Biały Lotos: Sezon 3 Biały Lotos sezon 3, odcinek 8
odcinek Biały Lotos (2021)

Biały Lotos | Amor Fati

1h 27m
7,2 829  ocen
7,2 10 1 829
Biały Lotos
powrót do forum s3e8

Poprzednie 7 odcinków były, moim zdaniem, wspaniałe - świetnie napisane postacie, piękne widoki, gęsta atmosfera. Aż tu nagle przychodzi finał, w którym bohaterowie robią debilne rzeczy:
- chyba byle debil umyłby blender, w którym kilka godzin temu ktoś podobno robił pina coladę z zepsutego mleka (ale w sumie to nieważne, bo przecież ten chłopak niby ginie, ale potem zmartwychwstaje)
- czemu mąż właścicielki hotelu po prostu nie powiedział, że jest ojcem postaci granej przez Gogginsa? przecież powiedział swojej obecnej żonie
- ta idiotyczna strzelanina - okej, wiedziałem, że ktoś zginie, ale, pls, czy teraz w każdym sezonie będzie jakiś wątek kryminalny doczepiony na siłę, a na koniec będą jakieś głupie i kiczowate sceny strzelanin?
- po co był wątek z kazirodstwem? nic ostatecznie z niego nie wynikło

Są pewnie jeszcze jakieś głupoty, ale piszę to od razu po obejrzeniu, więc jeszcze nie wszystko wyłapałem. Wciąż uważam ten sezon za dobry, ale zakończenie jest dość kiepskie. Oby następny był lepszy.

m_piszczatowski

uzasadnienie narracyjne dla wątku kazirodztwa już miało miejsce. idzie w parze z puentą ikonicznego monologu Franka - ludzie, z którymi uprawiasz seks, to w zasadzie ci, którymi chcesz się stać.
 relacja Saxona i Lochlana przekracza granice intymności, bo jest projekcją ich własnych narcystycznych potrzeb: Saxon szuka w Lachlanie ucieczki od własnej pustki, Lachlan szuka w Saxonie aprobaty, którą myli z miłością. seksualność staje się aktem desperackiego samopotwierdzenia, próbą „wchłonięcia” drugiej osoby w nadziei na znalezienie tożsamości.


wydarzenia na jachcie mocno wstrząsneły Saxonem , od tamtego momentu starał sie zmienić. nigdy nie zbudował własnej tożsamości, konsumował innych ludzi: seksualnie, emocjonalnie, estetycznie. relacja z bratem - udzielanie mu toksycznych porad a la Andrew Tate - była jego desperacką próbą „odnalezienia siebie” poprzez kogoś, kto jest jego częścią, ale też odrębnym bytem.

ocenił(a) serial na 8
isobel

okej, dziękuję za wytłumaczenie. Ten wątek nabrał teraz dla mnie głębszego znaczenia.

ocenił(a) serial na 8
isobel

To ma dużo sensu

ocenił(a) serial na 9
m_piszczatowski

Tim i jego uzależnienie od leków

Tim, ojciec rodziny, regularnie zażywał leki przepisane jego żonie, i to w końskich dawkach — rano, w ciągu dnia i wieczorem. Mowa tu o lorazepamie (Xanax), silnym środku uspokajającym, który jego żona brała jak witaminy. U osób takich jak ona tolerancja rozwija się błyskawicznie, co prowadzi do zwiększania dawek. Tim nigdy nie otrzymałby legalnie takich ilości leku, ani też tak dużych dawek.

Xanax działa na cały układ nerwowy, wycisza emocje, redukuje lęki i odsuwa natrętne myśli. Z fabuły wynika, że rodzina tego wieczora zdrowo popijała wino. Połączenie alkoholu z benzodiazepinami znacząco potęguje ich działanie — co pokazano w wielu wcześniejszych odcinkach: po samym Xanaxie Tim był wyciszony, ale po zmieszaniu z winem przypominał wręcz zombie. Emocjonalny ciężar związany z próbą otrucia własnej rodziny oraz późniejsza zmiana decyzji to ładunek psychiczny, który w naturalny sposób może przyćmić coś tak banalnego jak… umycie blendera. Tim, po zażyciu leków i wypiciu alkoholu, obudził się jako ostatni.

Symboliczny blender i trucizna

Brudny blender został wyeksponowany wyłącznie dla widza — jako rekwizyt narracyjny. Trucizna mogła się równie dobrze znajdować pod nożami miksującymi, w miejscu, którego postacie nie widziały, ale które zauważyłby tylko uważny widz. Mark White chciał aby wszyscy obawiali się o życie Aby zabić, potrzeba by pewnie przynajmniej z pół szklanki drinka. To tłumaczy, dlaczego Lochlan (chłopak) ostatecznie nie umiera: osad z trucizny nie był wystarczający, by zabić, w przeciwieństwie do pełnej dawki zmieszanej z drinkiem.

Mark White świadomie gra z oczekiwaniami widzów — wie, że każdy spodziewa się czyjejś śmierci, ale nie daje tej wiedzy zbyt wcześnie. Zamiast taniego suspensu proponuje coś więcej: refleksję . Śmierć staje się narzędziem narracyjnym, które pozwala zajrzeć głębiej w psychikę postaci. Dopiero kiedy realnie boimy się o ich los, możemy wczuć się w ich sytuację i spojrzeć na świat ich oczami. Strach wzmacnia uwagę, a dzięki temu – empatię. Ale w wypadku chłopaka, Mark White pokazał też kto tu opowiada historię.

Narracja, przesłanie i tempo fabularne

Część widzów narzekała na wolniejsze tempo akcji w porównaniu do poprzednich sezonów. Rzeczywiście, Mark White prowadzi narrację bardziej powściągliwie, a ostatni — znacznie dłuższy — odcinek miał pełni funkcję kulminacyjną. Nie jest to jednak pośpieszne domknięcie wątków, lecz świadomy zabieg, bowiem wszystkie wątki składają się w logiczną całość i nie ma niedopowiedzeń. White serwuje widzowi nie tylko zakończenie, ale też serię życiowych lekcji. Przemyca swoją fascynację buddyzmem, stawia pytania o wartość pieniądza i sens ludzkich wyborów.

Bardzo podoba mi się jak pokazuje różne podejście postaci tych, które pieniądze mają i tych, które chcą je mieć, albo tych, które je mają, a wcale im na nich nie zależy (Gaidok, ochroniarz myśli tylko o swojej miłości, jest zgodny ze swoim sumieniem i nie jest dla niego ważna "kariera"). Tim dochodzi do wewnętrznej przemiany — zrozumiał, że pieniądze, choć dominowały jego życie, nie są najważniejsze. Mimo iż wcześniej kierował się chciwością i postępował niemoralnie, ostatecznie najwięcej znaczyła dla niego rodzina. Choć jego bliscy — z wyjątkiem wrażliwego syna — żyli w przekonaniu, że bez pieniędzy życie jest niestrawne, to także im należała się szansa, by samodzielnie zdecydować, czy chcą żyć dalej bez pieniędzy.

Ojciec, który nie chciał być mitem

Właściciel hotelu nigdy nie wyznał, że jest ojcem chłopca, ponieważ wstydził się samego siebie. Romans z matką dziecka postrzegał jako poważny błąd życiowy, którego konsekwencji nie potrafił unieść. Choć czuł odpowiedzialność i był świadomy ojcostwa, nie chciał, by jego syn żył w iluzji — opowieść, którą matka stworzyła, była bajką, w której to właśnie on występował w roli magicznej postaci. Nie mógł zaakceptować, że ktoś mógłby widzieć w nim kogoś szlachetnego lub wyjątkowego, skoro sam uznał siebie za człowieka moralnie upadłego. Z tej autooceny wypływała decyzja o milczeniu — nie chciał, by jego syn znał prawdę, która obdzierałaby go z dziecięcej wiary i godności ojcowskiej figury. Żonie w Tajlandii było powiedzieć łatwiej, być może wcześniej wiedziała kim jest syn, ale nie, że to on. Ale nawet jeśli o tym nie mówił, to był to pryszcz przy przyznaniu się do ojcostwa w stosunku do syna, któremu zmarnował życie. Im częściej Rick powtarzał o zmarnowanym życiu, tym bardziej ojciec nie chciał by ten myślał o nim dobrze i dowiedział się prawdy.

Rick, zemsta i cena miłości

Strzelanina nie była bezsensowna. Rick, napędzany żądzą zemsty za śmierć swojego ojca, w decydującym momencie poświęcił kogoś, kogo kochał. Jego partnerka, Chelsea, powiedziała mu wcześniej, że powinien skupić się na miłości, która jest obecna tu i teraz — tej, którą może ocalić, a nie tej, której już nie ma.

Rick, choć nie odpowiadał za utratę pierwszej miłości, drugą stracił na własne życzenie: nie zaczekał, aż Chelsea znajdzie się w bezpiecznym miejscu, i pozwolił, by jego emocje zdominowały rozsądek. Mimo to, końcowa scena nie pozostawia złudzeń — nawet jeśli Gaidok nie zastrzeliłby Ricka, ten i tak odebrałby sobie życie. Niosąc nieprzytomną Chelsea na rękach, szeptał, że będą już zawsze razem.

Dlatego też widz nie musi rozstrzygać moralnie, czy Gaidok postąpił słusznie. Rick był stracony już wcześniej — to nie kula zdecydowała o jego losie, lecz wewnętrzne przekonanie, że bez Chelsea, i on sam nie może już istnieć.

Serial jest bardzo głęboki i stanowi naprawdę fantastyczny komentarz do współczesnych czasów, ale wszystkie powyższe wytłumaczenia to moja interpretacja, która nie jest jedyną właściwą.

Wątek z kazirodztwem wyjaśniony dość dobrze. wyżej

ocenił(a) serial na 7
DefactoTop

Nieironicznie zazdroszczę, że tyle się dopatrzyłe/aś.

Dla mnie to jakieś chore seksualne obsesje podane w sosie nudów na pudy.

Poza tym dla mnie mało co miało tam sens… typ ma 50 lat i tak bardzo się przejmuje ojcem, że w tym wieku, po sukcesie życiowym, postanawia go pomścić. Do tego wątek z gwiezdnych wojen… a żona vadera ma minę przy jego umieraniu, jakby jej źle pomalowano paznokcie, a nie jakby ktoś umierał. Potem nagle krzyczy zabij go…

Na to nudziarz pacyfista 180 stopni odkrętka i bez żadnego napięcia emocjonalnego zabija Ricka i heja.

Kolejny gość nie przemywa nawet wodą blendera ze “skisłym mlekiem”. 

Lucjusz Malfoj naćpany, że hej ho, ale lorazepanowa nawet się nie orientuje (szczególnie że jej samej ten lek zginął), mimo że ma kontakt z rzeczywistością, bo córką się przejęła. Poza tym 0 efektów detoxu.

I tak bym jeszcze mogła wymieniać…

ocenił(a) serial na 9
dorothol

Nierozwiązane problemy z młodości zostają na całe życie. Wiele osób, które za dzieciaka doświadczały trudnych sytuacji, dorabiały się poważnych pieniędzy (np. Oprah Winfrey, Roman Abramowicz, założyciel Starbucks, właściciel Gucci, Donald Trump...).

Wątek z Gwiezdnych Wojen? Nie zgodzę się. Dziadek nie zabił przecież jego ojca i nie był złem wcielonym (Imperium Zła), a Rick nie był ukazany jako przeczysty Luke Skywalker. Został raczej pokazany jako postać wiecznie niezadowolona, którą coś gryzie. Takie osoby wypierają przez większość życia z siebie prawdziwe ogniska bólu i dopiero na kozetce u psychoterapeuty ktoś im musi pomóc zerwać plastry podświadomości. Macocha Ricka nie ma urody w moim guście, wielokrotnie robiła dziwne miny, ale postanowiłem nie oceniać serialu przez jej pryzmat.

Macocha Ricka musiała się na niego wydzierać żeby ten strzelił. Nie był pacyfistą, tylko głęboko wierzącym wyznawcą buddyzmu (my mamy ultra katolików, co w tym dziwnego?). Gaidok chciał odejść z pracy żeby nie robić innym problemu, ale jeżeli ktoś strzela, kogoś zabił, to zachował się moralnie. Jednak wyraźnie jest pokazane, już po zabójstwie jak jego wybranka jest zachwycona, że prowadzi samochód w nowej roli. 

O skisłym mleku pisałem.

Tim regularnie pił, ale rzeczywiście liczyłem, że jego żona z odcinka na odcinek zacznie bardziej świrować od detoxu, a jej panika została pokazana tylko w jednym odcinku. Czy Lorazepam odegrał jakąś ważną rolę poza tym, że pozwolił Timowi planować bez emocji zatrucie własnej rodziny? Raczej nie.

Mimo odwrotnej opinii (kolejne sezony oceniłem na 7, 8, a ten na 9) rozumiem Cię i to, że największym fanom 7 odcinków spokoju mogło się nie spodobać. Przyznaję się też bez bicia, że przez  pierwsze 5 odcinków irytowałem się, natomiast przez kolejne dni po poniedziałkach, fabuła za mną chodziła.

ocenił(a) serial na 7
DefactoTop

No właśnie, czy Oprah, Trump i Abramowicz w wieku 50 lat pałali tak żywym bólem żeby iść i „wymierzać sprawiedliwość”, jak nasz Rick? Mi się wydaje że jak lata mijają to i problemy rodzinne nieco płowieją.

A Gaitok taka melepeta, kradzieży nie zgłosi, ale w plecy strzeli bo mu kobieta kazała… 

ocenił(a) serial na 7
DefactoTop

No właśnie, czy Oprah, Trump i Abramowicz w wieku 50 lat pałali tak żywym bólem żeby iść i „wymierzać sprawiedliwość”, jak nasz Rick? Mi się wydaje że jak lata mijają to i problemy rodzinne nieco płowieją.

A Gaitok taka melepeta, kradzieży nie zgłosi, ale w plecy strzeli bo mu kobieta kazała…

No ale! Nie mam na celu odbierać Ci satysfakcji i radości z oglądania. Nawet jeśli uważam, że autorzy nie mieli takich głębokich przemyślenia, to fajnie, że można to tak zinterpretować. Dla mnie ocena = nieporozumienie. :D 

ocenił(a) serial na 9
dorothol

Donald Trump nieźle szalał jak miał 50 lat, a Abramowicz i Oprah na kim się mają mścić? Ale nie w tym rzecz. Czy poszukujesz w życiu rzeczywistej kopii 1:1 Rick'a? Bo inaczej nie jest wiarygodna?

Miałem chwile zwątpienia w swoją interpretację, co pchnęło mnie do pobuszowania w internecie. W anglojęzycznej wersji wikipedii można poczytać o Gaitoku (i nie tylko o nim!). Sam właśnie czytam i polecam. Nie trzeba wierzyć samozwańcowi z Filmwebu: https://en.wikipedia.org/wiki/Amor_Fati_(The_White_Lotus)

To, czy zrozumiemy jakieś postaci oraz ich historie zależy od nas. Ja kupiłem zarówno Ricka jak i Gaitoka i tak, mam w sobie i lęk, i problemy z dzieciństwa (choć nie takie) i życiową melepetowatość, a także fascynację buddyzmem. Nie mam jednak takiej łatwości patrząc np. na trójkę przyjaciółek, ale płeć żeńska w podobnym wieku pewnie lepiej to zrozumie. Nie doszukałem się głębszego znaczenia właścicielki hotelu, menadżera i kilku innych postaci, choć mogły pełnić jedynie rolę "narzędzia". Może nie było się na czym skupić.

Zaznaczyłem również, że są to moje odczucia. Czy znalazłem w serialu więcej niż było mi przedstawione? Mogłem, ale sądzę, że pewnych niuansów nie wyłapałem.

Dlatego to właśnie ten sezon podobał mi się najbardziej. Niektóre zachowania dziwiły czy szokowały, ale istnieje drugie dno i wewnętrzne motywacje bohaterów. Chyba nie lubię kina, w którym wszystko jest wprost. Ale to kwestia gustu.

dorothol

No i? Rick wychował się w bardzo średnim otoczeniu, jest powiedziane, nawet przez niego samego że matka nie była wzorem cnót i zasad. Zakładam więc, że jego dzieciństwo nie było przepełnione brokatem i kucyponkami. A mama powiedziała, że tata byl

ocenił(a) serial na 7
ocenił(a) serial na 9
dorothol

Defactotop Kapitalna interpretacja, cieszę się, że na wiele wątków mam takie same spojrzenie, ale też, że parę innych rzeczy mi rozjaśniłeś. Chapeau Bas!

ocenił(a) serial na 7
DefactoTop

Lorazepam jest pochodną benzodiazepiny, jak i alprazolam, z tym że to alprazolam występuje pod nazwą handlową Xanax, więc polecam edycję tekstu, by nie wprowadzać nikogo w błąd.

ocenił(a) serial na 9
artur_dada

Lorazepam jest benzodiazepiną, ale rzeczywiście to nie Xanax

ocenił(a) serial na 8
artur_dada

Lorazepam nie jest pochodną, tylko JEST benzodiazepina.

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

Błądzisz, mój drogi. Xanax to alprazolam, nie lorazepam. I Timothy, owszem, dostałby takie dawki bez problemu. Lorazepam w USA jest sprzedawany w tabletkach w trzech dawkach: 0,5mg, 1mg i 2mg. Nawet w Polsce jest to więcej. Ja np jednorazowo na recepcie dostawalam spokojnie 50mg. Oczywiscie nie jednorazowo. Tak ze na luzie dostałby benzo od lekarza.
A w kwestii blendera - błagam Cię. Jak byk jest widoczna masa tego owocu na dnie, i naprawdę nie trzeba było być sokołem, żeby to dostrzec.

ocenił(a) serial na 9
blomkvist

No tak, lekomani atakują :) Cała moja interpretacja nie ma już sensu. Przeczytaj raz jeszcze co napisałem "Trucizna mogła się równie dobrze znajdować pod nożami miksującymi, w miejscu, którego postacie nie widziały, ale które zauważyłby TYLKO UWAŻNY WIDZ. Mark White chciał, aby WSZYSCY obawiali się o życie...". Ale przetłumaczę na język zrozumiały na benzodiazepinach: Zapewne reżyser pokazał wyraźnie i widocznie resztki w koktajlu żeby każdy widz mógł zacząć obawiać się o życie niezepsutego pieniędzmi Lochlana. Jeśli to zaniedbanie na zdjęciach, to kilkudziesięcioosobowa ekipa cierpi na ślepotę, ale nawet przyjmując to za "błąd" jest to szczegół nieważny dla narracji.

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

Nie jestem lekomanką. Na benzo wszystko rozumiałam bardzo dobrze. ;) od dawna nie muszę ich brać. Dlaczego próbujesz mnie obrazić i mi umniejszyć? Naprawdę interpretujesz serial na podstawie swoich odczuć w sprawie przypuszczeń reżysera i scenarzystów, jakoby ludzie mieli nie zauważyć resztek w blenderze? XD koleś, weź się ogarnij.

ocenił(a) serial na 9
blomkvist

Widz zauważył, bo Mark to wyraźnie pokazał i teraz jest skupienie na szczegółach czegoś co był dla widza i drama w stylu "Przecież było widać!". Zastanów się czy naprawdę ujęcie, które były skierowane na blender, lub nawet sam aktor podczas odgrywania sceny "nie widział" lub "przecież by umył"?

Skoro jestem szalony, to proszę: https://www.eater.com/24403106/the-white-lotus-finale-review-blender-ratliffs

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

Ale to jest tylko artykuł jakiejś dziennikarki, to wszystko. To są tylko domysły. Dopóki nie wypowie się ktoś z obsady lub sam reżyser - nie widzę powodu, żeby się z tobą zgadzać.

ocenił(a) serial na 9
blomkvist

Rozumiem, że oczekujesz, że Reżyser powie: "nie dopatrzyliśmy się" albo "Lochlan chciał się zabić"? Dziwnym jest, że na swoje interpretację znajduję tyle innych zgodnych opinii. Warto się zastanowić jaki to wszystko pełni wątek narracyjny i co chce nam opowiedzieć reżyser. Czy bardziej prawdopodobne jest to, że tyle osób "przeoczyło" taki szczegół, a mimo wszystko w tak drogiej produkcji nie pokusili się nawet na wycięcie tego w trakcie montażu, czy też: "Widzowi trzeba było pokazać co się za chwilę może stanie żeby zbudować napięcie". W internecie są też i opinie, które idą z idiotycznymi tezami nawet dalej, np. że Mark White chciał nas nauczyć ,że powinniśmy umyć blender "https://www.vogue.com/article/dirty-blender-the-white-lotus". Jest też nawet teoria spiskowa, mówiąca o tym, że twórcy chcą zabić przemysł Smoothie. Tylko czy to ma sens? W serialu, który jest komentarzem moralno-etyczno-duchowym dostajemy informację o tym, że trzeba myć blender przed zrobieniem smoothie? Czy może o tym, że zabawa w Boga (Tim decydujący nie tylko o tym, że zabije rodzinę, ale też kogo i jakie są kryteria doboru.) jest niebezpieczna na każdym etapie? Jeżeli masz alternatywne, trzymające się kupy wytłumaczenie, to proszę Cię o to żebyś się nim podzieliła, bo bardzo mnie to ciekawi (nie z ironii). Przecież mogę być w błędzie.

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

Oczywiście, że sporo osób się z tobą zgadza - na tym polega opinia. A to, co robimy my, jest polemiką. Nie uważam, że jesteś głupi albo że się nie znasz (to w ogłowie głupi argument). Po prostu uważam inaczej. :D oboje się zgadzamy, że serial jest wspaniały, i o to chodzi. ;) (odśwież stronę, bo musiałam edytować komentarz)

ocenił(a) serial na 9
blomkvist

Ale mnie naprawdę ciekawi inna interpretacja tego wątku. Nie prowokuję żeby wyśmiać. Ale na pewno reaguję niewspółmiernie do zwykłego komentarza. Jeżeli innym wytłumaczeniem jest tylko, że "to się nie klei kupy". To ok, let's agree to disagree. Czy można dokonywać nadinterpretacji? Można. Moje komentarze nie wynikają z dumy, że coś rozumiem, a raczej z pokory dla reżysera, bo wierzę, że opowiedział mi to, co czułem :) Jeśli jestem w błędzie, to po prostu delektuję się czymś, czego nie ma. Mogę z tym żyć.

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

Ale ja nie mam żadnej interpretacji! :D wg mnie to niedopatrzenie. Ale wcale nie muszę mieć racji. Sporo innych rzeczy też mi się nie klei, i choć kocham ten serial, i bardzo mi się podobał ostatni sezon, uważam że ostatni odcinek był okropny. Podobniez z gra o tron - druga połowa ostatniego sezonu była masakryczna. Zachwyt nie jest obiektywny - i ciesz się nim. :D (to nie jest ocena.) ja się zachwycam niemal całym sezonem, a dużo osób mówi, że jest nudny.

DefactoTop

chłopie, Lorazepam to nie Xanax

ocenił(a) serial na 9
requiem_aeternam

to rzeczywiście wiele zmienia

ocenił(a) serial na 8
DefactoTop

bardzo doceniam tak dogłębną interpretację finału, ale wciąż mam z nim problemy: rozumiem, że brudny blender to symbol - w pierwszych dwóch sezonach również mieliśmy do czynienia z symboliką i nie naginano wtedy logiczności działań bohaterów w przeciwieństwie do finału 3. sezonu. A co do strzelaniny, pomiędzy przejęciem przez Ricka broni a strzeleniem do tego faceta, minęło kilka sekund - czy wtedy z obawy przed swoim życiem nie wyznałby prawdy, że jest jego ojcem?

m_piszczatowski

nie sądzę żeby blender miał być symboliką czegokolwiek. Sam Nivola został zapytany o to dlaczego jego bohater nie umył zasyfiałego blendera i wytłumaczył że zamysł był taki iż Lochlan uznał że w blenderze są resztki shake'u proteinowego który - jak założył - zrobił sobie rano Saxon więc Lochlan miał w tamtym momencie pomyśleć że dodatkowe proteiny w blenderze mu nie zaszkodą. w tym raczej nie ma żadnej głębszej symboliki no ale jeżeli ktoś doszukał się jednak symbolizmu w blenderze to w porządku: wiadomo że każdy interpretuje inaczej wiele aspektów tego sezonu, sama mam od cholery teorii.

w temacie Hollingera: sądzę że jeżeli ktoś nagle podchodzi do ciebie, wyciąga twoją broń z której nastepnie do ciebie mierzy w umyśle masz tylko jedną wielką plamę i zdejmuje cię ogromny strach więc ostatnie co Hollinger mógł sobie myślec to to żeby wyrzucić z siebie "jestem twoim ojcem!". w koncu to wszystko dzieje sie dosłownie w ulamkach kilku sekund i ledwo rejestruje sie to co własnie sie wydarzyło w takich sytuacjach, jedyne na czym sie skupiasz to na wycelowanej w ciebie broni. tym bardziej że po sposobie w jaki Hollinger wypowiadał się o matce Ricka raczej nie miał z nią dobrych relacji a on sam nie postrzegał i nie uznawał Ricka jako swojego syna, swoją rodzinę  więc imo nie miał zamiaru w ogóle wyznawać że jest jego ojcem. a jeżeli już, to w jakiś okrutny sposób żeby jeszcze bardziej go zranić.

DefactoTop

Dla mnie dopisałeś psychologiczno-filozoficzne tło do skopanego scenariusza, na który nie było pomysłu niczym sprawny couch, który kasuje ludzi za tłumaczenie im rzeczy oczywistych jako objawienie za grube pieniądze.

DefactoTop

Świetny komentarz:-)

m_piszczatowski

Dokładnie tak. I psychologicznie to się nie klei zwłaszcza postać Ricka, jak niby facet tak nadwrażliwy i wiecznie skrzywdzony osiągnął w życiu na tyle, żeby pojechać na takie wakacje? To 50 latek nie szukający siebie 20. Wiele elementów brakuje w jego wątku. Do tego bardzo dużo wątków pozostałych bohaterów nie zostało wyjaśnionych i pociągniętych. Sezon 2 włoski potrafił w w jednym odcinku zawrzeć historię bohaterów ich motywy, jeszcze były wątki komediowe tutaj nuda. Tajska parka ochroniarz i laska z kpopu jest drętwa, nie to co włoska recepcjonistka już nie mówiąc o obsłudze hotelu w pierwszym sezonie, gdzie była jedną wielka komedia pomyłek. Jedyna zabawna postać czyli Parker Posey kompletnie nie przechodzi żadnej przemiany jest pretensjonalna snobką na lekach i taka pozostaje. jedyna osoba z tej rodzinki oprócz ojca, który ostatecznie ich nie zabija, jakoś ciekawie ewolujaca to Saxon. 3 przyjaciółki też nuda. Dość ciekawym elementem był monolog Carrie Coon na koniec, ale też nic interesującego z niego nie wynika. Co się stało z zasadami buddyzmu, które miały być drogowskazem? Po co ujęcia małp? w drugim sezonie zbliżenia na sycylijskie maski miały głębszy sens.  Jak dla mnie najgorszy sezon, mocno niedociagniety scenariuszowo. 

ocenił(a) serial na 8
m_piszczatowski

Mam podobne odczucia, dodałbym jeszcze wątek z 5mln dolarów. Kto tak po prostu przelewa 5mln bez żadnych konsekwencji, alertów od urzędu skarbowego? Przelanie 10k może być czasem problematyczne bez podkładki.

ocenił(a) serial na 9
glogowiecki

Nie sądzę, żeby przelewający miał obowiązek to zgłosić. Otrzymujący ma zapłacić podatek. Do tego może jeszcze jakieś AML ze strony banku wystąpić...

ocenił(a) serial na 8
Mahadeva_filmweb

Przy deklaracji podatkowej musisz zgłosić źródło dochodu. Nie mógłby jej tak na luzie przelać 5 dużych baniek na prywatne konto. Gary miałby obowiązek zgłosić darowiznę i zapłacić od niej podatek, jeżeli byłaby to inwestycja w biznes, to wymagałoby to papierologii, konta firmowego itp. Pokazanie tego na zasadzie przelewu z dnia na dzień na prywatne konto jest bardzo nierealistyczne.

ocenił(a) serial na 8
glogowiecki

Ten wątek miał na celu pokazać, że Belinda zrobiła to samo Pornchai co w sezonie pierwszym Tanya jej. Pieniądze bardzo ją zmieniły i to w ciągu 24 godzin. Nawet jej wytłumaczenie było bliźniacze. Brakowała tylko koperty z nagroda pocieszenia ;)

ocenił(a) serial na 8
Lokanta1990

Belinda w tym odcinku była tragiczna. Bardzo ją lubiłam, ale ten jej syn i ona, to była masakra. Przynajmniej ostatnie trzy odcinki. Właśnie aż dziwne, że nie dała koperty temu mężczyźnie, z którym miała robić interesy.

ocenił(a) serial na 8
Lokanta1990

Rozumiem co miał na celu ten wątek, był po prostu moim zdaniem pokazany w mało realistyczny sposób.

ocenił(a) serial na 8
m_piszczatowski

Niby zgadzam się z tym co napisałeś, ale jakoś finałowy odcinek mi się podobał to, że mąż właścicielki hotelu będzie jego ojcem było łatwe do przewidzenia, ale reszta wydarzeń mnie trochę zaskoczyła.

m_piszczatowski

Wczoraj jak oglądałem to mi się podobało, ale teraz jak na chłodno analizuję to stwierdzam, że mimo 1,5-godzinnego seansu wszystko jak na prowadzenie przez tyle odcinków, potoczyło się błyskawicznie. Zbyt szybko wręcz.
Chciałbym z bohaterami spędzić jeszcze z pół godziny aby zobaczyć ich reakcje. Ich przemianę albo jej brak. Bach, bach, bach i odpływamy.
Wydaje mi się, że w poprzednich sezonach po "finałowych" akcjach mogliśmy jeszcze trochę przeanalizować razem z bohaterami wydarzenia końcowe. Tutaj od razu wszyscy odpłynęli w siną dal...
PS. Szkoda mi recepcjonisty, myślałem, ze jednak rzuci wszystko i wyjedzie z Belindą w kierunku zachodzącego słońca. Pieniądze jednak zmieniają ludzi :)

ocenił(a) serial na 9
m_piszczatowski

Jestem rozczarowana finałem.. tyle głupot dawno nie widziałam - Wątek Ratcliffow w mojej opinii niedokończony - cały sezon wałkowanie jak obrzydliwe są zepsuci przez kasę i bogactwo, ojciec co odcinek ma wizję zabicia rodziny, po czym na koniec stwierdza „a nie, wiecie co? Jakoś to będzie”… zero ewolucji postaci, przemiany, jakiejkolwiek pointy dla widza.. to samo 3 przyjaciółki - poobrabialy sobie tyłki, a na koniec naprawdę niezrozumiała dla mnie mowa końcowa przy stole( IMHO straszny bełkot i silenie się na głębokie refleksje) i od razu BFF xd  Wątek Ricka to też kryminał klasy B, już kilka odcinków wstecz, można się było domyślić, że ten stary okaże się jego ojcem, ta strzelanina na koniec strasznie wymuszona. O Belindzie już nawet nie wspominam bo wszystko naciągane do granic możliwości, ktoś taki jak Greg po prostu by ją załatwił, a nie bawił się w przesyłanie 5 mln dolców w zamian za milczenie. Podsumowując, oczekiwałam, że ostatni odcinek wiele wyjaśni pod kątem symboliki, przemiany bohaterów, a dostałam zamknięcie wszystkich głównych wątków na ostatnie 15 minut odcinka.. moze powinni tę serię zakończyć na tym sezonie.

ocenił(a) serial na 9
krawczyk_justyna

Byłaby bardzo ważnym świadkiem, który ma (moralny) interes w tym żeby rozbujać sprawę i wskazać gdzie się ukrywa (choć dla władz Amerykańskich to najmniejszy prolem). Generalnie z akcji wynika, że od śmierci Tanyi, to prawdopodobnie pierwsza osoba, która znała osobiście wcześniej Tanyę lub Grega. W rzeczywistości Mark White zadaje pytanie: ile pieniędzy dla (z pozoru) dobrej i przyzwoitej osoby jest warta "sprawiedliwość". Belinda próbowała kogoś zawiadomić zanim usłyszała, że Greg chce zaoferować ją pieniądze. Sama o tym nie pomyślała. 100 tys. to za mało żeby kupić jej moralność. 1 milion już wystarczy na SPA i milczenie, a 5 milionów to czyste szczęście. Pokazano nam kogoś, kto prawdopodobnie większość życia spędził potępiając ludzi, którzy mają swoją cenę. Dużo łatwiej osądzać innych niż podejmować wybory zgodne z sumieniem. Belinda chce wierzyć w to, co mówi jej syn. Nie kwestionuje opinii syna, że musi przyjąć ofertę bo inaczej zginie. Z pieniędzmi na drugi dzień może uciec, ale żeby ratować swoje życie już nie. Przez cały sezon bohaterowi są poddawani pokusom, bez wyjątku, każda osoba musi przejść test moralności.

krawczyk_justyna

Zgadzam się ze wszystkim poza tym, że nie było przełamania/przemiany w wątku ojca rodzinki. On prawie zabił swoich bliskich, potem jeszcze myślał, że zabił niechcący najmłodszego syna. Co mogłoby się mocniejszego stać, żeby się opamiętał i zdał sobie sprawę, co się dla niego liczy najbardziej - bardziej niż bogactwo i kariera?

ocenił(a) serial na 8
krawczyk_justyna

Dokładnie tak.

ocenił(a) serial na 8
krawczyk_justyna

akurat wątek z 3 blondynkami mocno mi się podobał, chociaż interpretuję go trochę inaczej niż inni. Wszyscy piszą, jakie to pojednanie na koniec jest słodkie, napełniające nadzieją itp., ale moim zdaniem to fałszywe zakończenie. Jestem pewien, że już kilka dni od zakończenia pobytu w Białym Lotosie znowu zaczęłyby obrabiać sobie dupy. Chyba każdy miał w szkole lub w pracy takie przyjaciółeczki, które przechodziły taki cykl: najpierw nie mogły się od siebie odkleić i spędzały ze sobą każdą możliwą chwilę, potem zaczynały obrabiać sobie dupy za plecami, następnie się godziły i były znowu wielkimi BFF, potem ponownie zaczynały się nawzajem obgadywać itp itd.

m_piszczatowski

Mnie ten wątek też zaintrygował, patrzyłam ze zdumieniem, jak laski brną w znajomość z tymi kolesiami i myślałam: one w ogóle nie mają tego filtra, co my w Europie, a już szczególnie w Polsce.

ocenił(a) serial na 8
e_wok

też zdziwiła mnie ta łatwowierność w stosunku co do Rosjan. Ale być może masz rację i w Ameryce ludzie nie są aż tak uprzedzeni do tego narodu jak my

ocenił(a) serial na 9
m_piszczatowski

A może to zakończenie nie tyle jest słodkie, co jest wyrazem desperacji? Przecież postać wykreowana przez Coon w zasadzie przyznaje, że oprócz tych przyjaciółek nie ma nic. Są jakie są, ale właśnie… są. I tak, wszystkie obrabiają sobie dupe, bo sobie czegoś zazdroszczą, bo mają braki, bo chcą sobie imponować, tym samym upewniać się, że osiągnęły sukces, że ich życie ma sens. Że są spełnione. Udają młode, by  liczyć się, być widoczne, ale czas płynie nieubłaganie, zaraz nie będą miały żadnego znaczenia. Bo kobiety w pewnym wieku stają się niewidoczne ;) Aktorka najbardziej to podkreśla i nie akceptuje upływającego czasu. A Coon mówi, że czas płynie, ale one są w tym razem. 

IsItNecessary

Całkiem podobnie o tym myślę. https://youtu.be/EyI_Kzb9Ids -> tutaj omówienie całego sezonu

krawczyk_justyna

Carrie Coon: w zasadzie samo jej nazwisko w obsadzie to już spojler. Czy ona kiedykolwiek zagrała kogoś innego niż wiecznie skwaszoną, sfrustrowaną neurotyczkę?

ocenił(a) serial na 7
m_piszczatowski

Motyw tsunami nie został wykorzystany. Wysoka fala nie nadeszła. Ostatnie odcinki były słabo napisane i fatalnie zagrane.