Serial słodki, amerykański i dziwnie bezpłciowy jak na dzisiejszy standard, gdzie triumfuje "True Blood", "Mad Men" czy "Walking Dead". To mnie odstręcza ale i fascynuje, bo jak ktoś mógł zrobić tak schematyczną, gładką bajkę? Where's the catch?
Ogólnie: nudy. Target: 15-latki, wpatrzone w pięknego bohatera, zawadiackiego przystojniaczka wierzącego w Tą Jedyną.
Także niestety to jest Bravo Girl do kwadratu :/ Klimat ładnego, schludnego dużego miasta przypomina mi lata 90-te i Ally McBeal, bo nawet jak bandyci o ładnie ubrani i z ludzką twarzą. Nie domagam się realizmu, ale jeśli już zafiksować się na jakąś konwencję (a tu jest to ewidentnie cud urody geniusz w retro ciuszkach w 2 dni rozprawiający się ze sprawą, której inni nie podołali w 4 lata), to trzeba ją poprowadzić bezkompromisowo, bez udawania że "tak to wygląda w prawdziwym świecie". Brak mi poczucia humoru, dystansu, troszkę autoparodii, żeby nie być tak śmiertelnie serio wobec cukierkowego bohatera.
Ten serial has no balls ;) Zresztą jeśli gra aktorka z pierwszej generacji Beverly Hills to musi coś znaczyć ;)
Przyznam,że oglądając 1 sezon, nie wiedziałam co myśleć o tym serialu, myślałam,że dam sobie z nim spokój po 1, ale zaczęłam oglądać 2 i ten się okazał o wiele lepszy niż 1. Nie wiem, ta więź między Peterem i Nealem si zacieśnia, zaczynamy poznawać przeszłość Neala i sprawy sie toczące są ciekawsze. Mnie ten serial wciągnął, mimo że jest nieco przekoloryzowany (Neal potrafi wszędzie wejść, wyjść, podmienić, zamienić, złamać kody razem z Mozzim itp.) no czasami by się przydało kilka porażek . Co nie zmienia faktu,że będę go oglądać nadal.
W drugim odcinku 3 serii Mozzi i Neal popełniają błąd w planetarium, który na początku wydaje się być wiele znaczącym ;))
W sumie, to ten błąd jest znaczący. Tylko trochę inaczej, niż by się widzowi na początku wydawało. :D
Prawda choć delikatnie powiedziana.
Wiem że fani tego serialu będą chcieli Mnie zlinczować lecz prawda o tej produkcji to przewidywalność, powiew nudy (i to gruby), i brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia.
Aktorów nie mogę się przyczepić , główny bohater jest taki jaki powinien być w Amerykańskich produkcjach czyli "pinkny mundry i czaruujjcy"
Osobiście skończyłem moją przygodę z tym serialem po 8 lub 9 odcinku. Kiedy oglądamy dobry serial a odcinek się kończy to nie możemy doczekać się następnego, w przypadku tego serialu kiedy odcinek się kończył ma się ochotę walić głową w mur że zmarnowaliśmy kolejne 40 minut.
Pozdrawiam wszystkich fanów