Widziałam pierwszy odcinek i... nie zniosę więcej. Zmarnowany czas. Dno, bardziej przypomina parodię niż autentyczną produkcję. Fatalne aktorstwo, scenariusz, muzyka, jakość, ewidentnie niewielki budżet.. W porównaniu do wersji koreańskiej (Kgotboda Namja), którą pokochałam.. Nie, szkoda słów po prostu, nie ma porównania.
Heheheheh, to prawda. Za bardzo próbowali - no nie da się tu użyć innego słowa - skopiować japońską formę tego serialu, a na amerykańskim gruncie to nie przejdzie, nie ma opcji. Odkąd wyszedł news, że będą robić remake w USA spodziewałam się szmiry, ale miałam taką cichą nadzieję, że nie spieprzą sprawy. Spieprzyli, dno totalne.
No dokładnie.. Ja byłam przygotowana na ten typowo amerykański przesadzony styl, wiedziałam, że azjatyckiej wersji nie dorówna, ale myślałam, że skoro biorą się za klasyk, to przeznaczą na to konkretny budżet.. Zwłaszcza, że F4 to bogacze, wykwintna sceneria wymagana. Gdyby jeszcze chociaż przystojni byli.. ;D A ta główna bohaterka.. Dostała się do renomowanej szkoły wielkich talentów, podczas kiedy ten jej taniec był taak baaardzo przeciętny.. I według mnie główna bohaterka tej serii powinna być skromną, nieśmiałą, uroczą, ale charakterną. Ta była jedynie nieco charakterna.
Producenci popełnili duży błąd biorąc się za to.. :)
Dokładnie! Właśnie obejrzałam pierwszy odcinek, to jest jakaś szmira. Widziałam chińską i koreańską wersję i obie są na poziomie, a to wygląda jakby ktoś domową kamerą kręcił no i główna bohaterka powinna być delikatna, a ta wygląda jakby z odwyku wróciła. I jeszcze ten koleś z doczepianym kucykiem. Omijać szerokim łukiem:)
W 2 odcinku zmienili główną aktorkę (jakoś w połowie odcinka) i podobno ma być przerobiony 1 odcinek i ta część 2 też ;) Jest troszkę lepiej niż w 1, więc może im dalej tym lepiej. A budżet jest niski, bo chyba wytwórnia jakaś taka bardziej amatorska niż w przypadku innych amerykańskich seriali. Póki co szału aboslutnie nie ma, ale nastawiam się pozytywnie ;) A główny bohater pozbyl się w końcu kucyka więc można mieć nadzieję ;p
Szczerze mówiąc, poprzednia aktorka była jakoś bardziej 'zjadliwa', ładniejsza.. No cóż. A co do tego ważniaka - za sztuczną kitką nikt tęsknić na pewno nie będzie ;D
Malutką poprawę widać, to fakt, ale.. choćbym chciała, to po prostu nie jestem w stanie się przekonać do tej serii. Nagłośnienie, ujęcia z różnych stron, przejścia scen, naświetlenie, kolorystyka, to wszystko leży i kwiczy, podczas gdy w wersji koreańskiej było genialnie dopracowane. Akcja toczy się jakby zbyt szybko, sensu niemalże dopatrzeć się nie da w przebiegu poniektórych zdarzeń. Prawdopodobnie właśnie ten kontrast utrudnia mi strawienie tej serii. I raczej nie będę śledzić kolejnych odcinków. Niedługo biorę się za japońską wersję. :))
Koreańskiej akurat nie oglądałam póki co, ale japońską uwielbiam (dużą rolę ma w tym Jun Matsumoto, ale i tak według mnie drama jest świetna). A co do tej wersji to będę śledzić z ciekawości czy coś się polepszy z czasem, może akurat w którymś momencie przyjemnie się zaskoczę :) Co do akcji to faktycznie, gdyby nie to, że jestem na świeżo z japońską wersją to mogłabym mieć miejscami problemy. A co dopiero ktoś kto nie oglądał żadnej wersji :D
Polecam obejrzeć koreańską, są tam przepięęękni nieskazitelni chłopcy... hiehie :D I na dodatek utalentowani - dobre aktorstwo trzeba im przyznać. Autentycznie przeryczałam prawie każdy odcinek. :) I główną bohaterkę bardzo polubiłam. Ogólnie wszystko tam jest piękne, miejsca, cała oprawa.
Dokładnie, o tym samym pomyślałam - gdybym nie znała już głównego zamysłu tej historii, to oglądając tę amerykańską wersję byłabym ewidentnie zdezorientowana. Nie będę już sobie nią głowy zaprzątała, pozostanę przy tej pozytywnej azjatyckiej wizji ;)
Do oryginału nie dorównuje nawet lata świetlne ... i mówię to o HYD czyli japońskiej wersji bo GN jest remakiem.
Ogólnie historia ma już swoje konkretne lata, bo pierwsze było anime z 1996r.. Obecnie oglądam właśnie japońską wersję dramy. A tą postaram się wymazać z pamięci, error. :)
haha próbowałam ten serial obejrzeć ale to jest tak kręcone jakby domowym aparatem.... kwestie wyuczone na pamięć i tak sztucznie zagrane że aż żal tego oglądać ... to wygląda trochę jak nieudana parodia choć pewnie nie taki był zamiar tegoż 'dzieła' . Nie zmuszę sie niestety do oglądania tego serialiku więc chcę poprostu zapomnieć o tym pierwszym odcinku ...
Jak przeczytałam, ze będą robić amerykańska wersję to spodziewałam się jakieś takiej disney'owskiej produkcji w stylu High School Musical, gdzie wszyscy są piękni, idealni itp. Tym bardziej, że główna bohaterka miała być tancerką to idealnie było pasowało. Ale niestety, to co Amerykanie zrobili to przechodzi wszystkie pojęcie. To wygląda jakby paru znajomych się umówiło, że zrobią własną wersję Hana Yori Dango i wrzucą ja do internetu, niech inni sobie obejrzą. To ściszanie i pogłaśnianie muzyki i wypowiadanych kwestii jest strasznie denerwujące. Ujęcia też są beznadziejne, moim" faworytem" jest trzeci odcinek, gdzie w paru scenach, zamiast pokazać twarz osoby wypowiadającej kwestie, widać plecy osoby, która z nią rozmawia. To, że aktorzy są brzydcy to jest inna sprawa, ale to można wybaczyć, bo to kwestia gustu- każdemu się podoba, co innego. Niemniej, postaram się obejrzeć tą wersję do końca, bo może akurat coś się poprawi i się miło zaskocze.
Jak na razie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że odcinek 3 jest najlepszy i dobrze zrobili, że zmienili główną bohaterkę. Nie obyło się od sceny gdzie zamiast pokazywać kto do nas mówi pokazuje się jej plecy i twarz osoby z która ta osoba przyszła zamiast która mówi :) Ale widzę się starają i będę dalej oglądać z nudów ha ha. Ale tak nic nie pobije koreańskiej wersji:)
Oglądałam anime Hana Yori Dango oraz widziałam adaptacje dramowe: tajwańską, koreańską i japońską... i powiem, że to amerykańskie coś to jest po prostu jakieś NIEPOROZUMIENIE. Nie wierzę, że to naprawdę... Jak to siedostało na viki.com i na filmweb?!?!?! To nawet ścieżki dźwiękowej nie ma!
UNIKAĆ!