Drugi z rzędu bardzo dobry odcinek, istnieje spora nadzieja, że sezon ocali się pod koniec. Na plus brak Olivera i reszty tych jełopów a skupienie się prawie w 100% na Dragonie. Nie jest to może patrząc po serialach i filmach ogólnie oryginalny złoczyńca, ale w Arrow ktoś na pewno nowy. Bardzo sprawnie przedstawiony origin i psychologia Diaza, rewelacyjny Acevedo którego kreacja (tak jak było przy Emersonie) nabiera sensu dopiero przy głębszym jego poznaniu - tym razem stracił też spokoj i wypuścił uśpioną w sobie bestie :D Co prawda niektóre sceny wyszły drętwo i sztucznie a całość nadal jest najeżona logicznymi wpadkami, ale tą wariacje na temat "Mafii" oglądało się świetnie. Plus za chyba największą brutalność jakiej może dopuścić się serial. Jeśli teraz skupią się centralnie na rywalizacji między Dragonem a Oliverem to będzie dobrze.
"Na plus brak Olivera i reszty tych jełopów a skupienie się prawie w 100% na Dragonie."
Zgadzam się co do braku jełopów (chociaż sceny z Felką i Curtisem wybijały mnie z rytmu akcji z wątku głównego tego odcinka, czyli Ricardo i jego podróży ku lepszemu jutru). Podobało mi się też, jak Oliver przewijał się jako 'duch' na którymś tam planie np. w tv i komentarze odnośnie akcji GA. Sądziłem, że utrzymają to przez cały odcinek ale na koniec jednak Oliver wyskoczył jak Filip z choinki, aby podratować martwiącą się Felkę. Nie, że było to złe ale szkoda, że przez cały odcinek nie było takiej 'zajawki' z Oliverem.
W sumie odcinek nie oglądało się źle ale ja naprawdę nie mogę znieść tego.. Ricardo (ja jednak się nie zgadzam, że Ben zyskiwał dopiero przy głębszym jego poznaniu - aktor odwalał dobrą robotę od samego początku, koleś ma to coś, tą charyzmę a później tylko postać zyskała dzięki flashbackom na koniec; przy Ricardo od samego jego pierwszego wystąpienia śmiałem :P). A jeszcze ta kwestia o 'smoku' w sobie.. lololo, ktoś ze scenarzystów naczytał się za dużo pewnej książki o Hannibalu Lecterze z pewnym kolorowym 'smokiem' xD I nawet na koniec mieliśmy podpalone ciało :P To był (nieudolny?) ukłon dla Thomasa Harrisa, mówię Wam :P
No ale plusem było to, że skupiono się na tej postaci i że dodano mu trochę 'charakteru', bo koleś był nołnejmem do tej pory. Plusem też jest, że rozeszło się o jakąś super uber hiper mafię bo w Arrow zawsze chciałem za przeciwnika jakiegoś 'zwykłego' gangstera (a tutaj nawet to odpicowali). Nie mniej po seansie pomyślałem też, że szkoda, że Promek nie miał takiego odcinka w zeszłym sezonie a taki uber Ricardo go dostał :/ W czym on niby jest lepszy od Promka, że go tak faworyzują? :/
Aha, fejk Laurel z jej fejkową peruką.. przy paru scenach po prostu nie mogłem inaczej jak śmiać się - ktokolwiek odpowiadał tu za charakteryzację nie popisał się :D I te jej miny, jak uber Ricardo kogoś bije.. normalnie brakowało tylko, aby się popłakała, bo on czyni takie złe rzeczy..
Ben dla mnie zyskał w ostatnim epku kiedy okazało się, że jego w sumie gra jedną miną, taki spokój, brak emocji były spowodowane traumą - zobaczyliśmy w retrospekcjach zupełnie innego Caydena, podobnie wtedy kiedy dowiedział się, że to nie GA zabił mu syna. Wielki odcinek i popis mądrze kreowanej roli Emersona.
A Acevedo bardzo lubię i cholernie podoba mi się w tej roli :P Oby ładni cisnął do końca
Nie przypominam sobie nudniejszego odcinka w całej histori tego serialu. Nudny wlasciwie od samego poczatku do końca, beznadziejny i przewidywalny do bólu. Drogon czy jak mu tam, jest absolutnie najgorszym villainem i az mi sie wierzyc nie chce ze poszli w kierunku "traumy z dzieciństwa", co za klisza. Diaz wygląda jak dorosły człowiek bo ma dziary i przeszedl mutacje, ale w głębi duszy to wciąz zastraszone dziecko które powinno isc na terapie i pomogła by mu nawet taka na fundusz. Moze i podpalenie zywcem dla niektorych jest super cool ale on spalił człowieka z małostkowych i dziecinnych pobudek, bo skrzywdzil go jako DZIECKO, . Czyli DIaz to bandzior z kompleksem niższości, który nie moze jako dorosły człowiek poradzic sobie z tym co przeszedl jako dziecko. Dla mnie robienie z kogoś tak słabego psychicznie, przeciwnika dla Olivera jest żartem. Oliver byl szkolony przez Yao Fey, jego córkę, Slade'a Willsona, Bratve i Ligę Zabójców, a teraz trafił mu sie diller klasy C, ktory nie potrafi sobie poradzic z kompleksami z dzieciństwa. To jest zaden przeciwnik i juz ten nołnejmowy przygłupi synalek z tego odcinka wydawał mi sie ciekawszy.
Dodatkowo:
- Black Siren krzywi sie na brutalność Diaza chociaż sama pare odcinkow tego zabiła ojca dwojki dzieci ktory błagal o litość i zrobiła to bez powodu,
-Oliver zachowuje sie drugi odcinek pod rząd nie zgodnie ze swoim charakterem,
-jak w sumie prawie wszyscy....
-Twórcy poswiecają bohaterów ktorych widzowie znaja od 5+ sezonów bo uwidział im się jakiś chory wątek,
-Felicity przeprasza Curtisa za to ze WD został ranny,
*rolls eyes*
nie zostłby ranny gdyby stał w miejscu jak powiedzial mu Oliver i przestal próbowac go za*ebac siekierą...ja pier.....
-Brak Olivera w odcinku to zawsze zły pomysł, ten serial przerabiał to w 3-cim sezonie i wyszlo z tego jedno wielkie nudne g*wno,
To tak w skrócie jezeli chodzi o beznadziejnośc tego sezonu, tego odcinka i tego villaina. Co za strata czasu i odcinka.
No i czy cała ta opisana przez ciebie psychologia Diaza nie jest cholernie nowatorska jak na Arrow i ciekawa? Bo dokładnie tka brzmi w tym poście. Problem Olivera bo mierzy się z kimś takim? A kim był Chase? Wariatem, chorym psychicznie zwyrolem który miał w dupie zemstę za ojca, jedyne czego potrzebował to ofiary i racjonalnego powodu do pokazania jak okrutny i nieobliczalny jest, by się kimś bawić i go upokarzać. A przy tym był naprawdę średnim wojownikiem który wygrał tylko dlatego, że Oliverowi padło na mózg.
Diaz dillerem klasy C? To gość z traumą, żyjący przeszłością, małostkowy i kiepski psychicznie. Zgoda, po części. Zamarzył sobie, że będzie królem by udowodnić wszystkim, że nie jestem zerem - okej, kupuje. I póki co trzyma Olivera w większym szachu niż jakikolwiek inny villain. Jak sam mówił jest cierpliwy, spokojny, planuje z wyprzedzeniem. Przecież ten diller klasy C obecnie ma w ręku wszystkich w mieście. Ciągle siedział w cieniu, cicho grzecznie by po woli i spokojnie eliminować przeciwników, zbierać środki i ostatecznie to on rządzi Star City. Jako jedyny villain ze wszystkich OSIĄGNĄŁ swój cel. Jest władcą miasta i członkiem największej organizacji przestępczej w kraju. Zrobił to minimalnym nakładem sił. Na dodatek ma fajny motyw bo jak pokazano parę odcinków wcześniej jemu zależy na zbudowaniu rodziny. Czegoś czego nie miał, przygarnia ludzi, trenuje ich i buduje wielki syndykat złożony z osób ufających sobie, walczących ramię w ramię - to też fajne odniesienie do jego przeszłości (Czego twórcy nigdy nie wykorzystają).
Plus też ma coś nie tak z głową. Diaz baaardzo walczy ze soba wewnętrznie, stąd jego minimalna mimika i głos. Próbuje się kontrolować być spokojny bo w głębi duszy jest okrutnikiem, agresorem, właśnie rozgoryczonym dzieckiem dla którego cały świat to niesprawiedliwość i najchętniej by sie wyżył na wszystkich. Kontroluje się bo wie, że więcej ludziom pokaże kiedy zbuduje imperium, ale czasem z tym przegrywa i do głosu dochodzą w nim najbardziej pierwotne instynkty i po prostu zaczyna mordować ludzi. Szkoda, że Arrow jest na tak niskim poziomie realizacji i ma tak niską kategorię wiekową choć to co robił DIaz w tym epku to maksimum brutalności na jaką mogą sobie pozwolić.
Po co kolejny epek skupiać na Oliverze i bohaterach których doskonale znamy, rozumiemy i którzy póki co ciągle zachowują się i robią to samo? Oni już nie są nawet trochę interesujący.
I nie rozumiem zarzutu - bo spalił człowieka z głupich powodów. Przecież on jest zły? Tak? Ras chciał bez większego powodu wymordować wielomilionowe miasto. Po co ciągle dawać jakieś wielkie, nadnaturalne zagrożenie, GA zaczynał jako street level hero a Diaz jest takim villainem. I bardzo dobrze.
Pozwole sobie zostac przy swoim zdaniu. Diaz nie jest dla mnie w zadnym stopniu przerazający. Dosłownie stracil nad soba panowanie i wyżył sie na lustrze bo przygłupi synalek nazwał go "thug". Oliver by doprowadzil go do szaleństwa gdyby zaczał podskakiwac i nucic sobie "thug, thug thug".
Ja ogladam ten serial dla tych bohaterów, jezeli stają sie nudni to znaczy ze serial ma ogromny problem i musi to zmienic jezeli chce dalej funkcjonowac we wspolczesnej telewizji. Oliver jest głownym bohaterem a staje się postacją drugoplanową. To jest na prawde bardzo bardzo złe.
Oliver, mam szczerą nadzieję, nie dotrzyma obietnicy i zginie w finale (zapowiadają zresztą duże zmiany) i Roy przejmie jego kostium. Marzenie ściętej głowy, niestety :/
Diaz nie wyżył się na lustrze dlatego, że nazwano go po prostu "thug" tylko dlatego, że gość go zwyczajnie olewał i lekcewazył, traktował jako chłystka mimo, że Diaz zaoferował mu całe miasto, a jak już ustaliliśmy Ricardo ma kompleks niższości (co zresztą jest bardzo naturalne). Zresztą nie zdziwiłbym się gdyby on ogólnie wyżywał sie na otoczeniu w ciszy dzięki czemu normalnie jest opanowany. Gośc ma po prostu problemy z którymi stara się walczyć co podkreślił kilkukrotnie.
Gdyby miało to miejsce w finale (lub coś podobnego ze śmiercią Olivera) to dyszka jak nic za całokształt. Inna sprawa, że oglądam głównie ze względu na postać Olivera więc pewnie z dużą dozą prawdopodobieństwa przestałbym na 6 sezonie gdyby tak się stało :P
To byłby dobry moment dla wszystkich którzy chcą skończyć oglądać ten serial, ale nie potrafią (jak ja). Na dodatek na moje jest to trochę teasowane (odseparowywanie Olivera, powrót do podstaw w jego misji, obietnica złożona wszystkim, że będzie wracać etc) ale wątpię by mieli tyle jaj.
"Drogon czy jak mu tam"
Prosze.... Nie obrażaj Drogona z GoT! Jak tak można! Ten Ricardo może mu podskoczyć :P
Potwierdza sie reguła: "Jaki villain taki sezon".
"Król gangsterów" po latach i po dostaniu się do wielkiego stowarzyszenia, do którego wszedł z buta na szybko z samym pistolecikiem (beka), mści się dopiero teraz na jakimś lamusie mieszkającym na zadupiu - serio postawa godna piekielnie niebezpiecznego i poważnego gościa. Z tą kontrolą wszystkiego co się da również przesadzili. Skoro Diaz mógł sobie wszystkich podpoprządkować bez większego problemu, to przecież taki Slade czy Adrian zrobili by to bez problemu, więc nie ma się czym tu jarać. Mało tego ,Wiilson czy Chase mieli charakter, charyzmę i konkretny motyw. Dragon samym, chłodnym spojrzeniem i chrzanieniem o dzieciństwie nie wzbudza strachu, a raczej politowanie nad skrzywdzonym dzieciakiem. W momencie gdy wyszło na jaw, iż Diaz będzie głównym złoczyńcą już było wiadomo, że wyjdzie kupa. Najpierw oczywiście zj*ebali postac Mściciela, potem dali wielkiego mózgowca, którego oszukał fałszywym nagraniem diller z mentalnością skrzywdzonego dzieciaka, a teraz ten sam diller jest królem gangusów XDD
Mnie to nie odpowiada kompletnie i o wiele bardziej wolę barwnych i charyzmatycznych villainów z konkretnym motywem, niż puszące się pop*erdółki.
Diaz wcale nie jest takim kijowym antagoniststą jak o nim piszą. nie każdy antagonista w tym serialu musi nosić maskę i wyglądac jak wyjęty z komiksu to jest raz. a dwa - liczy się charyzma obraz to co typ sobą reprezentuje a On reprezentuje totalną nieobliczalność i pustkę w oczach. Tak jakby widział już wszystko i teraz zza jakies szyby przygląda się temu wszystkiemu czerpiąc przyjemnośc z chaosu jaki uda mi sie wywowłać - toć to ciekawy kryminalista jest. Na pewno nie najlepszy w arroverse, ustępuje Deathstrokowi czy swojemu poprzednikowi - Prometeheusowi ale np Ra'sa;'ghula i przede wszystkim Dharka - zjada na śniadanie moim zdaniem...
No z tego co widzę na polskich i zagranicznych forach ludzie go nie cierpią...czyli znając życie nie ma najmniejszych szans na jego powrót po 6 serii :/
pewnie trafi do legend :P Legendy to taki kocioł tam wszyscy trafiają ale przede wszystkim nie udane eksperymenty takie jak Dhark, Wally i wiele wiele innych nie udanych bądź nie potrzebnych juz we Flashu i Arrow jegomościów xD takze moze i jemu Legendy będą musiały dupę skopać znowu. Ale na pewno nie ma co liczyć że ten typ się stanie antyherosem jak Snart. To jest bezwzględny villain i takim juz pozostanie xD
Starałem się znaleźć jakiś pozytyw w postaci Diaza, przekonać do niego, nazwać go z czystym sumieniem VILLAINem. Cały odcinek o nim, miałem nadzieję, że to się stanie.
Po czym dostaję sceny typu:
• Diaz z bronią vs 20 typków z broniami. Przebieg? Diaz strzela przez całe pomieszczenie, natomiast cała zgraja 20 typków zamiast strzelać, podbiega do niego z tymże pistoletem w dłoni :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Ja pomijam fakt, że to rzekomo jedna z najgroźniejszych band no ale spoko.
• Wbija do pokoju, otoczony kolejną grupką 20 typków. Diaz na luzie zabija [szefa], nikt nie reaguje bo po co. Przyszedł ziomek, którego cały 'gang' uważa za śmiecia, zabija 3/4 gangu, po co reagować :DDDDDDDDDD
Niech ten sezon się już skończy i o nim zapomnę. To jest nie do opisania jak denną postacią jest Diaz a raczej jak go przedstawiają i jakie sceny mu dają.
Wymieniłeś głównie sceny które są tradycyjną bolączką wszystkich seriali CW szczególnie Arrowa, tutaj nikt nigdy się nie stara o realizm i jakikolwiek sens scen.
Stary ale jakieś granice powinny być. Nie czepiam się o jakieś głupoty jak nie trafianie aktora albo przedwczesne upadki zanim w ogóle jeszcze dostanie z pięści, czy jakieś absurdy dotyczące łuki, pojedynków wręcz i szitów fabularnych. Są to rzeczy często niezauważalne lub po prostu niekoniecznie wpływające na satysfakcję z całego odcinka. To akceptuję bo wiem, że to serial, który nas przyzwyczaił do tego, jak zresztą większość seriali. Ale stary serio? Aż tak? Tego się oglądać nie dało. To przecież w sezonie 9 już w ogóle nie będzie pomysłu na jakikolwiek przebieg to w ogóle ludzie zaczną wychodzić na ulicę i w Matrixa się bawić, będą spowalniać czas i unikać wszystkich kul bo to przecież normalne wśród cywilów będzie. Niektóre rzeczy mogliby sobie darować.
A czy ja tego bronię?
Po prostu dyskusja toczy się o samą postać a nie o to jak badziewnie zrealizowano sceny akcji z jego udziałem co nie ma wpływu na psychologię Diaza.
No ja wiem dlatego nadal uważam, że to najnudniejszy "villain" o ile można go tak nazwać. Nieważne czy to wina debilnych akcji, prowadzonego jego wątku czy roli aktorskiej. Do gości jego pokroju przez 6 sezonów to wpadał Arrow przez okno, mówił "You have failed this city", związywał mu ręce bądź go zabijał i wątek się kończył. Akcja trwała 5 minut. Tu się ciągnie 19 odcinków.
Przez 19 odcinków bo do 13 Oliverem zajmował się Cayden. Dragona nie było, był faktycznie podrzędnym gangsterem którego zdjęcie zajęłoby Oliverowi 5 sekund gdyby nie to, że chował się, ukrywał i nie był nikim istotnym, jedynie z tyłu pociągał za sznurki. Przypominam, że nawet zgrywał takiego co się bić nie umie (bez problemu pojmali go Rene i Curtis, potem jedynie minimalnym nakładem sił pokonał Diggla i uciekł) i dopiero w 13 odcinku się ujawnił jako ktoś kto właśnie przekupił całą policje i władze miasta i ma armię bandziorów za plecami. TO już nie jest osoba do której Oliver może wskoczyć i zagrozić mu łukiem. Jest zbyt dobrze chroniony, Oliver go nie chce zabić a wsadzenie go za kratki skończy sie tym, że wyjdzie po 30 sekundach.
Tu nie ma miejsca na takie szybie rozwiązania bo dopóki Oliver nie zdecyduje się go zabić to nie ma go jak ruszyć. A nawet jeśli to Dragon okazał się dobrym wojownikiem i ma na zawołanie całą armię więc to też nie jest typek co siedzi w biurze pokornie i czeka aż mu GA wparuje do pokoju i pogrozi łukiem.
Green Arrow zawsze był street level hero i taki gangster (zresztą pochodzący z jego komiksowej mitologii) bardziej do niego pasuje niż jakis Damien Darkh cyz inna Liga Zabójców, imo.
Czyli rozumiem, że Tobie postać Diaza pasuje? Oczywiście się nie czepiam, szanuję. Każdy ma własne gusta. Dlatego chcę poznać opinię tych, którym się to podoba.
Za Darkhiem nie przepadałem ze względu na "czary". To już za bardzo odbiegało od Arrowa. Aczkolwiek mając taką moc oczywiście mógł "kozaczyć". Aczkolwiek bardziej do mnie przemawiał Cayden czy Prometheus. Nie mieli nadprzyrodzonych zdolności ale byli sprytni, inteligentni, rozplanowali swoje działania na pół sezonu bądź cały sezon. Wszystko było przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Dręczyli Olivera na każdym kroku, niszczyli mu życie w każdym odcinku, sprawiali, że był bezradny. I to byli ludzie godni tytułu villaina. A Diaz, tak jak mówię - na jego miejscu można wstawić pierwszego lepszego ulicznego złodzieja ze Star City i będzie to samo. No z tą różnicą, że sobie wykupił całe miasto, co dla mnie nie jest żadną super umiejętnością bo jest to po prostu... nudne.
Hmmm Cayden rozkładający plan na cały sezon? Chciałbym przypomnieć, że ostatecznie Cayden był jedynie marionetką Dragona, wszystkiego jego działania wynikały z tego jak go zmanipulował. Diaz ma duże rozeznanie w sytuacji i na rok przed 6 sezonem wszystko zaplanował, samodzielnie zebrał dane, dowiedział się wszystkiego o Jamesie jakie ma słabe strony, poznał tożsamość Olivera po czym nie dosyć, że podrzucił to policji to jeszcze napuścił na niego Caydena. Na dodatek Oliver go ciągle lekceważył, uważali go za zwykłego, przypadkowego ulicznego złodzieja, polowali na Caydena i Anatoliego. To dzięki Diazowi powstała w ogóle organizacja Jamesa, poczekał aż ten osłabi Olivera, okradnie miasto i zajmie tak kluczowe miejsca jak port (co zresztą robili ludzie Diaza) po czym w kluczowym momencie go zdradził i przejął przygotowaną, silnie działającą siatkę a za kasę którą mu ukradł przejął całe miasto. Tu nie chodzi tylko o to, że przekupił policję. On jest dla Olivera jak już pisałem w humanitarny sposób nie do ruszenia.
Prometheus jest lepszy w każdym celu, nie neguje. Ale Cayden? Gość z banalną motywacją (jak Diaz w sumie) który dał się wmanewrować jak dziecko i był tylko tarczą. Nie było do tej pory w Arrowverse złoczyńcy który cały sezon siedziałby w cieniu i wyszedł z niego w ostatnim etapie sezonu, ale zdecydowanie potężniejszy od bohaterów. Diaz to gość który wygrywał bez większej interwencji własnej, to jest dla mnie świeże i bardzo ciekawe. Ani Brick, ani Vertigo ani nikt inny nie ogarnał tego w takim stopniu. A po za tym Cayden i Prometheus docelowo chcieli mścić się na Oliverze. Dragon traktuje go jedynie jako przeszkodę do zdobycia władzy, Caydena wykorzystuje by się jej pozbyć, ale kiedy pozbawił Olivera urzędu burmistrza i rozbił jego team może się już zajmować swoim biznesem (przez cały 19 odcinek chyba się nawet na moment nie zająknął o GA).
Tu nawet nie chodzi o super zdolności i jakąś unikalną cechę. Mamy gościa który nie ma żadnych predyspozycji by być villainem, ale dzięki planowaniu, intrygom i trzymaniu dystansu przy jednoczesnym manipulowaniu silniejszymi osobami by wykańczali jego przeciwników ostatecznie wygrał. Jasne, i tak Diaz zginie w finale (niestety), ale gdyby to był serial na poważnie podchodzący do wydarzeń to myślę, że sezon zakończyłby się stanem obecnym - całkowitą dominacją Diaza.
"• Wbija do pokoju, otoczony kolejną grupką 20 typków. Diaz na luzie zabija [szefa], nikt nie reaguje bo po co. Przyszedł ziomek, którego cały 'gang' uważa za śmiecia, zabija 3/4 gangu, po co reagować :DDDDDDDDDD" - bo im zaimponował i chcieli się bliżej dowiedzieć czego chce? Ta organizacja to nie podwórkowy gang gimbusów z wielkim ego. Oni myślą :)
Ok, brakowało mi tylko sceny kiedy Diaz podjechałby do muzeum po obraz smoka i go zjadł... :D
To nie był najgorszy odcinek biorąc pod uwagę poziom tego sezonu (tak więc nie mówię, że odcinek sam w sobie był dobry). Na plus:
-przybliżenie historii i motywów Diaza (co nie znaczy, że ta historia jest dobra, ale to niżej)
-wątek Quadrantu całkiem spoko
-podpalenie Jessego
-minimalne poświęcenie uwagi Felce, Oliverowi i gejowi
Na minus:
-"zostanę królem gangsterów, bo łobuz się nade mną znęcał w dzieciństwie" - serio nie potrafili wymyślić lepszego motywu? W komiksach chyba jest to lepiej przedstawione
-Laurel krzywiąca się na brutalne sceny, mimo że sama w tym odcinku zabijała policjantów
-Diaz ma pod sobą całe miasto, ale na spotkanie najgroźniejszej organizacji świata wchodzi w pojedynkę z Laurel i wszystkich rozwala... :D
W sumie tyle. Fajna odskocznia w postaci niemal całego odcinka poświęconemu villanowi, ale niech ten sezon już się skończy.
"-Diaz ma pod sobą całe miasto, ale na spotkanie najgroźniejszej organizacji świata wchodzi w pojedynkę z Laurel i wszystkich rozwala"
- Tu akurat wydaje mi się że chciał zaimponować Quadrantowi + Laurel = 20 typków więc po co mu oni.
"Laurel krzywiąca się na brutalne sceny, mimo że sama w tym odcinku zabijała policjantów" - Nie chodzi tu a zabijanie tylko w jaki sposób to robi. W najbardziej brutalny i psychopatyczny. Jeżeli już to mimo wszystko te sceny powinny być jeszcze bardziej brutalne jak dla mnie aby BC miała większy powód by odwracać wzrok.
Diaz troszkę mnie do siebie przekonał po tym odcinku, podobnie aktor. Jakiś taki napływ świeżości, w sumie już w 15 odcinku odczuwałem coś nowego, tu było tego więcej. Jak dla mnie nawet ciekawa historia z tą mafią, fajnie się to oglądało i co ciekawe w ogóle nie brakowało mi reszty bohaterów, co więcej jak się pojawili to przeszkadzali jedynie. Fajny też motyw w intro z tym smokiem, dobitnie podkreślił o czym będzie odcinek. Quadrant na plus, jestem ciekaw co będzie dalej, ale skoro nie dbają, ze jeden z nich został zabity na ich oczach, równie dobrze mogliby zabić Diaza i przejąć jego wpływy.
Zapowiada się ciekawa końcówka sezonu. Wraca jakiś stary przyjaciel, Tommy, Sara, może Roy, nadal liczę na Slade'a i już nawet nie w stroju Deathstroke'a, po prostu Slade'a, żeby się pojawił. Diaz pewnie umrze, ale nie jest on jakimś złym pierwszych lotów. Darkha i Rasa przebija. Rasa to chyba każdy przebija, nie wiem jak można go było tak spartolić. Diaz zrobił dobre wrażenie (w końcu) i oby tego też nie zepsuli.
W przyszłym tygodniu Black Siren 2x. Najpierw we Flashu ze Snartem, wersja Siren-X, a później znów w Arrow.
Znakomity odcinek. Uwaga wypowiem herezję dla co poniektórych ale Promek czy Slade trochę blado wyglądają przy Diazie. Ot dwóch psycholi opętanych przez żądzę zemsty. Dragon ma cel nie kręcący sie wokół Olivera. Jest ambitny i ma klasę.
Na plus jeszcze dialogi z Laurel. Te jej żarciki i docinki , uśmiałem się. Ponoć w tym tygodniu pojawi sie też we Flashu (wersja z earth x) i jestem ciekaw jak tam wypadnie.
Minusem odcinka bzdurny dialog Felki z Curtisem.
PS: A co do fryzurki Laurel to uważam że w obu wyglądała fajnie ;)
Beznadziejny odcinek. Niewiele brakowało i Oliver Queen byłby "credit only".
Nowe ustawienia na Filmwebie są coraz gorsze. Już kolejny raz muszę pisać ten sam komentarz, bo Filmweb ustawił ikonkę "wyślij" po lewej stronie. Kiedyś nie było takich problemów z komentarzami i ogólnym wyglądem FW...