Cytat Wisławy Szymborskiej, moim zdaniem, pasuje do wymowy tego serialu. Czy Walter White, zadając dzieciom prace domowe w szkole, sprawdzając ich klasówki przewidywał co wydarzy się w niedalekiej przyszłości i jakim człowiek się stanie? Pewnie nie. Okoliczności tj. choroba, brak perspektyw zawodowych spowodowały że ten mały, szary człowiek zaczął produkować metamfetaminę. O ile pobudki były godne pochwały, można powiedzieć żadna praca nie hańbi, o tyle później nasz bohater zatraca się w życiu, ciągle chce więcej i więcej. Wydaje się że pierwotna chęć zapewnienia rodzinie godnego życia po jego śmierci nie ma tutaj znaczenia. Walter White chce zostać Heisenbergiem - królem narkotykowego imperium. Po trupach do celu - idealnie sprawdza się w tym przypadku. Kluczowa scena w której White wypisuje sobie plusy i minusy uśmiercenia pierwszej w swoim życiu osoby jest bardzo wymowna. Później główny bohater nie będzie miał już skrupułów. Heisenberg staje się wcielonym złem. Fascynująca jest ta przemiana i tylko do tej wątku odnoszę się w mojej recenzji. Serial uczy nas, że każda decyzja ma swoje nie rzadko bolesne konsekwencje. Nie polubiłam głównego bohatera, jednak ostatnia scena spowodowała że po prostu było mi go szkoda. Kończąc wrócę do cytatu. Każdy z nas ma instynkt przetrwania. Walt próbował przeżyć, uchronić swoją rodzinę, jednak w pewnym momencie przekroczył rzekę Rubikon, z której już nie było powrotu. Była to prosta droga do upadku i utraty człowieczeństwa.
Serial chwilami nudny i przydługi aczkolwiek jest to uzasadnione próbą ukazania jak najdokładniejszego portretu Waltera i jego rodziny, aby móc później zachwycać się tą przeraźliwą przemianą.