Czasem tak jak Ania, jestem przerażona niechęcią ludzi do zmian i krytykowania czegoś tylko i wyłącznie dlatego, że jest inne. Rozumiem, że komuś serial może się nie podobać. Ale skreślać go tylko dlatego, że nie jest taki sam jak książka? Naprawdę? Moim zdaniem serial jest wspaniały, ma świetną fabułę i scenariuszowo - pod względem dialogów oraz bohaterów wymiata. Traktuję go bardziej jako serial zainspirowany przygodami Ani, niż jako ich dokładne odwzorowanie. Naprawdę byłoby to dla Was takie ciekawe, gdyby serial był DOKŁADNIE taki sam jak książka lub podobny do serialu z 1985? Ania, nie Anna wprowadza coś nowego, rozwija mnóstwo ciekawych wątków i dla mnie osobiście jest to fascynujące.
To samo tyczy się głównej bohaterki. Dużo tu krytyki, że Ania jest inna niż w książce, że Ania jest strasznie irytująca, albo o zgrozo jeden z komentarzy brzmiał, że Cuthbertowie faktycznie powinni ją odesłać bo jest okropnym dzieckiem. Fakt, Ania nie jest najłatwiejszym dzieckiem ale właśnie o to chodzi w tej postaci. Ma nas irytować, wzruszać, śmieszyć i inspirować. Być może jednych będzie irytować cały czas - i mi czasem trudno było znieść paplaninę Ani albo tego, że nie uczy się na swoich błędem. Ale to wciąż jest DZIECKO, niesamowicie mądre i inspirujące! I ja właśnie dokładnie tak wyobrażałam sobie Anię.
Kolejna krytyka tyczy się "poprawności politycznej" co również jest dla mnie zaskakujące, bo nie wiem czy wiecie ale w tamtych czasach ludzie właśnie z takimi problemami musieli się mierzyć. Dlaczego więc serial miałby ominąć ten problem, zwłaszcza, że serial uczy nas jak mieć OTWARTY umysł?
Żeby nie było, widzę wady tego serialu. Zwłaszcza w 2 sezonie uwypuklają się one mocniej niż w 1. Przede wszystkim to co denerwuje mnie najbardziej to to, że w prawie każdym odcinku musi wydarzyć się jakaś tragedia. Bywały momenty, że 2 sezon był aż przesycony tymi smutnymi wydarzeniami i faktycznie gdzieś w sercu brakowało mi choć jednego odcinka, gdzie poczuje się znów tą lekkość.
Mimo to, rozumiem, że serial ma trochę taki zamysł - każdy odcinek to nowa przygoda z którą musi się zmierzyć Ania.
Z zapartym tchem czekam na 3 sezon Ani i miejmy nadzieję, że twórcy poradzili sobie z problemem, który trochę zepsuł sezon 2.
Nie przeszkadza mi, że serial nie jest idealnym odwzorowaniem ksiazki. Nowe przygody były ciekawostkami. Lecz im więcej sezonów tym coraz mniej z ksiazki. W trzecim sezonie nie ma już ani jeden sceny z powiesci. Poprawność polityczna jest troche denerwująca, ale do przeżycia bo kiedyś ludzie nie mieli tak łatwo jak my. Jestesmy przywyczajeni do wolnosci, którą dawniej ludzie wywalczyli. I coś co dla nas teraz jest banalne kiedys było nie do pomyślenia. Lecz trzeba zachować umiar.
Jednak trzeci sezon trochę przebrał miarę według mnie. Co za duzó to nie zdrowo. Przeładowanie umoralniającymi sytuacjami jest męczące.
Rozumiem dlatego wszystkie Twoje argumenty do mnie przemawiają. Mój post bardziej tyczył się osób, które faktycznie porzuciły serial głównie ze względu na jego dużą odmienność od powieści już w 1 sezonie - szkoda, że nie dali mu szansy tylko z tego powodu. Nie oglądałam jeszcze 3 sezonu - wiem, że miał już premierę w telewizji, na Netflixie dopiero w styczniu 2020. Trochę się martwię po Twoim komentarzu, bo już w 2 sezonie było zbyt dużo umoralniających sytuacji, skoro w 3 jest ich więcej - może być naprawdę męcząco. Co do poprawności politycznej powiem szczerze, że o wiele bardziej mnie boli ona w produkcjach dziejących się we współczesności, niż akurat w tym serialu, który rozgrywa się w XIX w. Takie były wówczas problemy, z tym ludzie musieli się zmierzyć, dobrze, że tego nie pominięto, był to w końcu element tamtejszej rzeczywistości. Dziś jednak jest tak duża tolerancja, że ukazywanie tego wciąż jako problemu i wpychanie na siłę wszędzie gdzie się da jest faktycznie męczące.
Zdecydowanie łatwiej mi oglądać na Netflixie, ale nie mogłam się doczekać. To serial przede wszystkim dla młodzieży. I ma uczyć. Może jestem już za stara?;)
Do odcinkow z pierwszych dwoch sezonów chetnie wracam. Trzeciego sezonu chyba powtórnie nie obejrzę. Chociaż może mnie twórcy zaskoczą? Zostało jeszcze 3 odcinki do końca. Ale póki co oprócz tańca Ani i Gilberta, oraz spotkania na festynie nie ma fajnych z nimi scen wspólnych. Trzeci sezon przeładowany jest walką z wolnością slową, nierówności pomiędzy płciami oraz nietolerancji wobec Indian i Murzynów.
Na podobnej zasadzie był serial "Muszkieterowie". Postacie z książki miały własne nowe przygody, ale z widoczną inspiracją z książki.
U Ani jest coraz wiekszy przesyt poprawności i umoralniania. Jeśli będzie czwarty sezon to obejrzę. Jednak na ten sezon czekałam długo i jestem z lekka rozczarowana.
"W trzecim sezonie nie ma już ani jeden sceny z powiesci."
A nieprawda, bo jest! Zakatarzona, zasmarkana Ania piecze ciasto, przypadkiem rozbija flakonik z wanilią i szuka w spiżarni nowego. Znajduje buteleczkę z napisem "Najlepsza wanilia" i dodaje do ciasta. Ciąg dalszy znamy wszyscy ;)
Różnica jest taka, że w książce Ania piecze ciasto dla pastorostwa, a w filmie - na festyn.
Poza tym trzeci sezon naprawdę mi się podoba, o wiele bardziej niż drugi. Akcja toczy się praktycznie tylko w Avonlea, gdzie też sporo się dzieje, ale ogólnie mam wrażenie spowolnienia tempa, co wychodzi serialowi na dobre. Ten sezon nie jest tak naładowany tragediami i dziwnymi zwrotami akcji, mamy za to pierwsze szkolne flirty (puszysta Tillie ma aż dwóch adoratorów), bucowate zachowanie Billy'ego, bunt Priscilli i Diany, wreszcie poważną sprzeczkę dwóch przyjaciółek. Jak dla mnie - trzeci sezon jest świetny. Taniec Ani i Gilberta - widać taką chemię, że dech zapiera, między nimi aż iskrzy! Za to wk..wia mnie Winifred, za całokształt. A, i nowy image Ani, uczesanej i ubranej przez Ciotkę Józefinę - no cud, miód i orzeszki. Wreszcie widać, jak piękną - choc niezbyt ładną - kobietą jest Ania.
[["W trzecim sezonie nie ma już ani jeden sceny z powiesci."
A nieprawda, bo jest! Zakatarzona, zasmarkana Ania piecze ciasto, przypadkiem rozbija flakonik z wanilią i szuka w spiżarni nowego. Znajduje buteleczkę z napisem "Najlepsza wanilia" i dodaje do ciasta. Ciąg dalszy znamy wszyscy ;)]]
Ok. Zapomniałam o tej scenie. Ale to jest kropelka z książki.
Właściwie to Anie uczesał Cole, a nie ciotka Józefina. Tak mi sie wydaje. Wygladała nawet ładnie. Ale te fryzury "na ptasie gniazdo" ogolnie były okropne i oszpecały. Ale Ania najlepiej wygladała wlasnie na festynie, rozpuszczone włosy zebrane w kokardę no majstersztyk. Świeżo i powabnie. Gilbert strasznie głupio wyglada przy Winifred. Aktorka ją grająca pewnie jest z 5 lat starsza od niego. I to widać. W dodatku nie pomaga jej zachowanie. Taka zmanierowana panienka z dobrego domu.