Witajcie!
Jako wierny fan serialu, a szczególnie świetnie wyważonego aktorstwa zastanawiam się, jak inni odbierają jego zakończenie?
Czym kierował się Dylan jadąc na 'rodzinną kolację', gdy koniec końców troszcząć się o brata pozbawił go życia?
Oczywiście serial musiał skończyć się śmiercią Normana, ale czy musiała to być śmierć z ręki rodziny, czy w ten sposób Dylan 'wyrównał' rachunki i spiął klamrą całą fabułę osób zamordowanych przez lub pod wpływem Normana?
Ostatniecznie tylko Dylan i Emma zostali na placu boju jako 'normalni', choć po tych wszystkich przygodach ciężko ich tak nazwać...
W serialu zginęło wiele dobrych i pozytywnych osób i mimo wszystko do nich zaliczyłbym Romero, który zginął przez zrozumiałą żądzę zemsty.
Czy rodzina, którą tworzy Emma i Dylan może być normalna, mając za sobą taką przeszłość?
Czy autorzy zostawili dzięki temu furtkę do spin off'u?
Bądź, co bądź - atmosfera w White Pine Bay zawsze była gęsta, żal to zaprzepaścić ;)
Nie, Romero umarł bo scenarzysta zastosował mu głupią śmierć, znaną z wielu filmów niskich lotów. Żeby scena w tamtym miejscu miała sens to Romero powinien zabić Normana, zabrać Normę na cmentarz i być może się oddać w ręce policji albo uciec.
Tak, Romero nie zasłużył na taką śmierć, był zbyt ważną i silną postacią, by dać się uśmiercić Normanowi...
Myślę, że właśnie postać Romero byłaby dobrą osią do spin off'u, tak, jak w BB jest to Saul Goodman (a raczej Jimmy McGill).
Choć prequel przygód szeryfa w White Pine Bay przed przyjazdem Batesów miałby sens, biorąc pod uwagę ciemne interesy i plantacje zioła ;)
Raczej wątpię żeby coś takiego zrobili. Oni nawet tą historię trochę z trudem zrobili, a co dopiero coś od podstaw wymyślać. :)
A ja uważam, że dobrze, że Romero zginął w taki, a nie inny sposób - i to własnie z ręki Normana. Należało mu się
Ja nadal cenię postać Romero, tak jak Dylana - byli rozsądni i normalni w tym pokopanym świecie ;)
Serial kocham, ale końcówką się zawiodłam. Jestem zadowolona, że chociaż ktoś wreszcie zabił Normana, bo już myślałam, że Dylan też będzie jego ofiarą. Zabicie Romero to jest coś niedorzecznego. Facet był szeryfem! Wiele lat w policji, bić się potrafi, obsługiwać broń potrafi, a taka głupia śmierć... Rozumiem, że zmiękł, gdy zobaczył ciało Normy, ale to nadal policjant i nie powinien tracić czujności nawet w takiej sytuacji. Po prostu nigdy się nie powodzę w jaki sposób uśmiercono Romero.
Co do Dylana to wydaje mi się, że od samego początku wiedział, że to on będzie musiał go zabić. Na pewno nie spodziewał się Normy siedzącej przy stole, ale czuł się winny, że nic nie zrobił z zachowaniem Normana, chociaż widział, że jest z nim źle. Zabijajac go mógł w jakiś sposób stłumić wyrzuty sumienia, bo skoro pozwolił mu na mordowanie ludzi, to rownież on musi mu teraz tego "zabronić".
+ uważam, że Norman powinien zginąć z ręki Romero i szczerze mu w tym kibicowałam, chociaz przeczuwałam, że tak sie skończy... Po prostu bawi mnie, że takiej postury chłopak był w stanie zabić tylu mężczyzn i to 2 razy większych od niego.
Może rzeczywiście trochę naciągana jest scena ze śmiercią Romero ale ja jestem zadowolona, że jednak Alex zginął. Gdyby to on zabił Normana, to wtedy zapewne Romero by przeżył, bo kto inny miałby to zrobić, a nie wyobrażam sobie go żyjącego dalej bez Normy, a tym bardziej siedzącego w więzieniu. Jedyny cel jaki miał w życiu to zemsta na Normanie, nic więcej się dla niego nie liczyło. Także moim zdaniem dobrze, że go uśmiercono.