Dokument obejrzałam mając szczątkowe pojęcie o sprawie z założeniem, że dowiem się czegoś, co obciążyłoby Allena, co ciekawe, film wywołał u mnie skutek odwrotny od zamierzonego.
Seans niemożliwie się dłużył, nakręcono cztery odcinki, żeby opowiedzieć o rzekomym dwudziestominutowym wydarzeniu i późniejszej rozprawie. W pierwszym odcinku nie dowiadujemy się praktycznie niczego, cały oparty jest na domysłach, "przebłyskach" (cytując Dylan) oraz sytuacjach w gruncie rzeczy normalnych, jednak opowiedzianych w sposób tak emocjonalny, że mogły wydawać się zboczeniem (przykład: smarowanie dziecku pleców kremem przez ojca i dotknięcie pupy, które zdaniem Farrow trwało "kilka sekund za długo" - jaki ojciec seksualnie podchodzi do czyszczenia/smarowania/wycierania tyłka dziecku? Raczej większość nie zwraca na tę okoliczność najmniejszej uwagi, w czym dopatrzono się zboczenia). Drugi odcinek natomiast próbuje zrobić ofiarę z obecnej żony Allena, co do której nie ma żadnych przesłanek, że żyje jej się od 40 lat źle w małżeństwie. Jak Mia wspomniała, w dzieciństwie Soon Yi była wycofana, jest też cytowany fragment biografii Allena, w której mówi, że miał z nią najmniejszy kontakt, ponieważ się izolowała, sama zainteresowana twierdzi jednocześnie, że nigdy nie postrzegała partnera matki jako ojca. Następnie są przedstawiane "dowody" zboczenia reżysera: scenariusze, w których występują młode kobiety. Związki dorosłych kobiet ze starszymi mężczyznami, lub samo zainteresowanie młodymi dorosłymi nie ma nic wspólnego z zainteresowaniami kierowanymi w stronę małoletnich dzieci, dokument jednak sugeruje związek pomiędzy jednym a drugim.
Temat rozprawy przedstawiono równie śmiesznie - najpierw mowa jest o specjalnie wybranym renomowanym szpitalu dla dziewczynki, by potem zdyskredytować jego kadrę jako zmanipulowaną. Sprzeczności jest więcej i sama Dylan przyznaje się do kłamstwa - w pierwszym odcinku mówi, że ma niejasne "przebłyski" i nie pamięta molestowania przed sprawą na strychu, w ostatnim czyta swoj esej, w którym zarzuca ojcu wielokrotne molestowanie. Kolejnym kuriozum jest podważanie stanowiska psychiatrów Dylan na podstawie tego, że dziecko nie zdradzało zaburzeń psychicznych, podczas gdy na początku seansu mowa jest o tym, że od bardzo wczesnej młodości uczęszczała do dziecięcego terapeuty.
Eksperci, zwłaszcza w odcinku ostatnim, zamiast wypowiadać się w sposób merytoryczny co kilka minut wyrażają zbulwersowanie i opowiadają, jak źle czują się badając sprawę - rozumiem argumenty emocjonalne ze strony rzekomych pokrzywdzonych, jednak słuchanie gorzkich żali eksperta wpływa negatywnie na jakość dokumentu. Ponadto do strony przeciwnej "eksperci" odnoszą się zadziwiająco powierzchownie - wiele zarzutów komentowanych jest słowami "to nie jest prawda", po czym argumentacja się kończy.
Oskarżenie Allena o molestowanie jest szyte grubymi nićmi, historia jest dziwna - 57 letni mężczyzna nagle odkrywa w sobie pedofila i robi się nieuważny akurat w momencie, w którym głęboko zranił byłą partnerkę? Jedynymi "dowodami" przeciwko niemu są nagrane zeznania Dylan, które zostały podważone przez psychiatrów i na których dziewczynka ma stereotypowe odruchy kłamcy. W sytuacji, w której dowodów jest tak mało, tworzenie rozdmuchanej narracji o uwielbieniu Woodiego przez Nowy York, zainteresowaniu młodszymi kobietami (pełnoletnimi), zbyt dużej uwadze, jaką poświęcał swojemu dziecku działa na niekorzyść - zeznania dotyczące zdarzenia na strychu wyglądają jak kolejne wyolbrzymienie. Wrażenie sztuczności pogłębiają ckliwe scenki rodzinne z udziałem Dylan, jej męża i córki oraz Mii - są zadziwiająco podobne do scenek rodzajowych przedstawianych w paradokumentach.
Dowodów brak, rzetelności brak, obiektywizmu brak.
Powyższe braki uzupełnia jednak ckliwa narracja, która jak widać wielu osobom mąci osąd.
Mam te same refleksje, choć nie mam talentu by tak bezpretensjonalnie i z dozą wyrafinowanego eufemizmu o tym prawić. Film utwierdził mnie w przekonaniu, że ofiarą nie jest Dylan tylko Allen. Biedne dziecko zmanipulowane przez matkę faktycznie wierzy, że doznała krzywd albo w wyrachowany sposób łże dla odniesienie konkretnych korzyści, a może dla samego splendoru bycia ofiarą (syndrom Munchausena?) Niemniej , choć prawdy trudno dowieść, sam "dokument" żadnych dowodów nie przedstawia poza sztucznie rozhisteryzowanymi subiektywnymi ocenami. W zasadzie jest to świetny materiał by wnieść pozew o zniesławienie.
Na youtubie jest dostępny amatorski, ale całkiem udany dokument "By the way, Woody Allen is innocent".
Mimo, że jest to wypowiedź sprzed kilku miesięcy, to muszę się odnieść. Jako, że dopiero co obejrzałam ten serial i podobnie podchodziłam do obejrzenia go, z małą wiedzą o sprawie, jedynie tylko kilkoma wiadomościami jakie doszły przez te lata do mnie. Pierwsze zainteresowanie sprawą w latach 90. ominęło mnie ze względu na wiek, ale teraz powraca na fali innych skandali jakie wychodzą w związku z akcją #meetoo.
Mam wrażenie, że z autorem i odpowiadającymi mu w tym wątku to chyba znaleźliśmy się w jakiś zupełnie innych światach i oglądaliśmy zupełnie inny dokument, a te argumenty to jakaś żenada. Podobnie jak sam Allen jest żałosny i nie ma na tyle godności, żeby się przyznać do tego co zrobił. Sprawa jest oczywista, zadziałały pieniądze i to, że jest znany, prestiż i wiele innych czynników. Takie coś zdarza się ciągle, tym co mają pieniądze wiele rzeczy uchodzi płazem, bo mają pieniądze. Wystarczy, że druga strona zrobi jakiś mały, ludzki błąd, nie tak coś powie i temat będzie wałkowany bez końca, żeby z ofiary zrobić wariatkę, nieodpowiedzialną albo inną głupotę sprzedać naiwnym i odwrócić kota ogonem.
W normalnej sytuacji głupotą jest brać każdą czynność rodzica w stosunku do dziecka jako coś o podtekście erotycznym. Jednak tutaj nie była normalna sytuacja. Jaki rodzic tak nachalnie, namolnie, nieprzerwanie pilnuje dziecka, obserwuje je. Nie daje się bawić, i ma ponadto kilkoro więcej dzieci, ale na to dziecko konkretnie poluje i tylko jemu daje tyle uwagi. Rozumiem, że powszechne i normalne jest też np. trzymanie przez ojca za rękę córki podczas nocy poślubnej? Do tego jak najbardziej mogłoby dojść w przypadku obsesji, która nie zostałaby siłą przerwana. Najpierw twierdził, że nie interesują go dzieci, nie chce ich poznać a potem nagle obsesja na punkcie jednej dziewczynki? „Zamówionej” wcześniej blondyneczki? Siłą zabieranie dziecka z pokoju, mimo że i matka i Dylan nie chciały? Wmawianie, że matka nie ma dla niej czasu? „Zagarnianie” jej tylko dla siebie? Niewiarygodne. Nic dziwnego, że taki przybrany ojciec i jego obsesja sprawiły, że Dylan musiała chodzić, już jako mała dziewczynka, do terapeuty. „Specjaliści” ze szpitala, które wydało opinię, że nie było molestowania, sami sobie zaszkodzili i wystawili opinię. Zniszczyli dokumenty, dopuścili do tego, żeby sam głupi Łudi wydał o sobie oświadczenie, że oczyścili go z winy. Naiwność wierzących w prawdziwość opinii tego szpitala jest porażająca. Dziecka, w stosunku, do którego istnieje podejrzenie o bycie ofiarą molestowania, nie przesłuchuje się tyle razy. Chyba, że chce się wmówić mu kłamstwo i szuka najmniejszego punktu zaczepienia, żeby powiedzieć, że „kłamie”. Dorosłe kobiety po gwałcie nie są tyle razy przesłuchiwane. Wie to każdy rozsądny człowiek, a tym bardziej lekarz, który swój dyplom zdobył wiedzą. Chociaż może tacy „specjaliści” kupili gratis z flaszką wódki, a wcześniej kopali rowy tylko.
Co do obecnej jego żony to tak naprawdę nikt nie wie jakie relacje ich łączą. A przede wszystkim nie od 40 lat... Sami twierdzą, że wdali się w romans dużo później niż twierdzą świadkowie (pościel, prezerwatywy- chyba że dmuchali z nich balony...?). Świadkowie kłamią? Czy może ona jest w wyniku przeżyć zaburzona? Na pewno kłamie, że była ofiarą przemocy ze strony Mii, skoro inne dzieci tego nie potwierdzają. Zmanipulowana i naiwna wpadła w sidła starego capa? Może o to chodzi. „Była niewinna, nigdy nie miała chłopaka” – pewnie dlatego tak się jemu spodobała.
W wypowiedziach ekspertów w ostatnim odcinku nie zauważam jakiś przesadnie nieprofesjonalnych i nieadekwatnych emocji, czy stwierdzeń „ to nie jest prawda, bo nie”. Sprawa jest poważna i ewidentnie widać, że zadziałał pieniądz. Emocje są, chodzi o krzywdę na kilkuletnim dziecku! Nigdy go nie lubiłam, taki śliski typ. Jego filmy w większości powtarzalne, przegadane, mało śmieszne, jeśli w ogóle takie niekiedy miały być. Czy scenariusze jakoś naprowadzają na „zainteresowania” Allena? W tym wypadku może tak. Z obecną żoną związał się jak miała ok. 20 lat. Mało dziwne mogłoby być też to, że dopiero w tym wieku stał się pedofilem. Może obsadzanie i romansowanie na ekranie z małolatami przestało mu wystarczać. Dylan mu się spodobała, była od niego zależna itd. Może fizycznie mu się spodobała.
Na pewno widzieliśmy te sam serial dokumentalny? Brak dowodów? Brak rzetelności? Obiektywizmu? Wypowiedzi specjalistów, rodziny, opiekunek i innych osób to mało? Wszyscy nagle kłamią dla Mii czy Dylan, żeby pogrążyć „niewinnego” Łudiego? Szpital, który usuwa dokumenty czy zwolnienie pracownika, który nie pracuje jak góra chce, świadczy dobitnie o prawdzie, winie Allena i rzetelności śledztwa jakie wykonano w tym serialu i wcześniej. Obsesja, trzymanie twarzy na kolanach, leżenie razem w łóżku w bieliźnie z dzieckiem, nakazanie ssania kciuka, zaobserwowana przez świadków sytuacja podczas smarowania pleców, samo przyznanie się Dylan do tego co zaszło (na wideo i w wywiadach)- to mało? To tak jakby widzieć, że ktoś dźga nożem ofiarę i mówienie, że to nie on, on jest niewinny, jego tu nie ma.
Oskarżenie Allena nie jest szyte grubymi nićmi, cała sprawa jest za to zmanipulowana przez pieniądze i prestiż jaki posiada (bardzo przereklamowany swoją drogą). Nagrane rozmowy przez telefon to też mocny dowód. Pranie brudów przed kamerami, to doskonały wybieg Allena, osądzi ich opinia publiczna a nie sąd? On na to liczył. Dlaczego poddał się badaniu wariografem tylko w tym miejscu, w którym chciał? Skoro nie miał nic do ukrycia...
Każdy w tej sytuacji będzie osądzał inaczej, ale przy takiej ilości wypowiedzi różnych ludzi, związanych ze sprawą, nie można kłamać, że nie ma dowodów! Dowody są, ale są pieniądze, dzięki którym sprawa nie została do końca rozwiązana, a według wielu ludzi jest jednak oczywista. Zakłamanie, naciski, żeby zamieść to pod dywan to jest dowód. I trauma ofiary tych zdarzeń jest prawdziwa, niezmyślona. Nagranie wyznania Dylan nie jest „jedynym dowodem”, jej niechęć do spotkań później z „ojcem”, utrzymywanie tej wersji wydarzeń po latach to też bezsprzeczne dowody.
Litości. Myślenie nie boli, naiwność powinna być. Wypowiedź tylu osób niż nie znaczy, bo facet z pieniędzmi powiedział, że nic nie zrobił? Tanio kupił sobie fanów i obrońców. Filmy bez szału, facet neurotyczny, z gęby to taki „pożyteczny idiota”. Tak wygląda prawie każdy seryjny morderca, świr z planem zmiany świata zbrodnią, gwałciciel niewinnych, kanibal, socjopata, sadysta itd. Taki niepozorny, łamaga i fajtłapa, a naprawdę zdolny do wszystkiego, chyba żeby sobie to wszystko co na zewnątrz widać, zrekompensować.
Uznanie za normalność pewnych spraw zaprezentowanych w wypowiedziach świadków i ich zdaniem nienormalnych, mogłaby też świadczyć o tobie lehti0. Mamy rozumieć, że twoi rodzice gapili się na ciebie non stop, jedno z nich odsuwało cię od tego drugiego i to nie jest obsesja?
Gapienie się non stop, obsesja? równie dobrze to mogą być zeznania/opowieści pod tezę, subiektywne postrzeganie pewnych rzeczy. Mam ciągle z tyłu głowy komentarze na forum np. pudla w artykułach o Beckhamie, który daje buziaka córce, a na forum pełno komentarzy o seksualnych intecjach ojca.
samo obciążające jest to jak Allen się wił , ciągle pomawiał Farrow , rzucił się na bezbronną kobietę z dziećmi , niszczył i wykorzystywał wszystko i wszystkich i to go głównie obciąża , poza tym tam się wypowiadał prokurator i pracownicy rządowi , ci nie opłaceni , czego chcieć więcej ? Allen dla mnie już nie istnieje chociaż lubiłam jego filmy