W drugim sezonie AC postanowiono połączyć treść kolejnych dwóch tomów książki. Niewątpliwym plusem jest fakt, że w związku z powyższym istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że nie powstanie trzecia seria i nie będę musiała się męczyć.
W pierwszej serii cyberpunk i SF było tylko tłem, był oczywiście wątek transferu świadomości z ciała do ciała, zapis cyfrowy świadomości itd., ale głównie mieliśmy jakieś dramaty rodzinne i problemy sercowe. Miałam wrażenie że oglądam telenowele klan, a główny bohater zaraz podskoczy po cukier do sąsiedniego hotelu SI po drodze bzykając sąsiadkę i robiąc jej cyberdziaciaka. Ponadto jak to w Netflixie poprawność polityczna musi być, a wszystko podlane sosem pseudofilozofii, że niby ludzie nie powinni żyć zbyt długo bo im odbija, taka netflixowska głębia... Mieliśmy więc dobrego muzułmanina (w książce był wątek Sahryi, kolonii opanowanej przez muzułmańskich fanatyków i tortury w ich wykonaniu ) i katolików, którzy w sumie są okey bo ludzie nie powinni żyć tak długo i generalnie to mają rację (a to niby czemu nie powinni ja pytam?). Zamiana ciał i konsekwencje z tym związane mogły posłużyć do wygrania wielu ciekawych wątków, czego absolutnie nie wykorzystano. Nawet sam pisarz w książkach potencjału tego pomysłu nie wykorzystał do końca. Ja nie mówię, że mamy tu niewidomo jakie filozofie odstawiać, ale chcąc nie chcą rodzi się wiele pytań przy okazji takiego pomysłu jak transferu świadomości, a SF na tym polega. W pierwszym odcinku za to łopatologicznie nam wyłożono co to jest stos korowy, widz odnosi wrażenie, że wszyscy są idiotami łącznie z głównym bohaterem i zapomnieli w jakim świecie żyją. Końcowy odcinek to bajka dla dzieci, dosłownie. Słyszymy w tle historię miłosną jakieś księżniczki, jak to ginie, ale nadal czeka na swojego księcia itd. Widz został potraktowany jak pięciolatek do tego niespecjalnie bystry. Przerobienie głównego bohatera z pozbawionego złudzeń byłego żołnierza Protektoratu na rewolucjonistę i wspomniany wątek miłosny z Quel też mi się nie podobał, ale to może rzecz gustu, czytałam książkę i trudno pogodzić mi się ze zmianami w serialu. Z plusów aktor grający Kovacsa okey, materiał był słaby ale dał radę, wątek z hotelem SI nawiązującym do Poego też fajny, lepsze rozwiązanie niż w książce, a to rzadkość.
Druga seria ciągnie nudnawy wątek rewolucyjno-miłosny do absolutnego zmęczenia materiału, mamy telenoweli cd., zaginiony brat, syn marnotrawny, dzieciaczek w inny ciele bo zginął, nawet obcy ma swój dramat bo mu kokony rozstrzelali, zdecydowanie za dużo tego. I dalej mamy te wywody jak to ludzie stają się źli bo za długo żyją, serio? Największym hitem jest pierwszy kontakt na Świecie Harlana, ludzie pierwszy raz mają do czynienia z obca formą życia i od razu zaczynają do niej strzelać jak na dzikim zachodzie, nie żeby im zagrażała fizycznie, oni po prostu za długo lecieli, żeby teraz stracić kasę. Tak na chłopski rozum na planecie mogło być więcej obcych i wziąć odwet na oprawcach, ilu jest obcych tego nie mogli wiedzieć, konsekwencje mogły być natychmiastowe.
Niema tam żadnej refleksji, żadnej filozofii, choć w tym momencie jak najbardziej jest to zasadne, po prostu strzelamy. To podobno ma być SF, a ten wątek został potraktowany absolutnie marginalnie, to jest autentycznie straszne, głupie, bezsensowne, płytkie, a scenarzyści tego gniota są matami-psychopatami. Tutaj też upada teoria zła rodzącego się w ludziach z czasem, założyciele kolonii nie są jeszcze matami, stosy korowe powstały później dzięki technologii obcych. Czyli jak jesteś psychopatą to nim już zostaniesz, tylko taki wniosek mi się nasuwa. Zresztą widać to na przykładzie siostry Takeshiego, kiedy wszystkich zdradziła i skazała na śmierć w męczarniach też nie była matem. Może właśnie długowieczność pomogłaby ludzkości dojrzeć, zaczęlibyśmy myśleć długoterminowo, mielibyśmy więcej czasu na rozwój, bylibyśmy spokojniejsi, uważniejsi, wiedząc, że mamy więcej czasu na wszystko co ważne. Sam nowy Kovacs czyli Anthony Mackie jest drętwy, nudny, nie widzę w nim Kovacsa z pierwszej serii. Cała ta historia nie trzyma się kupy, taka wydmuszka, ani to ciekawe ani to śmieszne, nie lubię telenowel lubię SF. Podsumowując jedna wielka czarna dziura, zero logiki, zero refleksji, serial o niczym czyli dość częsty przypadek na Netflixie.