Czyli odcinek z budzącym moje wielkie emocje, niesamowitym powrotem. Szkoda, że dopiero teraz, ale zapewne tułaczka do Nowej Zelandii jest przeszkodą.
Przy okazji, seria w Hollywood ma ogromne rzesze fanów (np Peter Jackson, Quentin Tarantino, Robert Rodriguez, Simon Pegg, z bardziej nerdowych nazwisk choćby Kevin Smith i Jason Mewes), ale jakoś nie słychać aby jakakolwiek gwiazda starała się o gościnny występ w serialu. Przy Gwiezdnych Wojnach Abramsa mieliśmy wycieczki fanów i nawet kilka epizodów (Pegg, Kevin Smith, Daniel Craig), ciekawe czy tutaj przeszkodą jest NZ, niechęć Bruce'a i Roba czy poziom serialu.
Ech mogli sobie darować scenę z Tedem masturbującym się do zdjęcia Cheryl. Co oni wszyscy po 50-tce zaczęli mieć z wsadzaniem takich żartów do Martwego zła.
Liczył się tylko wątek Cheryl, jak dla mnie inne mogłyby nie istnieć. Ellen Sandweiss słusznie porzuciła aktorstwo po Martwym źle, ale kto by się tym przejmował. Pierwszy wątek powrotu do przeszłości który nie irytował, a naprawdę ciekawił, budził nostalgię za filmami. Charakteryzacja nawiązująca do jedynki, ale jednak Mimi Rogers wyglądała lepiej w tej stylizacji.
Bruce znacznie lepszy aktorsko niż tydzień temu, wreszcie udało mu się wycedzić parę kwestii w dawnym stylu, bez ironii w ustach. Wyjaśniła się sytuacja z Xeną, Pablo zmierza chyba w kierunku moich przewidywań. Tommy Wiseau nieźle radzi sobie jako Baal, rozwiązano też bardzo kaleki wątek z miastowymi. Już nie trzeba w ogóle przejmować się legendą o Ashym Slashym i brakiem odpowiedzialności Asha za śmierć jego przyjaciół. Teraz jest to już nieważne, a druga połowa sezonu ma szansę skupić się na konfrontacji z głównym, czarnym charakterem. A wraz z krążącym spoilerem z 9 odcinka zapowiada się znacznie ciekawiej.
6/10
SPOILER z 9 odcinka
Ruby i Kelly przeniosą się do przeszłości aby powstrzymać wydarzenia z pierwszego "Martwego zła". Może i przychodzi na myśl nieszczęsny Terminator Genisys, ale fajnie rozegrane może wreszcie wyjąć głowy twórców z przeszłości którą stawiają na głowie.
KONIEC SPOILERA
Jeszcze jedna myśl. Mam wrażenie, że każda męska postać jaką poznajemy w tym sezonie jest ciosana na podobieństwo Asha. Lee Majors, Ted Raimi, teraz również szeryf który okazał się gburem i tchórzem zdradzającym swoją żonę z prostytutkami nie są dla Asha ciekawą przeciwwagą. Dla mnie np postać Teda byłaby ciekawsza gdyby zbudowano ją na zasadzie "co byłoby gdyby Ash nigdy nie odwiedził chatki".
Można byłoby nawet zrobić z niego szeryfa tego miasteczka zamiast barmana, ale statecznego, odpowiedzialnego, cieszącego się szacunkiem, szczęśliwego z dawną miłością Asha i ich córką. Pokazać jak obaj różnie reagują na demoniczne wydarzenia, pokazać jak Ted jest kuszony przez podszepty Baala, jak zmienia się jego poczciwa osobowość, co wszyscy wezmą za kryzys po powrocie samca alfa w niebieskiej koszuli, pokazać jakiś żal i zazdrość Bruce'a, stworzyć konflikt ich charakterów. Panowie mają niesamowitą chemię, a cieszący się szacunkiem, małomiasteczkowy szeryf mógłby mieć nawet poczciwą fizjonomię Teda.
Powrót do formy, daję 6,5/10. Xena jednak wciąż nie umie grać a główny zły wygląda jak podstarzały gwiazdor gothic metalowej kapeli.