Dzisiaj skończyłam oglądać 1 sezon Ani. Autorzy postanowili pokazać, że problemy nawet te najmniejsze dla takiej osobowości jaką jest Ania porafią być najwiekszym dramatem. Taki zabieg artystyczny i uważam, że nawet udany. To jej historia więc się rządzi jej własnymi prawami.
Ale musze po powiedzieć. Już dawno nie robiłam tylu face palmów oglądając film czy serial. Aż sie załamałam jak wiedza a raczej jej brak o podstawowych rzeczach potrafi zmienić wszystko.
Apogeum śmiechu przez łzy miałam ogladając odcinek o okresie. Jezus Maria, serio Ania? Serio? XD
- Marylo ja UMIERAM!!!
- Nie umierasz to normalne. Stałaś sie kobietą.
- Ty też to miałaś???
- Tak, przez wiele lat.
- Lat?!? To ja już wolę umrzeć.
No więc emotikon XD całkowicie oddaje moje emocje podczas takich scen. Bo scena sceną ale w sumie pomyślałam sobie że gdyby nie poważna rozmowa z moją mamą na długo przed moim pierwszym okresem byłabym tą samą, może mniej rozhisteryzowaną Anią dla ktorej świat się skończył :D