Czy tylko ja uważam, że Ania to mała, zepsuta osóbka z przewagą wad niż zalet? Wydaje mi się, że totalnie nie baczy na uczucia innych, myśli tylko o sobie (na przyjęciu u ciotki Barry nie zauważa roztargnienia i smutku Diany, jej najlepszej przyjaciółki, a sama podnieca się przyjęciem), jest strasznie dramatyczna i lubi zrzucać winę za swoje czyny na innych (zafarbowała sobie włosy na zielono, ale krzyczy na Marylę, że ta każe jej iść do szkoły w nowej fryzurze), egoistyczna i zazdrosna (kiedy Gilbert ma dodatkowe lekcje w szkole, bo chce pójść na medycynę, ta na niego wrzeszczy) oraz strasznie wścibska (pisanie listów za Mateusza, a potem wielki smutek, że się na nią wkurzył - no szok, Aniu, kurde szok). Uważam, że wciąż zajmuje się tylko swoimi uczuciami i wykazuje ogromną nieuprzejmość wobec innych oraz narcyzm. Może i jest inteligentną dziewczynką, ale to jej jedyny pozytywny przymiot, zważywszy na to, że jest brzydka, pod względem wyglądu i charakteru. Miałam nadzieję, że w 1 sezonie to tylko przejściowe zachowanie z racji tego, że odeszła z sierocińca i musi się zaaklimatyzować, ale w 2 sezonie jest jeszcze gorsza.
Ogólnie rzecz biorąc to tak ;) jest strasznie wkurzająca niekiedy a najbardziej działa mi na nerwy jej stosunek do Jerry'ego. Raz go przytuli, a raz się na niego drze i się na nim wyładowuje, w zależności od humoru. A jej zachowanie na pierwszej lekcji z panną Stacy... ktoś powinien dać jej w twarz w tym momencie.