1. Akcent. Gdzie się podziało to wspaniałe "l"?! Język w ogóle nie pasuje do czasów, w których dzieje się akcja! O doborze słów to już nawet nie wspomnę. Przekleństwa wtedy były niedopuszczalne, akcentowano "ą", "ę", przeciągano końcówki wyrazów... Tutaj tego zabrakło, nawet aktorzy się nie postarali. Przecież oni nie mówili wtedy jakąś chińszczyzną, nawet mniej inteligentny widz byłby w stanie zrozumieć o co chodzi!
2. Ada. O ile Moryc jest do przełknięcia, bo przynajmniej został dobrze zagrany to Ada mi jakoś nie leży. Być może to wina drewnianej aktorki, a może po prostu problem tkwi w tym, że... żadnej Ady w życiu Bodo nie było? Dopisywanie wątków i wprowadzanie fikcyjnych postaci przez scenarzystów przekroczyło wszystkie granice. Czy naprawdę autentyczna biografia Bodo nie jest wystarczającym materiałem na serial? Czy naprawdę trzeba było, aż tak kombinować? Zwłaszcza jeśli mowa o kimś kto byłby ważny dla niego tak bardzo jak Ada.
Ale pomijając te wady cały serial jest jak najbardziej w porządku i nawet miło się go oglądało, ostatni odcinek moim zdaniem znakomity. Przez te dwie wyżej wymienione rzeczy daje serialowi 7/10, a dałabym 9...