Przy kolejności wpierw serial, potem książka doznałem pewnego rozczarowania. Większość przetworzonych wątków opasłego, 590 stronnicowego tomu znalazła się w pierwszych 16 odcinkach. Co więcej zmiany wprowadzone przez scenarzystów wyszły na dobre, co przy serialach na podstawie znanych książek zdarza się nieczęsto. Niestety czasem tłumaczenie z niemieckiego zgrzyta i rodzi przypuszczenie o wstępnym przepuszczeniu tekstu przez program. Są tam takie kwiatki jak "major generalny", zamiast generała-majora, czy hrabina Sorokinowa. Książkowo Swietłana jest prawdziwą, niezamężną córką, a nie podszywającą się osobą. W związku z tym winna być hrabianką Sorokiną.
W książce wygląda to tak:
- poza wzmiankami brak jest "Czerwonej Twierdzy", a Kardakow występuje wyłącznie jako nieboszczyk,
- brak jest obecności sowieckich siepaczy,
- Bruno Wolter nie planuje zamachu stanu, tylko wykrada i sprzedaje broń z magazynów policyjnych, a Święty Józef pracuje dla niego, i nie chodzi w sutannie,
- Charlotte Ritter pracą w policji zarabia na studia prawnicze, wywodzi się z klasy średniej i nie dorabia w Moka Efti,
- motyw Czarnej Reichswehry jest ledwo sygnalizowany, nie ma sprowadzania fosgenu z ZSRR,
- brak jest Edgara Kasabiana, szefem świata przestępczego jest Johann Marlow, Niemiec i to on sprowadza tajemnicze cysterny, a nie nieobecny w powieści Nyssen,
- Gereon Rath nie był na froncie, bo wojna się wcześniej zakończyła, a Anno zginął naprawdę, brak jest też wątku Helgi i Moritza Rathów
- za to zgadza się większość nazwisk, choć często charakter postaci jest odmienny .
Tak więc książka i serial w sporej części są różnymi bytami. Dla serialu lepiej.
Dziękuję za ten wpis. Z Twojego porównania wynika, że serial jest ciekawszy. Czy warto jednak przeczytać książkę? Polecasz?
Przeczytałem wiele książek, na których oparto seriale. Można je podzielić na trzy grupy. Takie, które są wierną ekranizacją książki - "Na wodach Północy", "Sympatyk". Następnie takie, gdzie bazowano na książce, ale twórczo - "Król", "Dexter", "Syn", "Babilon Berlin". Ostatnią grupę stanowią seriale, których inspiracją były książki, ale jedynie w zarysie epoki "Zakazane imperium" (tu książka mnie rozczarowała). Co do "Śliskiej sprawy" i cyklu o Dexterze (poza pierwszym tomem), to rozjeżdżają się one z serialami, praktycznie tworząc odrębne byty. Fan seriali będzie się trochę czuć jak w przypadku "Gry o tron". Sam przeczytałem chętnie, ale wątpię abym chciał zrobić to ponownie.
W przypadku "Gry o Tron" książki mnie zachwyciły, ale serial także. Choć zaczął ewidentnie pikować w dół, odkąd Martin przestał mieć wpływ na scenariusz. Zakończenie już w ogóle mnie rozczarowało. Budowanie wielopoziomowych intryg przekroczyło możliwości scenrzystów z Hollywood. A po książkę, która była inspiracją Babylon Berlin sięgnę. serial mnie absolutnie zachwycił.
Cieszy mnie to niesłychanie. Nasza wyobraźnia nie ma granic. Interpretacji tekstu literackiego może być wiele. Obraz jest dosłowny. To przyczyna porażki scenarzystów "Gry o tron". Zwłaszcza, gdy jak głosi plotka, zakończenie serialu robili jako nadprogramowe w stosunku do kontraktu. Alternatywnych i lepszych pomysłów na zakończenie było wiele. Sam się pokusiłem o takie.
Co ja sobie wymarzyłem:
1. Bitwa pod Winterfell była zmyłką NK. Spowodował skupienie wszystkich sił oponentów w jednym miejscu, a sam mógł podzielić armię i pomaszerować na południe. Równocześnie po przekroczeniu Fosy Cailin rozbudować siły o miejscowych umrzyków i wieloma kolumnami zmierzać do celu, który długo byłby nieznany. Tymczasem oblegane Winterfell walczyłoby nie przez jedną noc, ale wiele dni, dopóki nie zniszczono by wszystkich ożywieńców. Ale NK zyskał czas i jest już poza granicą Północy.
2. Królewska Przystań - Cersei w odwecie za wyjazd Jamiego wyładowuje gniew na Bronnie (np publiczna chłosta i wygnanie z miasta). Aby się zemścić wykorzystuje znajomość podziemi Czerwonej twierdzy i uwalnia Ellarię, z którą ucieka do Dorne i przejmuje dowodzenie ich armią. A czas jest najwyższy, bo Cersei wysyła tam Złotą Kompanię, aby oczyścić tyły przed rozprawą z Daenerys i oczywiście obłowić się na łupach. Po nieudanej kampanii ZK ewakuuje się do Essos.
3. A tu nagle na KP spada NK na smoku, wskrzesza setki tysięcy zmarłych z okolicy i atakują miasto, oraz twierdzę. Osaczona Cersei wydaje rozkaz wysadzenia całego miasta dzikim ogniem, sama uciekając morzem z resztą skarbów. Nocny Król odlatuje na smoku za Mur i znika.
4. Daenerys dostaje popioły i zaczyna borykać się z problemami finansowymi -odbudowa stolicy i utrzymanie bezczynnej armii powoduje uciskanie poddanych podatkami. Smok lata swobodnie i pali co popadnie, w końcu odlatuje do Valyrii. Wybucha bunt prostaczków, który królowa pacyfikuje Dothrakami, w efekcie wymykającymi się spod kontroli i pustoszącymi kraj. Toczą się walki pomiędzy Nieskalanymi a Dothrakami, pozbawiające Daenerys armii. Ona sama fiksuje i w odwrocie finalnie ginie z ręki zwykłych zbójów, którzy nawet nie wiedzą kogo zabili. Zostaje pochowana bezimiennie przez prostaczków, których gnębiła.
5. Władza w Westeros nie budzi już emocji. Mieszkańcy z trudem dźwigają kraj z ruin. Jon Snow ukrywając swoja prawdziwą tożsamość jedzie odbudować Nocną Straż, którą tym razem tworzą głównie Dzicy. NK zaszył się gdzieś na dalekiej Północy, a Cersei rodzi dziecko, któremu wmawia"że tron mu się należy". Kraj poniósł olbrzymie straty, a wszystko wróciło niemal do stanu wyjściowego. Tylko kto inny marzy o inwazji na Westeros.
Ciekawe. Tylko dlaczego postanowiłeś oszczędzić akurat Cersei? Mnie t apostac irytowała. Zasłużyła na śmierć. Była histeryczna i nazbyt emocjonalna. Z niewiadomych powodów uważała się za lepszą od innych a była sorry rozhisteryzowaną babą. Moją akurat ulubioną postacią był Petyr Baelish i Tyrion. Przy okazji mogłeś zabić Sansę i tę jej siostrzyczkę. One też mnie drażniły. Reszta super. Szczególnie wątek NK.
- Upadek Daenerys (utrata władzy bogactwa, potęgi militarnej, a w końcu własnego imienia), oraz Cersei (konieczność emigracji, życie w ukryciu i lęku przed siepaczami, z czasem zapewne i niedostatku, ale długie, aby bez końca przezywać swą klęskę) pokazywałoby, że od wewnątrz istniejącego systemu władzy się nie zmieni i finalnie owo koło zgniata tego, kto przez chwilę był na samej górze.
- Natura NK powinna być tajemnicą, podobnie jak jego niezrealizowany cel, bo może właśnie żadnego celu nie ma, a on jest jak zaraza, gdzieś tam patogeny drzemią.
- Pozostaje kwestia ingerencji R'hllora w wydarzenia w Westeros. Czy miał on jakieś zamiary (typu oddalenie zagrożenia przez NK), czy też po prostu są mu miłe ofiary całopalne. Wojna z pewnością wielu uzmysłowiła bezsilność Siedmiu, można mówić jedynie o niewielkim wpływie Starych Bogów (magia Muru, moce Dzieci Lasu i samego NK mają z nimi związek).
Ok. Może masz rację. A jakie jest Twoje zdanie o Petyrze? Ja go uwielbiałam i kibicowałam mu. Lubię takich genialnie inteligentnych cyników z charyzma jako bohaterów. Zasłużył na lepszy los, lub koniec niż mu napisano. Nawet gdyby miała zginąć to wyniku jakiejś skomplikowanej intrygi a nie magii czarów i smarkuli jako kata. Sam był mistrzem takich intryg.
Ależ oczywiście, koniec Baelisha był żałosny. Moim zdaniem najlepiej byłoby, gdyby wszystkich przechytrzył i zbiegł. Ale w ucieczce przypadkowo zginął tak, aby nikt się o tym nie dowiedział. Nie byłoby go, ale jeszcze wychodziłyby na jaw intrygi, które zapoczątkował. Powodowałoby to przeświadczenie, że wciąż żyje i knuje.
Ciekawe rozwiązanie. Postać, która rozpętała wojnę królów ginie z ręki jakiejś smarkuli i to w sytuacji, gdy prawdziwy Petyr już dawno by uciekła stamtąd, a nie łypał zza rogów jak w kreskówce. To była ciekawa postać.
Co do Sansy, to najlepszą karą byłby powrót do Winterfell i dla ratowania sytuacji gospodarczej Północy wymuszone małżeństwo ze Słowiczkiem. Który w międzyczasie dorósł i zdołałby jej odebrać władzę. A ona dostałaby Kinder, Küche, Kirche. Zamiast wymarzonej reszty...
Pozostaje jeszcze Bran. Wredota, który bez mrugnięcia poświęcił Lato, Jojena i Hodora. To przez niego zginął Trójoka Wrona (bo ujawnił jego kryjówkę). Wyszło też na to, że Nocny Król ścigał głównie jego i nieszczęścia, które dotknęły Północ, w innym przypadku niekoniecznie miałyby miejsce. No i na koniec zostaje królem. Tylko kto go właściwie wybrał? Głosowali nie tylko lordowie prowincji (w dodatku nie wszystkich), czy księstwa Dorne, ale też ich wasale. Zarówno owa "elekcja", jak i zasadność wyboru kogoś winnego inwazji Nocnego Króla, kłócą się ze zdrowym rozsądkiem, jak i elementarną sprawiedliwością. Poza tym Tyrion nie powinien zostać lordem w wyniku ojcobójstwa, a Bronn wobec braku zasług dla Korony.