Nie wiem kiedy ostatnio (jeśli w ogóle) widziałem serial z taką prędkością budowania historii.
Na Netfliksie każdy odcinek innej produkcji na te męczące dłużyzny, które mają chyba jedynie podciągać licznik czasu, czyli gapienie się przez okno, tańczenie do muzyki na winylu, picie wina, należy i odjazdu z dramatycznym zestawem dźwięków, łażenie w te i we wte, gadki o smętach. Zresztą każdy z nas to zna.
Tutaj właściwie zero takich scen, a wręcz są momenty, gdy przez pokazówki białego wywiadu mamy przesyt informacji w scenie na sekundę.
I tylko za to szanuję ten serial, bo historia taka sobie, ale nie męczy - a to już sukces.