Czekam z niecierpliwością na odcinki bez Kròlikowskiego, bo z niego taki Bodo jak z Herbusiowej Pola Negri. Bo serial sam w sobie całkiem spoko, a Schuchardt to marka sama w sobie, więc może być już tylko lepiej. Tej historii nie mozna zepsuć!
Nie można zepsuć? Dla chcącego nic trudnego. Jak na razie świetnie im to psucie wychodzi.
Moja dobra znajoma, odwieczna fanka Schuchardta miała okazję widzieć pokaz przedpremierowy, na którym wyświetlane były sceny z różnych odcinków. I mimo, że jest bardzo oszczędna w słowach bo twierdzi, że mam sobie sama opinię wyrobić i nie chce mi psuć "przyjemności oglądania" powiedziała tylko tyle "nie nastawiaj się na fajerwerki". I parę recenzji też widziałam, w których starszy Bodo wcale publiczności nie porwał. Tak więc... Cezarro możesz mieć sporo racji. Już za dwa tygodnie przedpremiera ze Schuchardtem i zobaczymy... jak wystartuje.
Szkoda. Szkoda, że mogę mieć rację. Świat czy jak kto woli światek artystyczny dwudziestolecia międzywojennego miał dziwny, trochę dziki, trochę lumpiarski i trochę arystokratyczny klimat, charakter i posmak. Liczyłem, że producenci tego serialu chociaż spróbują oddać "zapach" tamtej epoki. Zaproszenie do udziału amatorów już było sygnałem, że coś może pójść nie tak. No i poszło. Pierwszy odcinek ukazał dużą nijakość scenariusza i nieporadność reżyserską. Zdjęcia i scenografia nie powaliły. Muzyka daje radę tylko wtedy jeżeli jest coverem przedwojennych szlagierów. To niestety nie porywa. Najlepszym dowodem jest wynik zainteresowania jakim ten serial cieszy się na forum. Oceniło go niecałe trzysta osób, a wypowiedzieć się ma ochotę niecała siedemdziesiątka. Twoja znajoma była bardzo łaskawa w ocenie:)