Jestem już po całym sezonie. Nie wiem dlaczego przemogłem się po 2 pierwszych odcinkach i dooglądałem do końca. Później jest lepiej ale szału nie ma. Serial jest całkowicie pozbawiony klimatu, główna rola kobieca jest po prostu słaba, kiepsko zagrana i przypomina to co widzieliśmy już setki razy- silną kobietę, która jednak potrzebuje męskiego ramienia, aby jej życie miało sens. Tyczy się to także i naszego Emisariusza-było, było chyba już nawet nie setki ale tysiące razy, gdy niby bezwzględny pozbawiony uczuć bohater, tak naprawdę jest zagubionym poszukiwaczem prawa i sprawiedliwości. Kolejny raz wielki potencjał popsuty kiepścizną scenariusza i reżyserii.
Fabularnie ten serial jest słabszy niż można było oczekiwać. Za fabułę, scenariusz, dialogi dałbym uczciwe 4/10 (ujdzie) albo 5/10 (średni), za realizację i stronę techniczną uczciwe 8/10 (bardzo dobry) albo 9/10 (wybitny), biorąc pod uwagę realia serialowe. Dlatego wyprowadziłem wspaniałomyślnie średnią 7/10 (dobry). Ja wiem, że to ocena niezwykle pozytywna, ale trzeba jednak docenić kilka pomysłów. Wciąż jednak czekam na inteligentne sf, zapięte na ostatni guzik, pod każdym możliwym względem. Altered Carbon ma zdecydowanie zbyt wiele wad i jest przede wszystkim adresowany do mniej wymagających widzów. Szkoda. Bo kilka korekt scenariuszowych mogło by zrobić różnicę.
Oj to możemy się nie doczekać.. SF wymaga jednak masy efektów, które są po prostu drogie (chyba, że mówimy o jakiejś post apokalipsie). Widziałeś the Expase? Nie jest to może dopieszczona perełka, ale ogląda się dobrze i czujesz, że jednak producenci nie mają cię za skończonego idiotę.
A co do klimatu, choć kowbojskie sf mnie jakoś nie kręci, to firefly miał to coś..
Właśnie obejrzałem dwa odcinki Counterpart. Dużo dojrzalsze sf, choć też niepozbawione wad. Ale Simmons robi różnicę.
Mógłbyś mnie wprowadzić w nowoskalę i wyjaśnić precyzyjnie, czym jest poziom "Mrocznej Wieży"? Bo niestety nic mi to nie mówi.
Rozumiem, że stereotypy nie każdemu przypadają do gustu, ale te były dobrze wyjaśnione: w pewnym momencie padają słowa "niebezpieczeństwo zbliża ludzi". Tu mamy jeszcze dodatkowy element, mianowicie Kowacs nosił skórę kochanka Ortegi, jakaś chemia musiała więc między nimi zaistnieć. Również silny związek rodzeństwa był w pełni uzasadniony traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa.
Inna inszość, że pisanie powieści czy też kręcenie filmów z akcją umiejscowioną w dalekiej przyszłości, to bardzo trudna sprawa. Dokładnie chodzi o kreowanie całkowicie nowego społeczeństwa, wyznawanych wartości i interakcji międzyludzkich. Aby przekonać czytelnika/widza do swojej koncepcji, muszą istnieć wspólne mianowniki z zachowaniami powszechnie nam znanymi, zachowaniami prymitywnymi. Gdy tego brakuje, wtedy ludzie traktują opisany świat jako odrealniony i mało przekonujący. Czasami autorzy sci-fi w wywiadach podkreślają jak trudne to zadanie.
Jest to porównanie a nie skala do filmu z wysokim budżetem, dobrym szkicem fabularnym i wizualnie dopieszczony, ale zniszczony tandetnością fabuły i słabą reżyserią. Ponieważ każda ocena jest subiektywna, moje porównanie odwołuje się w oczywisty sposób do mojego doświadczenia.
Taaa a to, że ten były komandos oddziałów uderzeniowych Protektoratu, który jak sam stwierdza uczony był nie odczuwać litości jest taki kochliwy, opiekuńczy i życzliwy.. Nikt nawet nie starał się jego braku obojętności w żaden sposób ukryć, za choćby odrobiną subtelności, już chyba Arnold w gliniarzu w przedszkolu był bardziej swoją "przemianą" wiarygodny. A ta główna bohaterka to chyba pisana była pod Michelle Rodriguez, ale z jakiegoś bliżej nieznanego powodu jej nie wzięli, w sumie grała by po prostu to co zawsze.
Last but not least, przyszłość, facet przeniesiony o 250 lat w przód i...i nic jakby się obudził po nocnej drzemce. Wszystko wie, wszystko rozumie. Jest taki słaby bo słaby serial (przykro mi ale nie mam ochoty spędzić kilkunastu minut na wyszukiwaniu tytułu) o policjancie niewinnie skazanym, który wychodzi z więzienia po kilkunastu latach i trafia do świata komórek i internetu. Chyba jego zmagania z rzeczywistością są większe niż kogoś wybudzonego po kilku wiekach.
Już niskobudżetowe Expanse oferuje i ciekawszą fabułę i dużo lepsze cyberpunkowe środowisko i wcale niezłe efekty, które mnie osobiście w pełni przekonuje, a to wszystko bez większych fabularnych niedociągnięć i idiotyzmów (fyferdziesiąty któryś wiek i walczą na miecze, a rebelianci wyglądają jak...no jak po prostu rebelianci z każdego holiłudzkiego filmu)
expanse cyberpunkowy? naciągana teoria bo oryginalna książka z cyberpunkiem nie ma za wiele wspólnego
Masz rację, że to jest sztuka przekonać do swojej wizji przyszłości. Trzeba to umieć, trzeba mieć gruntowną wiedzę historyczną, ekonomiczną, socjologiczną, psychologiczną, filozoficzną, matematyczną etc. I trzeba mieć talent. Tutaj twórcom chyba tego trochę zabrakło. I dlatego ta wizja jest taka, jakby to rzec, płaska.
Dzisiaj obejrzałem dwa odcinki nowego serialu sf o tytule Counterpart. Duuuużo dojrzalsze. Simmons to klasa sama dla siebie. To też ma wady, ale widać, że komiksowe chwyty twórcom tego serialu nie są zbyt bliskie. I wcale nie znaczy to, że niekomiksowe sf musi być niestrawne. Wprost przeciwnie.
Częściowo się zgadzam. Jestem dokładnie w połowie i dostrzegam tendencję spadkową. Dwa pierwsze odcinki wg mnie miały moc, zapowiadały ciekawą historię pokazaną w sposób wyjątkowo atrakcyjny wizualnie. Niestety poziom nie został utrzymany. Nie wierzę postaciom, policjantka od początku działa mi na nerwy i jej porobiona twarz. Aktorsko jeszcze się broni Kinnaman, ale on sam jeden nie jest w stanie unieść na swoich szerokich barkach tworu jakim jest ten serial.
Później jest trochę lepiej, przyzwyczajasz się do zawodu i oglądasz jak każdy przeciętny serial. Jest kilka twistów fabularnych, nic czego w sumie nie można się domyślać, ale jest ciekawiej.
Heh muszę przyznać, że po raz pierwszy podczas oglądania serialu przewijałam niektóre sceny (bzdurne i przeciągnięte bijatyki) a nawet cały odcinek - 90% 7 odcinka to pretensjonalna mowa trawa. Zastanawiam się nad książką, może ona lepiej do mnie trafi.
Kilka dni temu skończyłem czytać książkę i teraz oglądając serial nie mogę zrozumieć czemu scenarzyści odjechali od fabuły książki. Jestem w trakcie 4 odcinka i szczerze mówiąc oglądam to trochę na siłę. Książka wciąga od początku do końca tutaj wstawili wiele zapychaczy zupełnie niepotrzebnych.
No właśnie zastanawiam się czy sięgnąć po powieść. Przyznam, że o całej serii usłyszałem dopiero po promocji ekranizacji, warto?