Po pierwszym sezonie mogę śmiało rzecz, że produkcja przeszła przez ucho igielne moich oczekiwań. Jeśli ktoś przepada za rzemiosłem filmowym, który obnaża kulisy sceny politycznej i staje w ognisku mrocznych intryg to serial jest właśnie dla niego. Tematyka to w zasadzie jedyna bariera, jaka może stanąć na drodze do rozsmakowania się w tym serialu, w którym wad osobiście nie znajduję. Jednym z najmocniejszych punktów jest ewidentnie dojrzałość fabularna, która potęguje wiarygodność postaci, jak i autentyczność wszystkich prowadzonych wątków. Realizacja, czyli coś, co często zjada scenariusz na samo śniadanie, moim okiem została wykonana profesjonalnie i całkiem przyzwoicie. Obraz momentami dosłownie wychodzi z ram przyjętych schematów, jakie wypada nałożyć na płótno przed końcową odsłoną. Postacie co krok ścierają się z widzem. Nie ma z kim sympatyzować, nie ma w czyją posłać uśmiechu. Wszyscy są upaprani jakąś nieprawością i nawet choroba głównego bohatera nie pomaga widzowi, by spojrzeć na niego łaskawszym okiem. Boss to jeden z seriali, który dysponuje inteligentnie rozpisanymi dialogami oraz w eufemistyczny sposób pokazuje, m.in. obłudę.
Za te osiem odcinków — 7/10 i czekam na więcej już w sierpniu.