Wyjątkowy, prześmieszny serial na którym zbyt często zatrzymywałem odcinek żeby ochłonąć po scenie albo bardzo zabawnej, albo bardzo żenującej. Kocham docinki Angeli względem Phyllis, jej miny do kamery, do jak bardzo nienawidzi wszystkiego i wszystkich w biurze to po prostu perełka. Tak samo uwielbiam Phyllis, niby taka wrażliwa a jak przychodzi co do czego to potrafi wbić szpilę. No i Dwight, którego na początku nie cierpiałem a później, jakoś od 3 sezonu stał się jedną z moich ulubionych postaci. Stanley, Kevin, Pam - tyle świetnych charakterów w jednym serialu to rzadkość.
Natomiast co do Michaela, moje zdanie jest takie, że gdybym znalazł się blisko niego to chyba bym go udusił. Jest takim irytującym, wiecznym dzieckiem w dodatku niesamowicie głupim i ślepym na jakąkolwiek empatię względem innych. Nie lubię tego słowa, ale to taki typowy przegrywy życiowy. Nie rozumiem jakim cudem osoba taka jak on znalazła się na tym stanowisku.
Na szczęście reszta postaci jest tak genialna, że nadrabia wszystkie irytujące momenty z Michaelem. Żeby nie było, śmiałem się nie raz patrząc na jego zachowaniem, ale zdecydowanie częściej był to śmiech z żenady. Oczywiście nie uważam żeby to był jakiś minus tego serialu, świadczy to o dobrych umiejętnościach aktorskich Steva Carrela.