i stało się to co powinno było się stać już rok temu tym razem nie będzie już z tym żadnej wątpliwości, kto jest kim. a w nowym możemy mieć już nowego....
Rozumiem, rozumiem, inaczej po prostu się zapatrujemy na sprawę :) Po słabym s3 i marności nad marnościami jakim był s4 pozytywnie mnie zaskoczył s5 mimo, że nie miałem żadnych oczekiwań względem niego po fatalnym s4 a nie dość, że poziom wzrósł (zwłaszcza druga połowa sezonu) to jeszcze dostaliśmy przeciwnika porównywalnego do Slade'a a nawet go przewyższającego (dobra, opinia własna) - a najlepsze, że Promka wykreowali w zaledwie jednym sezonie gdzie Slade miał już etap 'przyjaźni' w poprzednim sezonie za nim pojawił się jako wróg.
To był najsłabszy sezon Arrowa ever! Żadnego zaskoczenia, wszystko łatwo, prosto. Rozbili go na 2 głównych villanów ale to tylko pogorszyło sprawę. Żenujący wątek przemiany Black Siren w Laurell, żenujący Lance - dobrze że już go zabili bo co sezon był postacią o której życie wszyscy się martwili z racji swojej bezbronności. Żenujący powrót Thei co na szczęście odkręcili. Natomiast spór na linii Olivier vs Team Arrow to żenada nie do przebicia. Sama Black Siren jak i Vigillante to jedyne co mogę pozytywnie o tym sezonie powiedzieć. Legendy miały dobry sezon, Flash lepszy od poprzedniego, nawet Supergirl, którą gardzę ostatecznie daje radę. Jak to śpiewa Andrea Bocelli "Time to say goodbye...".
Wstrzymaj się z tą piosenką :P Idzie 'nowe' - Guggenheim nie za sterami, gorzej być nie może.. wprawdzie powtarzam chyba ale jednak :)
Dodałbym jednak do pozytywów Bena - może villain jakich wiele ale o wiele bardziej mi się podobał niż Ricardo. Kiedy jeszcze nie wiadomo było, kto z tej grupki będzie złoczyńcą sezonu z prawdziwego zdarzenia liczyłem na Anatola - materiał na świetnego złoczyńcę-gangstera a w dodatku ma swoje osobiste relacje z Oliverem. Szkoda, że nie poszli tą drogą i ostał się jako przydupas Ricardo. To, co na koniec było w tej relacji na linii Oliver - Anatoly pokazało tylko potencjał drzemiący w takim rozwiązaniu, imo. A Anatol czy Ben zawsze mogli mieć kogoś takiego jak Vigilante do walki wręcz z Oliverem.
"Natomiast spór na linii Olivier vs Team Arrow to żenada nie do przebicia."
W rzeczy samej. I żeby przy tym z Diggle'a zrobić nie-Diggle'a na jeden odcinek (może 2, zależy jak spojrzeć, przepraszanie Rene też przecież było 'boskie') - przeszli samych siebie.
A mimo to sezon i tak oceniam lepiej niż słaby s3 i marność nad marnościami s4 (nie, żeby nie był słaby :D). To, co posiadał ten sezon a co nie posiadały tamte: świetna choreografia scen akcji. Od s5 po prostu praktycznie zawsze chwalę takie sceny i poziom samych tych scen nadal utrzymany. W s3 był może ten hajpowany pojedynek Olivera z Ra'sem ale technicznie było to ubóstwo (kaskadera nie dało się nie zauważyć, lol) a w s4.. nie mogę sobie przypomnieć nic fajnego z takowych (nawet myśląc o odcinku ze śmiercią Laurel, gdzie akcji było pod dostatkiem ale była.. no tylko była). Tutaj nie dość, że była to jeszcze przyjemna dla oka. Sceny z Oliverem w akcji mocno podrasowane pod 'komiksowe' widowiska, efekciarskie i efektywne a scena, jak DS robi rozpierdziel w 6 czy 7 odcinku - przepiękna. Chyba tylko dwa razy narzekałem w tym sezonie na sceny akcji i było to przy okazji scen akcji tych wypierdków bez udziału Olivera.