy stworzyly kolejnego zloczynce, a jej czyny kolejnego zloczynce (takie bledne kolo). Ogolnie to 4 z 5 moich ulubionych zloczyncow w AoS jest wlasnie w 2 sezonie. :P Cala historia o tym kim jest Daisy tez super, pamietam jak robilam listy podejrzanych odnosnie tego kim ona moze byc. :D Wg jak rozwiazywano te wszystkie tejemnice powiazane z nia, jakby kazda tajemnica miala swoje warstwy, na przyklad historia masakry w Hunan Province:
- najpierw bylo wiadomo tylko tyle, ze wszyscy w wiosce zgineli chroniac dziecka,
- potem ze bronili dziecka przed potworami,
- pozniej, ze te potwory to byli rodzice dziecka,
- potem, ze bylo w to wmieszane takze Shield i Hydra,
- pozniej doszla czesc o tym, ze zabito tam jej matke,
- a kiedy pojawila sie Jiaying to kazdy zapomnial, ze to "rodzice byli potworami" i wszyscy dali sie temu wykiwac
- dopiero na koncu Cal opowiedzial, o tym jak z Jiaying zniszczyli wioske.
Nie wydaje mi sie, ze Maveth to ta sama planeta co w GotG. Maveth to byl jeden z ksiezycy Hali (imperium Kree), a ta planeta gdzie byl Star-Lord wygladala inaczej, grawitacja byla slabsza i nie bylo atmosfery.
Mam tak wiele ulubionych momentow, ze na pewno nie wymienie wszystkich, no i kazdy serial mial taki jeden kluczowy moment, ktory zmienial wszystko, i tak tymi "game changing moment" byly wlasnie:
- s1 - Ward to Hydra,
- s2 - Skye to Quake,
- s3 - Hive kontroluje Daisy,
- s4 - czym jest Framework,
- s5 - jest za szybko zeby powiedziec co sie odbije echem na nastpnych sezonach ale na ta chwile wydaje mi sie, ze sam "powrot Gravitonium" moze byc taki kluczony.
Jesli chodzi o te takie ulubione/najmocniejsze momenty to na szybko przychodza mi do glowy:
- cameo Furego 1x02
- czym jest Tahiti (1x11, 1x14 i 2x07)
- pierwsza czesc o przeszlosci Skye (1x12)
- ukazanie zdarzen z roznych perpektyw (1x13)
- Shield jest wewnatrz Hydry (1x16)
- Ward vs agenci Hydry (1x17)
- Garrett to "Jasnowidz" (1x17)
- Ward ujawnia sie jako Hydra, najprawdopodobniej najwiekszy WTF moment w calym seralu (1x17)
- Fury ratuje Fitz i Simmons oraz daje Coulsonowi "destroyera" (1x22)
- Reina spotyka sie z Calem (1x22)
- Fitz wymyslil sobie Simmons (2x01)
- May vs May (2x04)
- ujawnienie historii Whitehalla, Cala i Jiaying (2x08)
- konfrontacja Wardow i zemsta (2x08)
- scena koszaru Daisy, na prawde mnostwo ukrytych przeslan (2x09)
- terrigeneza Daisy i Reiny, smierc Tripa oraz Daisy uzywajaca mocy po raz pierwszy zeby zniszczyc kokon i swiatynie (2x10)
- historia terrigenezy opowiedziana przez Lady Sif i Vin-Taka (2x12)
- Daisy niszczaca las (2x15)
- historia Bahrainu (2x17)
- pierwsza "one shot fight scene" (2x19)
- Coulson traci reke (2x22)
- smierc Jiaying (2x22)
- pierwszy raz wspomniano o Secret Warriors, jako Caterpillars Program (2x22)
- Daisy pierwszy raz jako Quake (3x01)
- pierwszy rzut na Hive'a (3x05)
- Ward vs ludzie Malicka (3x08)
- smierc Warda (3x10)
- pozegnanie Bobbi i Huntera (3x13)
- pojawienie sie Charlesa i jego rodziny (3x15)
- Secret Warriors na pierwszej misji, i niestety ostatniej (3x17)
- Daisy jako ta kontrolowana przez Hive'a (3x17)
- Hive wzywa Kree aby "wyrwac im serca" i pierwsze odniesienie do wyrwanych serc" (3x19)
- walka Daisy i Hive'a (3x22)
- Shotgun-ax (3x22)
- smierc Hive'a i Lincolna (3x22)
- przeskok czasowy 6 miesiecy (3x22)
- pierwsza scena gdzie Ghost Rider morduje bractwo aryjskie (4x01)
- cameo Johnnego Blaze'a (4x06)
- Daisy vs LMD (4x15)
- witamy we Framewrok (4x15)
- powrot Tripa (4x18)
- smierc Mace'a (4x18)
- smierc Radcliffe'a (4x22)
- Coulson w kosmosie (4x22)
- wejsciowka z Enochem (5x01)
- Ziemia jest zniszczona, a zespol w przyszlosci (5x01)
- Quake, the Destroyer of Worlds (5x02)
- Daisy vs Kree w windzie (5x03)
- walki na arenie (5x06)
- Kasius zabija swojego brata (5x07)
- historia o May i Robin (5x08)
- pierwsze chwile Deke'a na Ziemi (5x11)
- wymiar strachu (5x12)
- prawda o zdrowiu Coulsona wychodzi na jaw i jego rozmowa z Daisy (5x12)
- slub Fitza i Simmons (5x12)
- Fitz to doktor (5x14)
- flashbacki "28 lat temu" ale tez z innych okresow (5x15)
- Daisy vs Talbot (5x22)
- smierc Fitza (5x22)
- pozegnanie Coulsona i witamy na Tahiti (5x22)
Ogladalam tez usuniete sceny z sezonow 1-3 (czekam na 4-5) i duze wrazenie wywarla na mnie scena z 2x21 gdzie pokazano narodziny Daisy. Cal i Jiaying byli wtedy zupelnie innymi ludzmi i ta scena uswiadamia jak wiele oni wycierpieli i jak niewiele trzeba bylo aby zburzyc ich szczescie.
Pewnie i tak o czyms zapomnialam. :P
> Obronie tutaj sytuacje z Infinity War - tworcy serialu sadzili, ze 5 sezon bedzie ostatnim wiec nie chcieli konczyc serialu na cliffhangerze jakim byloby znikniecie polowy obsady. Zostaje jeszcze fakt, ze Avengers 4 BARDZO namiesza w calym MCU wiec mozliwe, ze "pstrykniecie" nigdy sie nie zdarzy.
Przyjmuję to do wiadomości, ale nie do końca to kupuję. Wystarczyłaby chociaż ta "burza w oddali" jaką słychać w ostatnich scenach IW bez pokazywania kto się rozpadł :/
> Wedlug mnie to chyba najbardziej zmienili sie Fitz i Daisy, rownie mocno, tylko ze w inne strony. Za nimi Ward. :)
Daisy dla mnie zaraz po Fitzu. Jak patrzę na Fitza z pierwszego sezonu, takiego nieporadnego geeka i na tego z ostatniego sezonu, trochę takiego badassa z mroczną stroną, to to jakby dwie różne postacie.
> Pierwsza polowa sezonu jakos szcegolnie tez mnie nie wciagnela, bylo po prostu tylko dobra.
A mi właśnie w sezonie 3 bardziej podobała się pierwsza część. Zarysował się wtedy trochę podobny trójkąt jak w sezonie 2., tym razem SHIELD - Hydra - ATCU (na mniejszą skalę oczywiście, ale dodatkowo z Lashem w tle) i do tego bardzo mi się podobał Ward dowodzący swoją częścią Hydry, już całkowicie jako czarny charakter. A potem gdy fabuła skupiła się na takiej w zasadzie satanistycznej genezie Hydry to lekko opadło moje zadowolenie z sezonu. Też wtedy odszedł Hunter (za Bobbi nie tęsknię), co mnie mocno rozczarowało :/
> Guardians of the Galaxy 2 (ktore nie mialo zadnego wplywu na Ziemie i reszte MCU).
No była ta eksplozja roślinki zasadzonej przez Ego, ale to ogólnie nie trzyma się za bardzo kupy, bo (jeśli dobrze pamiętam) GotG 2 działo się kilka lat wstecz w stosunku do aktualnego czasu MCU - chyba vol. 2 miał miejsce zaraz po vol. 1, czyli ta sprawa z "prezentem" od Ego powinna mieć miejsce jakoś w 1. sezonie Agentów...
> - pozniej, ze te potwory to byli rodzice dziecka,
W którym odcinku była o tym mowa? Bo pamiętam lepiej lub gorzej pozostałe etapy rozwiązywania tajemnicy pochodzenia Daisy, które wymieniłaś, ale tego nie mogę skojarzyć.
> Nie wydaje mi sie, ze Maveth to ta sama planeta co w GotG. Maveth to byl jeden z ksiezycy Hali (imperium Kree), a ta planeta gdzie byl Star-Lord wygladala inaczej, grawitacja byla slabsza i nie bylo atmosfery.
No właśnie wiem, że to nie ta sama planeta, nad czym mocno ubolewam. Przecież to byłby genialny easter-egg, gdyby to jakoś ze sobą powiązali :D
(a na tamtej planecie jakaś atmosfera musiała być, bo żyły tam te zwierzątka które Star-Lord zmaltretował po drodze do skarbu)
Poza tym odrobinkę mi przeszkadzało to, że (przynajmniej z tego co było widać w dialogach i ogółem w fabule) Cal nie istniał w życiu Daisy po finale 2. sezonu. Jest wspomniany przez nią raz w finale 3 sezonu, a potem zaczyna cokolwiek o nim mówić dopiero w 5 (nareszcie). Osobiście trochę nie mam pomysłu jak to mogło lepiej wyglądać, ale to nie mi płacą za pisanie scenariusza ;)
Nie wiem o jakim prezencie w GotG mowisz?
"Pozniej, ze te potwory to byli rodzice dziecka", Reina to powiedziala Wardowi. To bylo jakos pod koniec 1 sezonu, przypuszczam, ze odcinek 21 ale moze byc jeden do przodu czy do tylu. Reina opowiadala o masakrze, ze wszyscy w wiosce zostali zabici i rozerwani na strzepy przez potwory, ktore szukaly dziecka, wtedy Ward spytal sie kim byly potwory, ktore zabily rodzicow Skye (jeszcze wtedy), a ona opowiedziala "the baby's parents were the monsters".
"A na tamtej planecie jakaś atmosfera musiała być, bo żyły tam te zwierzątka", nie koniecznie. W komiksach jest wiele organizmow, ktore sa w stanie zyc bez tlenu, powietrza, wody, slonca, bez czekolwiek wlaciwie. :P
To ze Cal tak zniknal to faktycznie dziwne, a szkoda bo to genialna postac i troche potraktowali to jak "pojawil sie, odhaczyl co mial zrobic, nara". Daisy nawet obiecala mu w finale 2 sezonu, ze bedzie go odwiedzac, potem pojawila sie raz (tez w finale 2 sezonu) i koniec. Rozumiem, ze moze byc im ciezko dostac aktora z powrotem ale mogliby troche czesciej o nim wspominac albo pokazac jak na przyklad Daisy obserwuje go z oddali. Szczerze mowiac to jak byla emitowana ta pierwsza czesc 4 sezonu i Daisy tak obserwowala wszystkich z tego vana to liczylam na to, ze pojedzie troche poobserwowal Cala albo nawet go odwiedzi (czy to jako corka, czy klientka weterynarii, czy zeby wyciagnal jej jakas kule :P).
> Nie wiem o jakim prezencie w GotG mowisz?
Dałem to w cudzysłowie, chodzi mi o tą roślinkę którą Ego posadził z matką Quilla, która okazała się de facto bombą.
> nie koniecznie. W komiksach jest wiele organizmow, ktore sa w stanie zyc bez tlenu, powietrza, wody, slonca, bez czekolwiek wlaciwie. :P
https://www.youtube.com/watch?v=JNlnQwHWSYw
Chmury, burza, deszcz, Quill zdejmuje kask i porusza się bez jakiegoś sztucznego wspomagania oddechu - ekspertem nie jestem, ale to chyba świadczy o obecności atmosfery :) (swoją drogą genialna jest ta scena :D)
> To ze Cal tak zniknal to faktycznie dziwne, a szkoda bo to genialna postac i troche potraktowali to jak "pojawil sie, odhaczyl co mial zrobic, nara". Daisy nawet obiecala mu w finale 2 sezonu, ze bedzie go odwiedzac, potem pojawila sie raz (tez w finale 2 sezonu) i koniec.
Też podejrzewam, że problemem mógł być angaż, bo Kyle MacLachlan chyba nadal pozostaje najbardziej znanym aktorem jaki się w serialu pojawił, więc pewnie tani nie był.
Co do odwiedzin Daisy, to interpretuję to sobie w ten sposób, że skoro Cal przeszedł przez TAHITI (co też było strasznie smutne, szczególnie patrząc przez pryzmat sceny pożegnania w bazie), to ona nie chciała ryzykować, że jej obecność zepsuje efekty podmiany wspomnień. Ale żeby przez dwa bite sezony wspomnieć go tylko raz, trochę to słabe. Dlatego ucieszyłem się jak w końcu pojawił się najpierw w dialogu z Dekem, a potem z Talbotem.
Z tego, co pamiętam to Daisy MOGŁA odwiedzać Cala, gdy odeszła z SHIELD, jak już mieli nowego dyra. Mówiła do Robin, że zna kogoś to lubi zwierzątka tak, jak ona i że on mieszka niedaleko stąd.
Sorry, że tak późno odpowiadam.
Owszem, to jest ta jedyna scena w jakiej Cal jest chociaż pośrednio wspomniany przez Daisy przed 5. sezonem. Podejrzewam, że raczej nie chodziła wtedy do niego, bo, to jest miejsce gdzie SHIELD mógłby jej szukać. Też przecież ich do niego bezpośrednio nie prowadzi, tylko wspomina o nim i odchodzi (zresztą ta scena jest nakręcona bez sensu - Daisy nagle urywa rozmowę i odchodzi, mimo że agenci nijak nie zdradzili jeszcze swojej obecności :P).
To było przed sezonem 4.
Myślę, że Daisy wiedziała, że jacyś agenci będą obserwować miejsca i ludzi z nią związane, więc oddała ptaszka i poszła. Coulson wiedział, że ma wyrzuty sumienia co do Charlesa i będzie "czuwała" nad Robin i oserwował małą prze kilka dni, aż Daisy się pojawiła.