Mam lepsze super moce niż Batwoman ;) Zdołałam obejrzeć aż trzy odcinki, a to przy takim "poziomie" nie lada wyczyn.
Ten serial jest kiepski, a orientacja bohaterki nie ma tu nic do rzeczy. Mam mocno lewicowe poglądy, więc żaden szowinizm i mizoginia nie miały wpływu na moją ocenę ;)
Idę o zakłada, że gdyby wątki zostały jakoś zgrabnie pomyślane, dialogi nie trąciłyby Modą na sukces, a gra aktorów drewnem to fakt, że bohaterka jest lesbijką nie przeszkadzałby nawet tym, którzy są anty LGBTQ+.
Brakuje emocji i dramatyzmu, niby jest akcja, coś się dzieje, ale to wszystko jest jakieś płaskie. Między aktorami nie ma interakcji, wypowiadają swoje kwestie jakby nie do końca wiedzieli czego się od nich oczekuje więc zgadują.
Efekt jest czasem tragikomicznie. Bo np. w scenie zerwanie gdzie KK marszczy poważnie czoło i stawia Sophie ultimatum, ta odpowiadając na nie wygląda, jakby zaraz miała się posikać z radości, a nie złamać ukochanej serce.
W dodatku te dialogi są strasznie mdłe; mówią, mówią, ale treści w tym nie ma. Rozwalił mnie "żarcik" Ruby z Luke Foxa, gdzie porównywała go do ojca. Ha, ha, boki zrywać. Widać, że scenarzystka robiła wcześniej tylko telenowele, bo jej bohaterzy ciągle mówią uczuciach, robią jakieś psychodramy, wygłaszają pompatyczne przemowy. Wszystko na poziomie tasiemcowym dlatego czasami z zażenowania zakrywałam oczy i włączałam pauzę, żeby jakoś dojść do siebie po tym, co właśnie usłyszałam.
Wątek lesbijski jest kiepsko osadzony (wytłumaczony) w fabule i przez to wydaje się sztuczny. Część widzów słusznie mogła go odebrać jako coś "narzuconego"
No ale są tacy, którzy uważają Batwoman za diament, a negatywne opinie tłumaczą głupotą widzów: bo uprzedzeni, bo szowiniści, bo nie potrafią zaakceptować feministycznej i gejowskiej superbohaterki. No więc powiem tak: doszukiwanie się w rozrywkowym show jakiegoś wyższego przesłania jest nieporozumieniem.
Gwarantuję wam, że twórcom i producentom ani przez głowę nie przeszło, że tym oto „dziełem” sprawią, że świat będzie lepszy. Za bardzo byli skupieni na liczeniu przyszłych zysków. W takich produkcjach wykorzystuje się gender, homoseksualizm czy ludzi z płynną tożsamością płciową dla kasy. Bo to jest modne i się sprzedaje.
Przypomnę, że mówimy o cycatej lasce w lateksie. Dla kogo ona ma być ikoną feminizmu? Wymyślili ją kolesie w średnim wieku, przedstawiciele branży zdominowanej przez takich samych jak oni kolesi. Kolesie, którzy mimo swojej pozycji i setek tysięcy fanów na Twitterze nie są ani adwokatami kobiet ani osób LGBTQ+. A Grant Morrison w dodatku wykazuje niezdrową obsesję na punkcie gwałtów.