Allen nie jest pedofilem bo związał się z prawie dorosłą Sun Yi. I byli cały czas razem, Nie wiem czy cały czas są bo nie śledzę. Ale jakby był pedofilem, to nie byłby z dorosłą kobietą. A ona gdyby wiedziała że jest pedofilem, też by z nim nie była. A kto może wiedzieć lepiej niż dziewuszka która zna go od zawsze.
Fakty z filmu:
"Równolegle ze śledztwem w Connecticut trwało dochodzenie nowojorskiego Urzędu ds. Opieki nad Dziećmi. Nadzorowała je Sheryl Harden."
Sheryl:
"Byłam starszym nadzorcą w wydziale ds. nadużyć seksualnych. Badaliśmy sprawy z pięciu dzielnic Nowego Jorku. Przeczytałam zarzuty i przydzieliłam tę sprawę Paulowi. Paul Williams był jednym z moich najlepszych śledczych. Bardzo skrupulatny i obiektywny. Miał wówczas na koncie około ośmiuset spraw. Rok wcześniej, czyli w 1991, otrzymał od miasta nagrodę "Opiekun społeczny roku". Pierwszy raz przyznano takie wyróżnienie. Paul rozmawiał z Dylan i uznał ją za wiarygodną. W tym wieku nie powinna wiedzieć nic o wkładaniu palca do po**wy ani do od**tu. Nie powinna mówić o takich rzeczach, chyba że coś się wydarzyło. W dokumentacji, którą zdobyliśmy, były kompletne notatki sporządzone przez Paula Williamsa podczas dochodzenia. Po niecałych dwóch tygodniach Williams zawiadomił przełożonych, że są podstawy do wszczęcia śledztwa w sprawie Woody'ego Allena. Później usłyszał: >Takie sprawy przekazujemy wyżej. Sami nie robimy nic< To nie było zwyczajne dochodzenie. Źle katalogowano dokumenty, do komputera wprowadzano nieprawdziwe informacje. Najwyraźniej były naciski, by sprawę wyciszyć. Paul Williams działał w interesie dziecka, ale miasto Nowy Jork miało inny plan: uciszyć Paula Williamsa. Nie chciał zamilknąć, więc został zwolniony. Pod pretekstem niesubordynacji; nie wypełniał poleceń."
Ten sam człowiek później wygrał w sądzie, dostał rekompensatę pieniężną i wrócił na stanowisko. Orzeczenie sądu: zwolnienie z pracy było nieuzasadnione. Williams korespondował z Jennifer Sawyer, która uczestniczyła w ewaluacji Dylan w szpitalu Yale-New Haven. Według notatek Williamsa, Sawyer powiedziała, że uważa Dylan za wiarygodną i mogącą wyjawić coś więcej. Notatki Sawyer później zniszczono.
Patrząc na twoją ocenę tego dokumentu jaką jest 2/10 stwierdzam, że powyższe informacje wleciały tobie jednym uchem, a wyleciały drugim. Poza tym Allen miał obsesję na Sun Yi kiedy ta mieszkała z Mią, nawet w publicznej telewizji stwierdził, że ją kocha i się z nią ożeni i to samo powiedział przez telefon do Farrow. Spotykał się przecież z Sun nawet wcześniej w jakimś mieszkanku, robił jej NAGIE ZDJĘCIA, manipulował młodą dziewczyną w swoich chorych uczuciach i skończyło się to później ożenkiem. Dylan i Sun Yi są częścią rodziny razem z innymi adoptowanymi dziećmi, a ten Allen jak mu odebrali Dylan to przerzucił się w swoim instynkcie drapieżcy na kolejną ofiarę, którą wkręcił w "żyjemy sobie razem, kwiatki, motylki i garnek złota na końcu tęczy". Allen nie jest święty i po prostu miał cholernego farta, że pomimo uzasadnionych dowodów na bardzo prawdopodobne popełnienie przestępstwa nie został oskarżony, bo młoda Dylan jak tylko usłyszała imię jej "ojca" zamierała i nawet słowa nie mogła wykrztusić i na tej podstawie uznano, że w sądzie będzie przeżywała traumę, której nie udźwignie. I ta trauma ciążyć jej będzie do końca życia, ale ma przynajmniej męża który ją wspiera i ona sama jest matką. Ale okej, Allen nie jest pedofilem! Jest po prostu skończonym sku***synem bez kręgosłupa moralnego i jest obleśnym dziadem, który powinien siedzieć w pierdlu i nawet nie miał odwagi wziąć udziału w dokumencie. On po prostu atakuje i oczernia, a kiedy przychodzi co do czego, to siedzi wystraszony jak mysz pod miotłą.
Poza tym zapomniałem dodać, że przez telefon do Farrow powiedział wyraźnie, że Mia dowie się "W SWOIM CZASIE" (to jego słowa), co robił przez te 20 minut na strychu, ale akurat teraz nie może jej powiedzieć, bo musiałby się przyznać przed nią, że jest winny, a tego wielki aktorzyna by nie przeżył, bo nawet resztek honoru nie posiada za grosz. Odpowiedzi Mia nigdy od niego nie uzyskała. Woody Alen - cyrk na kółkach, kłamca i chory zboczeniec. A pedofil to tak przy okazji.
Aż mi się przypomina piosenka z Pocahontas: "dzicy są, dzicy są, chyba to nie ludzie."
No ja akurat nigdy nie byłem jakiś jego megafanem. Coś mi tam w nim zawsze nie do końca grało.
Takie rzeczy zawsze wychodzą i będą wychodzić. Po obejrzeniu "Leaving Neverland" (już nie mnie oceniać czy stronniczy czy nie) jakoś zawsze wyłączam jak leci MJ. Dziwnie by mi się tego słuchało
A i tak niejedna osoba powie: ale trzeba oddzielić sztukę od autora! Taaa... jak? Zwykła ludzka przyzwoitość i empatia to uniemożliwia, bo wiesz co zrobił ten autor. Co miał w głowie, jak chore myśli i jak mocno krzywdził.
Pomijając epitety - o czym świadczy komentarz, że dowie się w swoim czasie? Przecież te rozmowy były nagrywane (przez obydwie strony) i widoczne było, że rozmawia z nią tak, żeby nie powiedzieć nic, co mogłoby go obciążyć/zostać źle zinterpretowane. Ostrożność w takich sytuacjach jest normalna i niczego nikomu nie udowadnia.
Gdyby nie robił nic niewłaściwego na tym strychu to by jej wszystko powiedział przez telefon. Nie mając nic do ukrycia byłby bardziej wylewny. Sama Farrow pytała się go kilkukrotnie, dlaczego nie może jej teraz tego powiedzieć co tam się wydarzyło. Jego słodkie wymowne milczenie można zinterpretować tylko na jego niekorzyść.
Nie, nie byłby. Oskarżonym osobom w różnych sprawach radzi się, by nie wdawały się w dyskusje z oskarżycielem, nawet, jeżeli nie mają niczego na sumieniu. Użycie niewłaściwego zwrotu, ironii, bezmyślne przytaknięcie, lub wdanie się w konflikt (możliwy skutek wdania się w dyskusję) - wszystko to może zadziałać na niekorzyść nawet krystalicznemu człowiekowi.
Inna rzecz - dokument pokazuje jedynie fragmenty tych rozmów, nie wiemy, co było powiedziane wcześniej/później, przy innej okazji; nie wiemy, czy Mia manipulowała rozmową, czy podpuszczała Allena, czy może wrzeszczała a jemu już się nie chciało tego słuchać. Może tak, może nie, ale nie bądźmy na tyle naiwni by uważać, że fragment rozmowy w stronniczym dokumencie udowadnia cokolwiek.