Odcinek nie odbiegający poziomem od poprzednich czyli bardzo solidny i klima tyczny. Ciała ofiar ze śladami ugryzień i zadrapań wyglądają fajnie, tym bardziej jeśli wiemy, że to nie sprawka zwierzęcia czy potwora a innego człowieka. Cieszę się, że Dottie przeżyła, być może spotkamy ją za rok. No i oczywiście rozwiązanie wątku głównego, które wiemy w którym kierunku prowadzi. Zola i dr Faustus będą współpracować przy projekcie Winter Soldiera. Podsumowując cały sezon dodam jeszcze, że moim skromnym zdaniem Agent Carter idealnie sprawdza się jako midsezonowy bardzo klimatyczny zapychać.
I jeszcze jedno
Słodka_Lolitka13 - za co nazywasz Assasinek od zera? A siebie uważasz za mądrzejszą? Bo Jemu coś się podoba, co Tb sie nie podoba?
Świetna postawa - o Tb dobrze nie świadczy - widać że jesteś zapatrzona w siebie jak PO w Unię Europejską
Dziękuję za te jakże inteligentne pytania. Cały spór opiera się na tym, że on mówi, że wie co jest "fajne, dobre, mądre itd" a wszyscy inni się mylą... pewnie są zerami jak ja ;) I nie potrafi zrozumieć tego, że estetyka jest dziedziną subiektywną, każdemu podoba się coś innego. Od kilkunastu-kilkudziesięciu postów mu tłumaczę, że ma prawo do własnej opinii, ale nie ma prawa narzucaj jej innym, ale chłopak tego nie rozumie. I tak skończyło się na wyzywaniu od zer... bo biedak musi poczuć się jedynką...
Serio też myślisz, że oni mają Twoje zdanie głęboko w d... poważaniu? :D To po co się z nim tak obnosisz?
A tak odnośnie tego: "Jestem mądrzejszy od Ciebie". TO JEST MEGALOMANIA!
Już nie mówiąc o tym, że przez kilkanaście a może kilkadziesiąt już postów twierdzę, że masz prawo do własnego zdania. Tylko Ty tego nie potrafisz zrozumieć. :D
Każdy kto czytał naszą rozmowę rozumie, że to wg TWOJEJ teorii jeden może mówić, że serial jest dobry a drugi może mówić, że jest zły i obaj mają rację co jest najprostszym błędem logicznym. ;)
Co do kolorów to znajdź mi (poza sobą) forumowicza, który nie potrafi rozpoznać, który kolor jest czarny. Każde dziecko, które zna już literki i potrafi pisać posty zna także kolory. To tylko dla Ciebie ogromny problem nie do przejścia. :D
PS: Inwektywy, inwektywy... na nic więcej Cię nie stać?
Przeczytaj chłopcze definicję megalomanii a zrozumiesz, że tak się właśnie zachowujesz. I nikt nie potrzebuje doktoratu czy profesury, żeby to stwierdzić. ;)
Jeśli nie potrafisz zrozumieć różnicy pomiędzy tym, że serial Ci się nie podoba a tym, że określasz go jako obiektywnie słaby i domagasz się jego anulacji to nie dziwię się, że nie potrafisz odróżnić odróżnić subiektywnego i obiektywnego podejścia do estetyki, które to próbuję Ci wyłożyć już drugi dzień. Tłumaczyłem Ci jak dziecku ale nadal nie rozumiesz.
Wg Twojej teorii Ty mówisz, że serial jest zły, Ania, Zosia czy Frania, że jest dobry. Powoduje to błąd logiczny, bo coś nie może być zarazem dobre i złe.
Wg mojej teorii serial MI się podoba a Tobie się nie podoba i obaj mamy prawo do własnego zdania.
Tak trudno to zrozumieć?
No wybacz proszę, ale to Ty zakładasz, że koloru nie da się obiektywnie rozpoznać (i legło tu nasze fundamentalne podejście do rozpoznania świateł na skrzyżowaniu, bo skoro nie da się go rozpoznać to jak ludzie z nich korzystają PRZECIEŻ NIE DA SIĘ ROZPOZNAĆ KOLORU!?). Zawsze możesz spytać pani z zerówki czy dobrze odgadłeś, bo poza Tobą nie znam ani jednej osoby, która miałaby problem z rozpoznaniem koloru. ;) W ostateczności spytaj taty, mamy, brata, siostry... Dlaczego oni są tak genialni, że potrafią rozpoznać kolor, czyżby ukończyli zerówkę?
Dobra dziecko ostatni raz. Albo zrozumiesz albo nie. ;)
Kolor jest parametrem obiektywnym, gdyż wszyscy ludzie nie mający zaburzenia widzenia widzą go w ten sam sposób, gdyż ich oko tak samo odbiera fale a mózg przetwarza go na taką samą barwę. Czyli jeśli ścianę masz białą to wszyscy (Twoja rodzina, forumowicze, ja i moja rodzina oraz znajomi) określą ją kolorem białym. Jeśli się z tą tezą nie zgadzasz możesz podać kontrprzykład - kogoś kto zna kolory a nie wie, że biała ściana jest biała.
Jeśli chodzi o seriale sprawa wygląda zupełnie inaczej. Jeśli pokażesz ludziom jakiś serial, jeden powie, że jest dobry a inny, że zły.
Jeśli powiesz pokażcie mi ludzie zielone przedmioty, to ludzie nie pokażą przecież różowych. ;) Jeśli powiesz pokażcie mi dobry serial nie wskażą jednego serialu a wiele różnych.
Kolor nie jest taki jak mówi Twoja czy moja rodzina tylko jest jaki jest. A oni go potrafią go obiektywnie odebrać (jak światło na skrzyżowaniu, stwierdzając, że jest zielone mają rację, że jest zielone).
Serio jeśli nie rozumiesz różnicy pomiędzy subiektywistyczną a obiektywistyczną teorią poznania to tracę na Ciebie swój czas.
Możesz mnie dalej wyzywać. "Sticks and stones...". To świadczy tylko o Tobie i Twojej kulturze.
Czy ja stwierdzając, że wg mnie odcinek nie odbiega poziomem od poprzednich optowałem za tym, że TRZEBA PRZESTAĆ KRĘCIĆ!? Nie, powiedziałem tylko, że podoba mi się tak samo jak poprzednie.
Tak tak. Tylko ktoś musi odczytać dane ze spektrografu i skonfrontować je z rzeczywistością. Innymi słowy równie dobrze mogą spytać pani z zerówki, który kotek jest czarny a który biały. ;) Zresztą o czym my tu gadamy. Wskaż mi jedną osobę, która nie potrafi rozpoznać koloru i musi się z tego powodu kłócić z drugą. Jak mówiłem, to jest wiedza z zakresu zerówki i każdy normalny człowiek potrafi jej użyć nie potrzebując spektrografu.
Co do mierzenia sztuki. Jest ona mierzalna. Tylko, że każdy odbiera ją inaczej. Weźmy pod uwagę Twój przykład: "przedłużanie na siłę jest złe". Twoim zdaniem, jeśli w serialu jakiś wątek jest pociągnięty dłużej, na siłę, automatycznie kończy się to złą oceną. Tu oczywiście możesz podać to, jak długo łapano Agentkę Carter. I Tobie to bardzo przeszkadza. A mi nie. :) Gdyby przeszkadzała mi taka błahostka to najgorszym serialem powinienem uznać Przyjaciół gdzie wątek bycia na stałe razem Rossa i Rachel był wydłużony na siłę do 10 sezonów i kilkuset odcinków. No wybacz ale Twoja teoria automatycznie skreśla serial, który wielu uważa za kultowy. "Oklepany motyw jest słaby" Podaj mi jeden serial, który nie korzysta z oklepanych motywów. :) Dorzucę jeszcze "twist fabularny" ja to w serialach uwielbiam, moja dziewczyna nie. Kto z nas ma rację? ;)
Bardzo fajnie, że jesteś dużym chłopcem, który ma własne zdanie. Mówisz, że serial jest zły a można by zrobić coś lepszego. Tylko nie zapominaj, że takich dużych chłopców jak Ty jest dużo więcej i często mają odmienne zdanie od Twojego.
Jak już Ci pisałem. To, że Ci się serial nie podoba to Twój problem. :) To, że mi się podoba, to mój problem. Rozwiązaniem mojego jest to, że nadal będę go oglądał jeśli wyjdzie nowy sezon. A Ty odpowiedz sobie na pytanie jak możesz rozwiązać swój problem. ;)
PS: nie posiadam i nie potrzebuję żadnych alterkont. ;)
Nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy na siłę chcą innych przekonać, że jakiś serial czy film jest kiepski. Rozumiem, że Tobie może się nie podobać, tak samo Ty powinieneś zrozumieć, że innym się podoba. Asasinek ma rację z tymi kolorami, wszyscy odbierają je tak samo, zostaliśmy nauczeni nazw kolorów. Jeśli zapytasz ludzi jaki kolor ma Twoja bluzka to wszyscy udzielą takiej samej odpowiedzi, nazwa koloru jest rzeczą obiektywną, ale gdy zapytasz czy im się podoba ten kolor to może być już różnie, tak samo jest z serialem czy każdym filmem, jest to kwestia gustu jednemu się w nim podoba muzyka innemu gra aktorska a trzeci uzna, ze jest nudny. Taka oczywista rzecz a Ty prowadzisz jakieś filozoficzne dysputy.
Świetna odpowiedź, na którą zabrakło już mu chyba kontrargumentów skoro się do niej merytorycznie nie odniósł. :)
No cóż, Twoje inwektywy mówią tylko i wyłącznie o Tobie.
Moja Pani z zerówki jest moim autorytetem, bo gdy byłem dzieckiem nauczyła mnie między innymi odróżniać kolory. Jeśli dla Ciebie jest to tak ogromny problem to nie dziwię się, że do Pani z zerówki nie masz szacunku, najwidoczniej nic Cię nie nauczyła.
Wszyscy widzą, kto tu jest na jakim poziomie. Wystarczy przeczytać naszą całą rozmowę, Twoją próbę dowartościowania się poprzez obrażanie innych.
Nie mam zamiaru zniżać się do takiego poziomu chamstwa, gdyż nie mam szans wygrać z Twoim doświadczeniem pod tym względem.
Nie pozdrawiam, żegnam.
Zazdroszczę troszkę ludziom, którzy będą czytali naszą rozmowę. Będą mieli z Ciebie tyle śmiechu.
Chociażby z tego jak odnosisz się do możliwości obiektywnego poznania koloru. Przecież jeszcze niedawno mówiłeś, że poznanie koloru nie może być obiektywne, bo jeden powie, że ściana jest biała a drugi, że czarna i że nie można tego rozstrzygnąć. Gdy poprosiłem Cię o przykład z życia, taki realny, gdzie ktoś nie potrafi rozpoznać koloru nie potrafiłeś go podać. ;) Teraz wyjeżdżasz ze spektrografem. To ja mam takie pytanie: dlaczego miałbym uwierzyć bardziej człowiekowi obsługującemu spektrograf niż kobiecie, która jako narzędzia badawczego jakim jest oko? Jakoś nie spotkałem się z tym, żeby normalny człowiek miał problem z rozpoznaniem koloru więc dlaczego odmawiasz tej kobiecie wiarygodności?
Odnośnie seriali mówiłem i nadal mówię, że ich odbiór jest kwestią subiektywnego gustu. Tłumaczę jak dziecku, że to czy film mi się podoba zależy tylko ode mnie a nie od Ciebie czy kogoś innego (Ty przez jakiś czas próbowałeś sugerować, że powinno to zależeć od zdobytych nagród jakimi są Oskary, bo one określają obiektywną jakość filmu).
Podsumowując pewnie nigdy nie obsługiwałeś spektrografu a kolory potrafisz odróżnić co obala Twoją teorię o tym, że jakaś osoba może nie rozpoznać koloru. Chyba, że podasz w końcu jakiś konkretny realny przykład ze swojego otoczenia. Inaczej to bzdurna teoria oderwana od rzeczywistości.
Błagam, skończcie już. Assassinek-nie przetłumaczysz mu, ten typ tak ma, zawsze będzie uważał ze ma rację. Błagam, nie odpisuj mu więcej, bo tylko go nakręcasz.
No dobra to tylko ostatnia wypowiedź. Czy naprawdę uważasz, że Twoja mama czy też pani z zerówki jest niewiarygodna albo zbyt głupia by nauczyć Cię kolorów? Będąc 6-latkiem domagałeś się spektrografu? Podchodząc do skrzyżowania prosiłeś mamę, by zbadała nim jaki kolor ma światło? To chyba największy idiotyzm jaki słyszałem w życiu. :D
I tym wielce optymistycznym akcentem (omal się ze śmiechu nie posikałem) kończę tę bezowocną debatę, bo już nawet obrażanie coraz słabiej Ci wychodzi. ;)
Przykro mi - kolejne rozczarowanie. Final niegodny tego serialu, jego poczatkow i intrygi, Zamiast rozwiazania na miare zagadki szpiegowskie, scenki rodem z najbardziej starych i oklepanych komiksow i kryminalow i to raczej lat 30.
Zmarnowanie Dottie, straszna tendencyjnosc w scenach z nia, Carter, skutkow ich bijatyki... Kolejne rozczarowanie, bo nawet kobitki porzadnie sie nie tlukly, nijak sie to mialo do umiejetnosci walki Dottie z poprzednich odcinkow i do umiejetnosci Carter z prequela.
Juz ktos tam wsomnial o zenujacym poziomie sceny podkradania sie do podejrzanych.
Z tymi korkami do uszu tak podejrzewalam, ze wykorzystaja okepany motyw - cos mowiels, nic nie slysze.
No i oczywiscie ucieki pozornego trupa z miejsca zdarzen, by powrocic w przyszlosci z diabolicznym smiechem - mowie o Dottie.
Zero napiecia, bo przykro mi, ale jak moge sie przejmowac Starkiem kiedy wiem kim jest, wiem, co jeszcze musi zrobic w zyciu i co go w nim czeka i kiedy umrze?
Suspens i poczucie zagrozenia byloby w przypadku Jarvisa.
A nawet jakby zrzucil ten gaz i bylaby tragedia, to rzad mogl to zawsze zrzucic na wybuch gazu normalnego, na ztrucie chemikaliami, na akcje komunistuow hehehe, na zbirowa psychpze - patrz Wojna Swiato Wellsa i slynna panika po sluchowisku :)
Zmarnowali Leviatana i dorktora, ja przepraszma bardzo, takie wielkie podchody i akcje i manipulacje, bo jakis braciszek sie zagryzl w jakiejs ruskiej wiosce, jakiemu ruskiemu psychiatrze? Ktory zamianist kierowac grniew na ojczulka Stalina, na wlasna organizacje, na generala, ktory ukradl gaz, to kieruje go sobie na Starka, ktory tak naprawde byl tam najmniejsza przyczyna calej sprawy? No, poza tym, ze jest kretynem, a nie genielanym wynalazca, ale nie o to chodzi.
O i tak stalinowski psychiatea robi sobie superloczunscowe podworko w Rosji i knuje, knuje, jak ten fr Octopus... No prosze... To to nawet jak na komiksowe reali kupy sie nie trzyma.
I wszyscy mowia, zeby nie gadac z doktorem i nie dac mu sie odezwac, zeby najpierw strzelac, a potem zabic, a otem robia oczywiscie odwrotnie i dziecinnie. Ech.
No i ta maska ala Hannibal. Dal plytkiego wrazenia. Bo nie mozna farmakologicznie uniemoliwic komus niemoznosc mowienia...
Jedynu plus, to koncowk, kiedy pojawia sie Zoja (chyba tak mu?)
Oklaski dla Carter mile, a potem jedne wielki zgrzyt w postaci niezajakniecia sie Thompsona i wejscia ponownie w role swini... co wydawalo sie juz niemozliwe i niemilosiernie sztuczne na tle wydarzen odcinka i jego slow doslwonie minute przed przyjsciem senatora...
No i tak jak juz pisalam, serial traci, bardzo traci, notowania bardzo niskie po tych dwoch odcinkow. Tak jakby Shields przestraszylo sie sukcesu i uzgodnili, ze oglupmy Carter, bo jeszcze nam zaszkodzi.
Aha i cala sprawa z krwia KA. Okropne podejscie. Ja wiem sentymentalizm, godzenie sie i takie bzdety, ale okrone wywalenie do kosza potencjalnych pomslow na fabule oraz nieprofesjonalizm Carter.
I co ma do KA serum? Serum nie spowoduje sklonowania KA-Steva. Ale stwoerzenie rozwnie wytrzymalych zolnierzy ewentualnie lakarstwo dla wielu ludzi, w tym takich weteranow jak Sousa. Ale spoko, kierujmy sie sentymentami, bo sa wg scenarzystow lepsze niz chec zarobienia na wynalazku, chec stworzenia superzolnierzy lub chec stworzenia lekow.
No, a Stark jednak okazal sie dupkiem do kwadratu kradnac te krew i znow przekreslil to, ze sie jednak pojawil i niby chcial pomoc Carter.
Jedyna moja nadzieja jest w tym, ze jest dupkiem, ale jednak bystrzejszym i kamerdyner ukradl mu podrobke, a nie prawdziwa krew.
Jezu no nienawidze tego forum obecnie, nie da sie poprawic zadnych literowek. Ta mialo byc superzloczyncowe.
Zgadzam sie z Lolitka co do oceny beldow i dziur w tym odcinku, jednakze uwazam, ze sam serial jako calosc, nie zasluguje na tak niska ocene, bo naprawde do 5 odcinka byl bardzo zgrabna opowiastka sensacyjna w realiach lat 40.
I naprawde badzcie obiektywni, dostrzegajci glupote scen, scenarzystoe, bohaterow, nie uwazajcie, ze plucie to deszcz.
Podpisuje się pod wszystkim. Dałam serialowi 7, ale chyba zbyt pochopnie.
Niech mi ktoś powie, jak taki gość jak Howard zdobył fortunę na produkcji broni, skoro nie potrafi zbudować niczego (no, nie licząc pióra-aparatu) co działałoby poprawnie? I jak udało mu się spłodzić Tony’ego? Fakt, pracował przy projekcie Odrodzenie, ale nie był jedyny i może właśnie dlatego Steve nie zmienił się w kupę popiołu.
Doktorek twierdził, że nie zginął jako jedyny, bo miał maskę gazową. Super, nie nawdychał się, ale jakim cudem nie został rozszarpany przez resztę oddziału?
I dlaczego zamykają dwóch faszystowskich geniuszy w jednej celi? Rozumiem, że chcieli nawiązać do Captain America v.6 i dać jaśniejsze spojrzenie na projekt WS (i za to mają mały plusik), ale można byłoby zrobić to w mniej… durny sposób. Przecież największy kretyn w całej organizacji mógł dojść do wniosku, że dwóch gości lubujących się w eksperymentach na ludziach może dojść do porozumienia.
Miałam ochotę zrobić face-palm, gdy panna Carter z głupiego sentymentu zniszczyła ostatnią nadzieję na wynalezienie lekarstw na dziesiątki chorób (wystarczy spojrzeć na listę chorób Rogersa przed surowicą), bo tak. Chociaż gdy pojawił się motyw krwi Kapitana myślałam, że wykradnie ją Dottie czy Doktorek i wykorzysta do ulepszenia radzieckiego (ukraińskiego?) serum, które ma Barnes.
I jak z obecnej pozycji w SSR Peggy ma znowu powrócić do sytuacji wyjściowej, która została nam przedstawiona w krótkometrażówce?
Bianka, spróbuję Ci nakreślić motywy o których pisałaś z mojej perspektywy, a nóż widelec może inaczej przez to spojrzysz na serial :). Niczego jednak nie narzucam, żeby była jasność. ;)
1. Po części masz rację, nie wszystkie jego wynalazki były dobre i nie każdy był też w pełni skończony, dlatego trzymał je w sejfie i dlatego wciąż nad nimi pracował. Co do projektu "Odrodzenie" to Starkowi nie chodziło o to, że był jedynym który się powiódł tylko jedynym który przyniósł dobro (chodziło tutaj o samego Steve'a, jego dobroć oddanie, honor i wszystkie wartości które wyznawał).
2. Doktorek jak widać był niezłym cwaniaczkiem który umie o siebie zadbać i zniknąć kiedy trzeba, do tego manipulujący prawdą. Nigdzie nie było powiedziane, że był pośrodku ludzi ogarniętych szałem, mógł obserwować akcję z bezpiecznej odległości póki wszyscy się nie wybili.
3. Jak wiemy oglądając Captain America: Winter Soldier, HYDRA bardzo szybko zaczęła infiltrować siatki organizacyjne USA, Zola opowiada o tym Rogersowi. Uważam, że w drugim sezonie będzie pokazane, że to nie jest przypadek, że ktoś posadził tych dwóch Panów w jednej celi.
4. Krew Steve'a mogła służyć do wynalezienia lekarstw na choroby jak mówił o tym Stark. Jest to jednak tylko wersja Starka, poza tym próbek było 12, rząd zabrał 11 a jedna trafiła do Starka. Ich celem było stworzenie kolejnych "super-bohaterów", nikt tam się nie zastanawiał o tym aby zrobić z tego jakieś szczepionki, im zależało na żołnierzach, gdyby im się udało kto wie co by z tego wyszło. Erskile powtarzał, że serum z dobrego człowieka robi jeszcze lepszego, ze złego jeszcze gorszego - Red Skull. Pewnie wzięliby jakiś cwaniaczków typu Agent Thompson. Kolejne pytanie jest takie, ile prawdy jest w tym, że Stark mówił o tym, że z krwi Steve'a można by wynaleźć lekarstwa na choroby i czy nie było to tylko zagranie na uczuciach Peggy i wykorzystanie świadomości, jak wiele on dla niej znaczył. Steve Rogers zrobił wiele za życia, jak się też okazało jego poczynania miały ogromny wpływ na to, co było po jego śmierci. Fiolka mogła wpaść też w niepowołane ręce i zostać wykorzystana do zbrodniczych rzeczy, taki scenariusz też trzeba założyć jeśli pozwala się ją zostawić. Mimo, że to była bardzo trudna dla Peggy i odpowiedzialna decyzja, dobrze że podjęła właśnie taką.
Zastrzegam, że serial nie jest zły i pierwsze odcinki naprawdę mi się podobały, ale nagromadzenie głupot w ostatnich dwóch odcinków to przesada. Jeśli drugi sezon będzie powstawał w klimacie pierwszych odcinków to będę bardzo zadowolona :)
1. Głupota Starka to nie wina postaci, a scenarzystów. Poszli taką, nie inną drogą i wykreowali postać, której kompletnie ŻADEN wynalazek się nie udał, a do tego miał śmiertelne skutki uboczne. Aż strach, co naprawdę chciał zbudować Howard, gdy wyszedł im rektor łukowy… Okej, prototypy, ale kto trzyma przedmioty, które przez jednej nieostrożny ruch mogą zniszczyć pół miasta we własnym domu? Mógł je zamknąć w tajnym, zabezpieczonym i strzeżonym laboratorium na odludziu.
3. Zrzuciłam to na głupotę SSR, bo często nią błyszczeli, ale ok., to weterani, nie wyszkoleni agenci.
W Agent Carter od "zniszczenia" Hydry minął niespełna rok, a dzięki aktom z WS wiemy, że odbudowywała się ona we wschodnim bloku, więc zwyczajnie nie pomyślałam o tym, że zdążyła zinfiltrować amerykańskie organizacje w takim stopniu, że miała dostęp do wysokich stanowisk. To się przyznaje, moja wina, ale o to, jak było naprawdę można się na razie tylko sprzeczać :)
4. Tutaj można tylko gdybać. Może infantylnie to zabrzmi, ale mogła schować gdzieś fiolkę i przeczekać. Howard, bądź co bądź, złym człowiekiem nie był, popełniał tylko błędy. My wiemy, że za bardzo niedługo powstanie SHIELD i będzie bardzo blisko współpracować ze Starkiem i wtedy miałaby choć częściową kontrolę nad jego poczynaniami, więc wiedziałaby do jakich celów krew zostanie wykorzystana. Mieliby czas, fundusze i możliwości na stworzenie szczepionek, które zrewolucjonizowałyby medycynę. Może fiolka została by wykradziona przez rząd- owszem, ryzyko jest- ale jest większe prawdopodobieństwo, że ich naukowcy prędzej ją zmarnują jak poprzednich jedenaście, niż serum odtworzą.
Wiem też o tym, że serum "wyolbrzymia" niektóre cechy ludzkie; u Rogersa- honor i dobro, u Czaszki- no, każdy wie co. Więc jeśli wersja serum Zoli została stworzona na podstawie pracy Erskile’a, to co zostało wyostrzone w charakterze Barnesa? Jakoś nie zauważyłam zbytniej zmiany, chociaż muszę tutaj pochwalić TFA; świetnie pokazywali ewolucję postaci, dzięki zastosowaniu zmian barw i oświetlenia- na początku ciepłe, jasne, stonowane barwy stopniowo przechodzące w chłodne, zimne odcienie i cień rzucany na postać.
Może decyzja Peggy wydała mi się tak głupia ze znikomej ilości sympatii jaką odczuwam do postaci? Dla mnie Carter została wykreowana na niemal sztampową Mary Sue; pokonuje wytrenowaną rosyjską zabójczynie, kopie wszystkim tyłki bez najmniejszego problemu, najlepszy strzelec, zawsze dwa kroki do przodu, biedna i niedoceniana, a tak naprawdę lepsza niż wszyscy agenci razem wzięci (chociaż podczas wojny osiągnęła tyle dzięki wstawiennictwu półkownika Philipsa- bez tego w życiu by jej się nie udało). Do tego, już po raz drugi (mimo jasnego zakazu pomogła Rogersowi i wciągnęła w to Starka), bez dłuższego namysłu działała przeciw swoim przełożonym, dopuściła się zdrady i nie poniosła niemal znaczących żadnych konsekwencji.
Może i sporo narzekam, ale innych zarzutów do serialu nie mam :) Po prostu uważam, że serial zasługiwał na lepsze zakończenie, ale zostanę przy ocenie 7.
Dobry finał dobrego serialu - jednak skrócenie i skondensowanie wszystkiego do 8 odcinków było świetnym pomysłem (tak, zapchaj dziure w czasie przerwy Agentów.. xd). Chyba najbardziej, co mnie urzekło w tym serialu to nic innego jak.. klimat tych lat. Po tego typu odmóżdżaczu nie spodziewałem się, że tak zgrabnie im to wyjdzie i będzie się prezentować jak w rasowym filmie. Jeśli powstanie s2 to z pewnością obejrzę.
Odnośnie samego odcinka: zdecydowanie nie podobała mi się walka Carter vs Dotka, zwłaszcza przez pryzmat umiejętności obu pań z wcześniejszych dokonań (no i to kopnięcie z półobrotu Peggy.. srsly?! xP hahaha). Na plus że jeszcze blondyneczka może się pojawić. Było, owszem, patetycznie, zwłaszcza pod koniec odcinka, ale mi tam przypadło to do gustu (zwłaszcza, że dopiero wtedy zaserwowali TAKĄ ilość patosu :D).