Serial mi się ogólnie podobał, bo postacie są bardzo dobrze i zarysowane i zagrane, do tego są bardzo przekonujące.
Jednak przez cały serial nie mogłem się oprzeć wrażeniu że twórcy przesadzają.
Bo cała wielka rodzinna tajemnica/tragedia jest po prostu mało drastyczna, spodziewałem się czegoś bardziej hardkorowego jak to co było np w True Detective, a nie jednego zwykłego pobicia, no sorry ale to jest naprawdę nic.
w mojej opinii coś takiego nie jest "niczym". Skatowanie dziecka zawsze zostawia po sobie ślady. Fizyczne i nie tylko. Zwłaszcza w tak "cudownej" rodzince, gdzie cudna mamusia, na której zawołanie jest każde z dzieci, kryje tatusia psychopatę. No nie, to nie jest normalne
Nie chodziło że to jest nic w znaczeniu że nie było to złe czy coś, tylko mówię że to nie było jakieś straszne katowanie.
moim zdaniem, jednak, jest to zdarzenie, które może (a nawet powinno) zniszczyć rodzinę. Coś niewybaczalnego. Podobnie jak regularne bicie.
Wyobraź sobie, że Twoja żona/mąż pobije Cię tak, że trafiasz do szpitala z pogruchotanymi stawami. Zostajesz z nim/nią? Bo ja nie. Więc nie wiem czemu dziecko miałoby kiedykolwiek to wybaczyć
Tylko że wybaczyć a robić to co on robiło to dwie różne rzeczy, bo szczerze to było w sumie najsłabszą częścią serialu, szczerze można znaleźć tony przykładów takiego traktowania i zupełnie inne zachowanie, tzn ucieczka od rodziny czy to od razy czy po 18stce i nigdy więcej nie kontaktowanie się z rodziną.
Do tego jedno pobicie że trafia się do szpitala, to naprawdę nie jest wysoki poziom patologi, wystarczy porównać do chociażby True detective i co tam robili ci źli z dziećmi.
Chłopak już wcześniej był "f-ucked up" jak to określił go John, więc droga przestępstwa była mu atrakcyjna :)
Osoby który doświadczyły patologi w rodzinie często są na granicy prawa, ale w serialu to trochę przesadzili, ogólnie jak dla mnie serial był spoko, ale po prostu był zbyt lajtowy.
A może to winna zbytniego dobrobytu amerykanów ;)
Przecieæ to nie o to tyko chodzi...Danny żył z piętnem winy i wyklęcia z rodziny jako sprawca śmierci najmłodszej ukochanej przez ojca siostry ! a to nie była jego wina ... też był dzieckiem ! doskonale go rozumiem i jego motywacje
Wiem, po prostu dla mnie jest to zbyt mało, ale ja po prostu jestem przyzwyczajony do bardziej drastycznych rzeczy w serialach czy filmach.
Szczerze niespecjalnie, jedno zabójstwo i to w afekcie to naprawdę nie jest nic szczególnego, do tego cięzko się było spodziewać czegoś innego.
jeżeli bratobójstwo jest dla Ciebie niczym, to rzeczywiście nie mógł Ci się ten serial spodobać. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to: obejrzyj sobie Grę o Tron, tam co chwile się mordują, gwałcą itd
Dałem 7 więc serial mi się całkiem podobał ;), chodzi mi o to po prostu że to naprawdę nie jest nic nadzwyczajnego, szczególnie w porównaniu do przeciętnego serialu a i do tego że koniec jest bardzo łatwy do przewidzenia.
A co do gry o tron to oglądam, ale szczerze w porównaniu do historii to jest to lajtowe ;)
Grę o Tron ironicznie poleciłem, nie lubie tego serialu :PPP
no nic, każdy mój swój gust, jednym się podoba to innym tamto. :)
pod koniec serialu wyszło kogo najbardziej obwiniał Danny a była to jego matka! Stała za ojcem zamiast bronić swoje dziecko. To nie była wina Dannego, że jego siostra zmarła zwykły wypadek ale musiał żyć z tym całe życie. Danny był autodestrukcyjny niszczył wszystko czego się dotknął lecz moim zdaniem John przesadził. Zabić własnego brata? Rozumiem emocje itp ale wg. to przesada. A co do samej fabuły 2 sezon był by o wiele lepszy gdyby to Danny zabił Johna takie jest moje zdanie : )
ja też lubię mocne seriale ale w jednak tutaj ( mimo że dla ciebie to za mało ) uważam że problem jest dość drastyczny bo dotyczy rodziny. Relacji rodziców z dziećmi i braci. I chyba to mną najbardziej wstrząsnęło. Bo o ile jestem sobie w stanie wyobrazić patologię rodziców krzywdzących swoje dzieci tak już krzywdzenie swojego rodzeństwa jest dla mnie czymś co wywołuje największe emocje.
Tak więc to co Danny doświadczył ze strony rodzeństwa i to co mu zrobili ogromnie nie przeraziło i praktycznie odrzuciło już po pierwszym sezonie
Dokładnie! Jednocześnie zauważcie, że tak naprawdę, realna tragedia Danny'ego (i powód jego problemów osobowościowych i życiowych) nie kryła się ani w samym pobiciu przez ojca, ani w samej śmierci Sarah, A W DESTRUKCYJNEJ DLA NIEGO REAKCJI RODZINY NA TE WYDARZENIA@ To jest chyba najciekawszym morałem, jaki można wyciągnąć z tego serialu. Jasne, stało się bardzo źle. Wydarzyła się podwójna tragedia. Sarah zginęła, a Danny został pobity w afekcie przez osobę, która powinna go chronić niezależnie od okoliczności. Cudownej dziewczynce nie da się już wrócić życia, a reakcja ojca, choć w jakiejś części zrozumiała, była niedojrzała i nie w porządku wobec syna. Skrzywdził go, pobił. Nie bije się słabszego, nie bije się syna. Ojciec obwinił go za coś, co stało się za sprawą przypadku i - niech będzie - może w pewnej części nieostrożności chłopaka, jednakowoż motywowanego dobrą wolą, by zabrać dziewczynkę od napiętej sytuacji rodzinnej (idąc tropem obwiniania ludzi za tragedię, która miała miejsce, to i rodzice się do niej przyczynili swoim zaniechaniem i koncentracją na swoich wzajemnych awanturach - dlaczego dziewczynka była pod nadzorem nieletniego? Powinna być przy którymś z prawnych opiekunów. Matka nie powinna ich zostawiać bez słowa, nie tak się odchodzi od ojca rodziny, nie tak się zachowuje matka. Żaś ojciec oczywiście nie powinien doprowadzać swoim temperamentem do takich akcji i atmosfery w domu). Rodzice kilkorga dzieci nie mają prawa rozstawać się/kłócić się w tak dramatyczny sposób i fundować im takich przeżyć. Wszystko można rozwiązać w normalny, godny sposób, a jak ktoś nie potrafi, to stosownych terapeutów w Stanach jest aż nadmiar ;) W dalszym ciągu uważam jednak, że cała, absolutnie cała rodzina, przy odrobinie dobrej woli, mogła wyjść cało z wydarzeń tego koszmarnego dnia. Prawdziwym okrucieństwem wyrządzonym Danny'emu było NIEUZNANIE JEGO KRZYWDY PRZEZ CAŁĄ ZAKŁAMANĄ RODZINKĘ - co nastąpiło, gdy cała rodzina skłamała przeciwko niemu i złożyła fałszywe zeznania, żeby chronić ojca. Wybrali świadomie, że stoją po stronie kata (okej, uczynili to jako dzieci, wystraszone całą sytuacją, ale jednak Kevin i John dokonali tego świadomie - to nie były - poza Meg - kilkulatki, tylko dorastający chłopcy). Zamiast podać dłoń chłopakowi, któremu zawalił się cały świat (ok, ojcu też się zawalił, ale nic nie usprawiedliwia takiego pobicia dziecka i za to, abstrahując od jego osobistej tragedii, powinien odpowiedzieć, zadośćuczynić). Jeszcze bardziej obrzydliwe było zachowanie ojca, który tchórzliwie skłamał co do swojego zachowania i zgodził się, żeby robiły to dzieci. Żeby młodsze rodzeństwo pobitego chłopaka zeznało przeciwko niemu, chroniąc tym samym tyłek ojcu-narwańcowi. Tym właśnie czynem zniszczył całą rodzinę. Niekoniecznie samym pobiciem, ale właśnie ohydnym kłamstwem i tchórzliwością. Taka wieloletnia zmowa milczenia, zaprzeczenie czyjejś krzywdzie, pomimo że miała ona miejsce, niszczy dojrzewającą jednostkę o wiele bardziej, niż sama tragiczna sytuacja, jaka miała miejsce. Gdyby nie ukrywano prawdy, gdyby Danny doczekał się przeprosin od Ojca za ten incydent, a sprawa byłaby wyjaśniona, facet przyznałby się na policji, że go poniosło, że jakoś wynagrodzi to chłopcu, gdyby chłopca zdecydowanie wsparła matka w tej sytuacji - byłoby inaczej. Różne rzeczy się zdarzają, na tamten moment można było jeszcze odkupić winy. Gdyby sytuacja została jasno omówiona w gronie rodzinnym, gdyby Ojciec uznał swoją winę i zadośćuczynił synowi (pewnie po złożeniu realnych zeznań, rodzina dostałaby co najwyżej błękitną kartę czy tam inny jej odpowiednik w Stanach, za jedno pobicie nie odebraliby mu raczej w tamtych czasach syna, a ojciec miałby okazję przyznać się do winy i popracować nad sobą, bo koleś dużo krzywdy wyrządził ludziom swoim narwaństwem). Nawet wyobrażam sobie, że nie chcieliby zgłaszać takiego jednostkowego czynu na policję - OK, stało się, detektyw przymknął oko (co też było wielkim błędem), ale gdyby odbyła się choć ta jedna szczera rozmowa przy wielkim stole, gdzie ojciec (może za naciskiem matki i pozostałych dzieci, już niemałych przecież) uznałby winę, przeprosiłby syna, starałby odbudować swoje relacje z nim, to jestem pewna, że życie Dannego potoczyłoby się zupełnie inaczej. Przecież gdyby on uzyskał to tak ważne zadośćuczynienie za czyn ojca i otrzymałby uznanie jego krzywdy ze strony kręgu rodzinnego, to równocześnie pewnie zrozumiałby po części także motywy, jakie kierowały ojcem, mógłby i on powiedzieć "przepraszam łupio zrobiłem, że zabrałem tam Sarah", tym samym możliwe byłoby, by połączyli się wspólnie w zdrowym opłakaniu członka rodziny. Tymczasem stało się inaczej. Nie dość, że Danny niezasłużenie dostał niewdzięczną rolę kozła ofiarnego, nie dość że nie uznano jego krzywdy, a poparto jego kata, nie dość że został sam ze swoją tragedią, której przecież nie zawinił, to oni jeszcze go praktycznie wykluczyli go z systemu rodzinnego. Wszystko to w białych rękawiczkach i ze słowami o rzekomym dobrze Danny'ego na ustach. Cała rodzina podświadomie zdawała sobie sprawę, że źle zrobiła, że wyrządzili mu krzywdę swoją zmową milczenia - Danny był dla nich chodzącym wyrzutem sumienia, świadczącym o ich podłym kłamstwie. Pewnie dlatego trudno im było razem z nim przebywać, bo przywoływał trudne wspomnienia. Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, doszło do kuriozalnej sytuacji - nie dość, że rodzina mniej lub bardziej jawnie obwiniała go o sytuację, która wydarzyła się z powodu nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i ewentualnie nieostrożności, a nie winy chłopca (śmierć Sarah), nie dość, że po pobiciu bezbronnego chłopaka rodzina murem stanęła za ojcem, sprawcą pobicia, i kłamała detektywowi w żywe oczy, to jeszcze przydzielili mu rolę kozła ofiarnego i ogólnie wykluczyli z systemu rodzinnego. Obrazuje to nawet kwestia testamentu. Ojciec, zamiast zostać przez stanowczy nacisk żony, dzieci i wymiaru sprawiedliwości zmuszony do uznania swojej winy (OK, jego złość była zrozumiała, ale ponieważ śmierć Sarah była wypadkiem, nie miał prawa wyładowywać się w fizyczny sposób na synu i za to należą mu się przeprosiny, a nie jeszcze gnojenie przez wiele lat), pogodzenia z synem, wolał obwiniać syna do końca życia i jeszcze wykreślić go z testamentu (pewnie tak mu było wygodniej, nie dostrzec swojej winy w całej sytuacji i w tym, co się stało z życiem jego syna). Rodzeństwo, wiedząc, że wyrządzili kiedyś Dannemu takie świństwo, nawet gdy przyszło do podziału testamentu na cztery, dalej chętnie widziało go w roli kozła ofiarnego. Mieli tyle lat, by przeprosić. Nie zrobili tego. A mogło to zmienić bieg historii. Bieg życia Danny'ego. On chciał tylko przeprosin i uznania swojej krzywdy. Zamiast tego dostał jej jeszcze więcej. Olali go z testamentem, ciągle kazali mu wyjeżdżać. Ciągle go wykluczali, mimo że w istocie nie był gorszy od nich. A on, jak każdy, szukając zadośćuczynienia, zamiast jak radzili mu O'Bannonowie, odpuścić i zapomnieć o rodzinie, po zaplątał się w tę chorą sytuację. Chciał tylko przeprosin i uznania krzywdy po tylu latach kłamstw. I swoich pieniędzy, które należały mu się po tylu latach cierpień z winy rodzinki jak nikomu innego. W sądzie też ofiary wynagradza się grzywną - to jest jakieśtam zadośćuczynienie. Należało mu się materialne zadośćuczynienie, podobnie jak mentalne. Nie dostał jednego ani drugiego, w zamian został zabity i ostatecznie wykluczony z chorego układu rodzinnego.
Przecieæ to nie o to tyko chodzi...Danny żył z piętnem winy i wyklęcia z rodziny jako sprawca śmierci najmłodszej ukochanej przez ojca siostry ! a to nie była jego wina ... też był dzieckiem ! doskonale go rozumiem i jego motywacje chciał siostrze ulżyć w momencie odejścia matki..miał dobre serce ale