Wtórność straszna, nic nowego, zero oryginalności...... netflix niestety obniża loty
Jak słyszę te tandetne texty Pani Policjant to mam ochotę rozwalić telewizor...:)
Altered Carbon na pewno nie jest jednym z nich. To raczej serial dla nastoletnich onanistów i nastolatek przekonanych o sile miłości.
Dobre zarty. Dorosnac do infantylnie plaskiej, glupiej bajeczki o cyganach z lasu z mudzynka na czele. Wez sie nie osmieszaj czlowieku.
Zgadzam się - seriale mają te przewagę nad zwykłymi filmami że można w nich pogłębić postaci, pomeandrować w scenariuszu, pokazać trochę więcej kreowanego świata. Tu tego nie ma, drewniane dialogi, jakieś na siłę powsadzane sceny walki. Szczucie cycem dla ludu na każdym kroku. Nawet ta chwalona przez wszystkich wizja SF wygląda jak posklejana z tego czego nie zużyli wcześniej inni. Stary dobry Blade Runner sprzed 40 lat ma więcej klimatu niż toto. Obejrzałem 2 odcinki i jakoś nie mam ochoty na więcej. Raczej marketingowy bling bling produkcyjniak niż dzieło z wyobraźnią. Piszę bez satysfakcji bo liczyłem na coś odświeżającego w SF.
Jak bym słyszał siebie. Dokładnie mam to samo. Obejrzałem trzy i mam dosyć. Poplątanie z pomieszaniem, a od kolorowych technologi i innych dziwactw aż się dźwiga. Wszystko to jakieś wtórne i zamotane do granic...
edit:
zerknąłem na następne odcinki i robi się deczko rezolutniej i ciekawiej, choć filmidło zmierza niestety (dla mnie bo nie lubię) w komiksowe rewiry. Rozpoznaję inspiracje wojowniczą księżniczką Xeną poklejone z Matrixem. Być może dlatego że w obu filmach było X w tytule ;-). Pojawiło się też miejscami coś na kształt poczucia humoru także nie wiem sam czy dodawać punkt czy nie...
Wtórność? Ale w czym się przejawia? Bo nie kojarzę wielu filmów, powieści umiejętnie radzących sobie z przenoszeniem świadomości (chyba jeden z najtrudniejszych tematów, obok przenoszenia się w czasie w historii sf). Nie ma też wiele filmów które łączą skomplikowany wątek kryminalny z mroczną wizją przyszłości (no może nieźle to wygląda w cyklu Roboty Assimova, ale tego jeszcze nie sfilmowali, poza tandetnym, według mnie I,Robot). Mało też jest w sf postaci tak złożonych jak Takeshi Kovacs, żaden z niego wyzwoliciel uciśnionych, ale szwarc charakterem też nie jest. Sorry, ale Rick Deckard z Blade Runera to jest dopiero płaska postać, chociaż zarówno film jak i książkę bardzo lubię, a Harrison Ford zagrał to rewelacyjnie.
W każdym razie według całkiem dużej grupy ludzi Altered Carbon to naprawdę wyjątkowo udany cyberpunkowy sf, a serial na miarę dzisiejszych możliwości technicznych i ograniczeń komercji według mnie wypada całkiem dobrze (oceniam po dwóch odcinkach).
No właśnie, oczekiwania były ogromne i chyba możliwości też. Jednak coś nie "trykło", nie wciąga tak jak by mógł, po skończonym odcinku nie ciągnie mnie do następnego, a to chyba kwestia reżyserii? Co do głównego bohatera, wybór aktora i budowanie postaci wydaje się nieco "drewniane". Kwestia cyberpunka - to puki co (3 odcinki) - mało tego jest i mały ma wpływ na fabułę. A że ktoś gdzieś chwali to kwestia drugorzędna, mamy swoje odczucia i się nimi dzielimy.
No cóż netflix zrezygnował z takich innowacyjnych seriali jak Sense8 czy Marco Polo a poszedł w typowy schemat.. Podczas oglądania miałem wrażenie że oglądam ulepszony reboot Johnnego Mnemonica.
Ja jestem rzeczywiście odrobinę rozczarowany, bo czekałem na ten serial i oczekiwałem czegoś po prostu dojrzalszego. A fabularnie to jest historia bez wodotrysków. Niczym mnie nie zaskoczyła, nie jest ani głęboka psychologicznie, ani przenikliwa, ani odkrywcza, ani prekursorska. Ot, taka sobie historyjka. Dzisiaj zacząłem też oglądać Counterpart i tutaj wrażenie jest inne, bo i rzecz jest właśnie dojrzalsza. Szkoda, że Netflix, bo skasowaniu Sense8, skupia się na wychodzeniu naprzeciw gustom masowym, zamiast od czasu do czasu, dla poprawy prestiżu, wyprodukować serial sf nieco ambitniejszy.