Jak dla mnie, to był chyba najlepszy odcinek do tej pory.
Wątek rodzinki, częstującej gości ludzkim mięsem był faktycznie, pierwsza klasa. Do tego oglądając Frances Cornoy jako szaloną mamuśkę, miałem cały czas ciarki na plecach. Miło było zobaczyć powrót Evana, chociaż nie spodziewałem się że znowu zagra postać historyczną.
Ogółem, kolejny raz się zawiodłem, bo mam wrażenie, że każdy nowy odcinek jest jeszcze krótszy od poprzedniego. Przynajmniej nie muszę oglądać 20 minut reklam, jak amerykańscy widzowie, nie wiem jak z tym jest na polskim FOXie.
W każdym razie promo do 6 epizodu pokazuje, że zerwie on z całą tą formułą serialu paradokumentalnego, więc mam nadzieję, że sporo się będzie działo i ten obiecywany twist zrzuci mnie z fotela.

Samo zerwanie z formą paradokumentu to już jest ciekawy obrót sprawy, mimo iż wszyscy się tego spodziewaliśmy. Tak jak większość z Nas przypuszczała, My Roanoke Nightmare to program TV puszczany w programie TV. Genialne. Szkoda tylko, że nie prowadzi go Billie Dean Howard. Bardzo na to liczyłem...
Wiele osób bało się, że marnują aktorów przed kamerami np. Lily. A ona grając tak mało, świetnie daje radę! Mi odcinek podobał się bardzo. Nie ukrywam, że historia rodziny i mamuśki od słodkiego mięsa bardzo mi przypadły do gustu filmowego. Aż żałuję, że postać Cornoy nie została wprowadzona wcześniej, po prostu ją uwielbiam. Postać Evana.... Nie wiem. Niby tak napisana, niby historyczna... Ale jakoś nie zachwycił tak jak zawsze, niestety. Liczyłem na więcej. W tym odcinku zrobiono już taki typowy, a zarazem wyjątkowy ruch dla AHS. Bo nawrzucali jak zwykle milion wątków, ale tak szybko je wszystkie wyjaśnili. Czyli uczą się na błędach :P

Podejrzewam, że skoro program My Roanoke Nightmare został już wyemitowany, to w przyszłym tygodniu dostaniemy już naszą ukochaną czołówkę, oraz pełną akcję w czasie rzeczywistym oczywiście. Co jest świetne. Kolejna dawka świeżości.
Nie mam pojęcia skąd tyle marudzenia na ten sezon. Jest zdecydowanie lepszy od 4 oraz 5, a to jeszcze nie koniec!

Sezon może jeszcze nie powala, ale jest naprawdę przyzwoity, bardzo krwawy i nieźle prowadzony. Kathy Bates, Frances i Denis O'Hare - jak zwykle klasa. Pomysł z dzikimi dziećmi rodem z filmu Mama - bardzo spoko, mam nadzieję, że jeszcze wrócą.
Co do japońskiego połamańca - mi się ten motyw spodobał, kojarzy mi się raczej z postacią z Martyrs, a jest to jeden z moich ulubionych filmów. :) Co do Evana - byłam przekonana że będzie świniogłowym :) Tak jak poprzednicy, po prostu uwielbiam jego akcent, muszę przyznać, że jest on przeze mnie w całej serii mocno niedoceniany, ponieważ dopiero kreacja z AHS Hotel mnie zachwyciła. Tylko dlaczego on jako jeden z nielicznych duchów, nie jest odbiciem siebie z chwili morderstwa? pozostali mają rozpłatane czaszki, spalone ciało, pourywane ręce.
Zastanawiam się czy doktora do życia przywróciła szamanka-Gaga, czy zrobią może nawiązanie do sezonu trzeciego i wiedźmy granej przez Lily?
Zastanawia mnie ciągle postać Prischilli i oczywiście to, jak dalej zostanie poprowadzona fabuła. Zabieg z zerwaniem programu paradok. świetny, bo pierwszy głód został zaspokojony, dość obszerne wprowadzenie do całej historii domu i lasu.
Zaczynam się coraz bardziej niecierpliwić na każdy następny odcinek ;)

A ja jestem nieco rozczarowana.
Dla mnie ten odcinek to przede wszystkim epatowanie okrucieństwem. Eskalacja przemocy osiągnęła niebezpiecznie wysoki poziom. Nie chciałabym, żeby tak klimatyczna seria jak AHS przeistoczyła się w tani horror kategorii B.
Evan Peters... Hmm, chyba trochę poniżej oczekiwań. Nie wypadł zbyt przekonująco ani jako gej, ani jako fanatyczny pasjonat sztuki.
Poza tym za mało Kathy Bates, ale ten niedostatek zrekompensowała świetna Frances Conroy.
Zaczyna mnie irytować Paulson z wiecznie zbolałą i wykrzywioną twarzą. Ubogimi środkami aktorskimi dysponuje Sarah w tym sezonie.
Jestem bardzo ciekawa tego słynnego już zwrotu akcji zapowiadanego na 6 odcinek. Wyobraźnia scenarzystów zdaje się być nieograniczona, więc moje oczekiwania są ogromne.

Najlepszy odcinek do tej pory sezonu 6! Akcja non stop, spooky babka z Grudge świetnie wpasowała się w klimat, śmierć Eliasa niezła, synek Bates (nie wiem jak ma na imię, chyba go jeszcze nie podali?) wrzucający własną matkę w płomienie, Mott w tunelach rodem z filmów Burtonowskich (i przy okazji nawiązanie do 5 sezonu) - wszystko na plus. Na taki odcinek czekałam!!

"Od jakiegoś czasu wiadomo, że w 6 odcinku będzie jakiś mega, super, hiper, gigantyczny plot twist i wszystko właśnie na to wskazuje, bo jakby nie patrzeć na chwilę obecną historią się wyczerpała. Trochę niepokojący jest ten happy end i liczę, że ten szósty odcinek serio zwali mnie z nóg. "
Zobacz promo do 6x06. Jest co prawda króciutkie ale i wymowne. Jest pewna teoria, o której szepczą fani, jakoby to, co się rozegra w odcinkach 6-9 będzie historią łączącą się z 1-5 z tymże pokazanej z perspektywy innej postaci, która to może się okazać łowcą duchów.

https://www.youtube.com /watch?v=zmJkhvEcqhk
Promo ep6

czekam z niecierpliwością na 6 odcinek, bo jak dotąd ta cała konwencja dokumentu do mnie nie przemawiała i bardzo się ciesze, że od 6 odcinka mają ponoć wrócić do starej formy z porządnym intro jak na ten serial przystało. Zobaczymy co to będzie :)

Mi ten wątek z klątwa podobał się najbardziej z całego odcinka :-)