Kiedy widzę plakat, na którym aktorzy przy pomocy PhotoShopa zostali ubrani w pseudo-kosmiczne skafandry to od razu spodziewam się kupy. Spróbuję, choć miażdżące recenzje trochę zniechęcają.
chyba jeszcze nie wiesz, że pisząc to trafiłeś w sedno z tym "photoshopem" ;)
Twój komentarz SPOILERY
;]
Jeszcze nie zabrałam się za oglądanie, ale wiem co masz na myśli, bo w niektórych amatorskich recenzjach na imdb aż kipi od spoilerów ;)
Ten niby "miniserial" jest podobno wspólną wypociną amerykańsko-kanadyjską, to dlaczego wygląda jak "dzieło" klasy XXX "Made In Germany"?! W 100%, zarówno jeśli chodzi o "poziom" "gry aktorskiej" jak i wygląd samych "aktorów" - wypisz, wymaluj Helgi, Brunhildy, Franziski, Josephine'y, Hansy, Maxy, Johanny... (Tureckich i "afro-niemieckich", niestety, nie kojarzę). Może tylko celulity obrobione Photoshopem. Fabuła też jak w pornusie albo... "Winnetou". Ale najlepsze jest chyba to, że P.J. Boudousqué gra przystojniaka LOL... Może usprawiedliwić go tylko to, że jest przedmiotem pożądania równie "pociągającej" (zwłaszcza nosem) Jacqueline Byers...
Za wytrzymanie tego czegoś do końca miałbym odpuszczone wszystkie grzechy (gdyby ktoś je odpuszczał, oczywiście)! Ale musiałem, bo inaczej nie miałbym moralnego prawa oceniania tego czegoś...
Z tego samego powodu omijałem ten serial na Netflix. Przemogłem się i nie żałuję. Mimo wszystkich idiotyzmów i niedociągnięć oglądało się świetnie. Wystarczy zawiesić zdrowy rozsądek :)