Interesująca, toksyczna relacja między matką i synem oraz jej następstwa niestety zostały wsadzone w świat, gdzie wszystko działa jak dokładnie oskryptowana gra komputerowa. Bohaterowie żyją w swoich bańkach i kiedy kamera jest skupiona na którejś z nich, reszta przestaje istnieć. Krewni i znajomi nie szukają swoich bliskich, policja zawiesza się w próżni, być może opychając się donutami, czekając cierpliwie na kolejne pojawienie się widza. Szczególnie widoczne jest to w finałowym sezonie, który po prostu obraża inteligencję widza.
O ile duet Norma i Norman daje radę i wnosi do serialu atmosferę prawdziwej psychozy, to reszta scen i dialogów utkana jest ze starych, często niezbyt adekwatnych klisz. Bohaterowie w wielu miejscach zachowują się niedorzecznie i o ile pewna doza niedorzeczności może być potrzebna w tym gatunku, to tutaj jest jej po prostu zbyt wiele. Czyżby całe miasteczko i przyjezdni postradali rozum?
Na plus zasługuje natomiast muzyka, która bardzo ładnie wpasowuje się, a czasem kontrastuje z tą nieskładną historią.
Dokładnie, masz rację! Dziwne że prawie nikt tego nie zauważa, tylko same zachwyty i wysokie oceny. Ogólnie strasznie zmarnowany potencjał i beznadziejny wątek Dylana z Emmą pod koniec serialu, który z sezonu na sezon gra coraz gorzej. Tyle jest nieścisłości i dziur fabularnych, oraz głupich decyzji bohaterów, scenarzystów że głowa mała. Mógł wyjść z tego bardo dobry serial psychologiczny a wyszedł średniak który tylko ratuje Norma i Norman, reszta to lipa i wydmuszka. Swoja droga czego Norman nie zakopywał trupów? Tylko do wody, do studni przecież wiadomo że wypłynie, jakby zakopał to miałby spokój, aaa raz zakopał walizkę matki Emmy to zjebał bo za blisko domu xD
Jestem dopiero przy drugim odcinku. Gdyby nie patologiczna relacje pomiędzy synem i matką to nie byłoby co w tym serialu oglądać. Zagęszczenie zbiegów okoliczności i trupów jest wręcz porażające. Niczym w serialu obyczajowym dla nastolatków.
Naczytałem się pozytywnych opinii o tym serialu i zabrałem się za oglądanie.
Dobrnąłem do końca trzeciego sezonu, ale przez cały czas zastanawiałem się, za czym są te wszystkie achy i ochy, bo mnie tutaj nic się nie zgrywało.
Owszem, bardzo dobra rola Very Farmigi trochę ratuje ten serial, ale to jest takie ciągnięcie za uszy historii, która jest dziurawa ja durszlak.
Tak, jak napisałaś/napisałeś - w tym serialu świat zewnętrzny, poza rodziną Batesów, praktycznie nie istnieje, postaci wpadają do kociołka zdarzeń wokół tej rodziny, chwilę tam pobulgoczą i znikają w odmętach nicości. Nie ma tutaj realnych, logicznych konsekwencji działań głównych bohaterów, nie ma spójności, jest pełno dziur, absurdu i niedorzeczności.
Kilka plusów da się tu wyłapać, ale jednak ta niedorzeczność świata tu przedstawionego razi zbyt po oczach.
Wielka szkoda, bo potencjał był na naprawdę intrygującą, kompleksową historię osadzoną na psychologicznych uwarunkowaniach głównych bohaterów.