Chór "postępowych" krytyków pieje z zachwytem o ciemnoskórych odtwórcach ról postaci historycznych. Coraz bardziej mam wrażenie, że takie "dowartościowywanie" ciemnoskórej społeczności Zachodu jest w istocie zakłamaniem. Działaniem pozornym, które daje plasterek na sumienie. Bo gdzie był Zachód, gdy wyżynano milion Tutsi w Rwandzie? Dlaczego nie prowadzi się akcji szczepień dzieci w strefie równikowej Afryki, aby uchronić przed malarią (podobno jest to 8 $ od osoby)? Dlaczego wciąż ludzie umierają z głodu lub niedoboru wody pitnej, gdy nie jest to kwestia techniczna, a finansowa? Równocześnie toleruje się tam krwawe reżimy, bo panują nad terenami z cennymi złożami naturalnymi choćby koltanu i kasyterytu, jak w przypadku Konga. Nie obchodzi Was to? To nie używajcie telefonów komórkowych, bo były potrzebne do ich wyprodukowania.