Nie będę owijał w bawełnę. Po prostu "Breaking Bad" to najlepsze doznanie filmowe jakie w życiu doznałem.
Albo "Oz". Według mnie 3 najlepsze seriale ever! (pewnie do czasu, gdy nie poznam lepszych)
Tak Oz był świetny. O stopień wyżej niż Breaking Bad, choć wciąż daleko mu do arcydzieła jakim jest The Wire.
To zależy kto co lubi i czego szuka w serialu. Mnie bardziej interesuje wątek psychologiczny niż kryminalistyczny. A najlepiej, gdy te dwa się łączą. Dlatego bardziej wciągnął mnie "Breaking bad" i "OZ". Genialne portrety psychologiczne morderców/przestępców/psychopatów. W "The wire" raczej przeważa ten wątek kryminalistyczny. Większa uwaga poświęcona jest tej "dobrej stronie mocy", która szuka, ściga i rozwiązuje zagadki.
W The Wire główny wątek to wątek społeczny, kryminał policyjny to był dodatek. To widać jak serial się rozrasta z każdym odcinkiem, jako że bohaterem jest miasto. Zaczynamy od getta, przez policję, zwykłych ludzi, a kończymy na politykach i telewizji. Miasto - społeczeństwo ukazane jako wielki powiązany organizm. W sumie to chyba najbardziej życiowy i realistyczny serial, bo nie udawany a napisany przez życie (duża część aktorów to mieszkańcy Baltimore bez doświadczenia aktorskiego). Tam nie ma dobrej i złej strony. Tam jest szarość. Zaczynam podejrzewać, że albo nie zrozumiałeś idei serialu albo go nie oglądałeś. Nie ma dobrych i złych. Są po prostu ludzi. Wątki poświęcone są wszystkim po równo, a śledztwo wydziału ma wydźwięk symboliczny. Jest rdzeniem kręgowym, z którego rozchodzą się nerwy po całym ciele (mieście) i łączą się w jedno. Wszystko jest powiązane, jak w życiu.
Masz rację, nie obejrzałam wszystkich sezonów, być może niezbyt dokładnie. Być może nie zrozumiałam idei. Może powinnam sobie odświeżyć, bo serial oglądałam dość dawno. Ale tak jak piszesz wkrada się tam wątek polityczny, a ja niezbyt preferuje taką tematykę. Co nie zmienia faktu, że serial uważam za bardzo dobry i właśnie bardzo cenię aktorstwo, wszystko jest naturalne, niewymuszone, aż prawdziwe.
Znasz może stronę, na której można obejrzeć ten serial z napisami? Nie jestem za pan brat z lektorem.
Ja mam swoją wersję na płytach, ale pewnie idzie gdzieś obejrzeć. Jak niestety bardzo rzadko oglądam coś online.
Najbardziej ambitne dzieło jakie w swoim życiu widziałem. Hiperrealistyczny portret społeczeństwa tutaj: miasto. Socjologiczna dysputa oblana policyjno-gangstersko-polityczno-spłołeczno-dramatycznym-komediowym-kryminalnym sosem. Niezapomniane postacie i historie. Wielopoziomowość scenariusza powala, bezpośredniość przekazu przeraża i ujmuje. Serial oparty o prawdziwe postacie i niektóre prawdziwe wydarzenia. Polecam książkę Davida Simona pt. Homicide: A Year on the Killing Streets.
Serial zostawia lata świetlne za sobą BB, które nie jest dziełem tak złożonym jak The Wire. Tutaj bohaterem jest miasto tam jeden człowiek. Zresztą nie można nawet porównywać tych seriali. To inna półka. The Wire to klasa sama w sobie.
Cóż widać mamy odmienne gusta. Po 2 odcinku drugiego sezonu dałem sobie spokój póki co... Za mało zwrotów akcji, po prostu za mało rzeczy zapada w pamięć, nie ma co wspominać...(no może morderstwo tego małolata to była mocna i ciekawa scena) i do tego za dużo dłużyzn. Serial jest za bardzo rozciągnięty. Pierwszy sezon można by upchnąć w 8 a nie w 13 odcinkach. Ja wiem że pewnie wszystko jest precyzyjnie zaplanowane i trzyma się kupy ale dla mnie to tylko dobry serial kryminalny i nic więcej. Nie chwyta mnie, nie widzę w nim takiej oryginalności i mozaiki gatunków jak w BB. Dla mnie to niedościgniony wzór póki ci a postać White'a - czapki z głów. Póki co - stanąłem na 3 odcinku drugiego sezonu The Wire. Teraz zacząłem oglądać OZ i Detektywa - póki co od razu bardziej mnie wciągnęły niż The Wire.
Nic nie prześcignie "Breaking Bad" chyba. Kiedyś mówiłem, że najlepszy serial to "Twin Peaks", ale byłem w błędzie dopóki nie obejrzałem BB. Absolutny geniusz, jedyne czego w tym filmie nie lubię to infantylnych zabarwieć, które występują cyklicznie co jakiś czas. No ale wiadomo, w serialu trzeba czasami spróbować wszystkiego, żeby był bardziej masowy.
1. Breaking Bad
2. Detektyw
3. House of Cards
4. Twin Peaks
5. Dr House
Też tak mówiłem, póki nie zobaczyłem The Wire, Oz i Six Feet Under. Ale do tych seriali trzeba dojrzeć, aby zobaczyć kunszt ich twórców i wielkość samego dzieła. Breaking Bad niestety takie nie jest, choć to wciąż dobry serial.
Nie oglądałem żadnego z tych, ale zamierzam. Narazie robię powtórkę BB już 3 raz od początku do końca. Później może właśnie wymieniony przez Ciebie "Six Feet Under", "Oz" w ogóle mnie nie interesuje.
Oz mnie też nie interesował, bo nie lubię filmów o więziennictwie. Lecz na szczęście go obejrzałem. Serial jest niesamowity. Cała akcja ma miejsce w więzieniu, które wywołuje u widza klaustrofobiczne uczucie. Nigdy, jak więźniowie z serialu nie zobaczymy nic po za jego murami. Zobaczymy tylko oblane onirycznym sosem wspomnienia. Do tego ciągła narracja dająca do myślenia, świetni i niepowtarzalni bohaterowie. Polecam tak czy siak.
Nie wąpie, że "Oz" to dobry serial. Na pewno go kiedyś zobaczę, jednak mimo wszystko nie sądzę, że cokolwiek kiedykolwiek przebije "Breaking Bad". Nic mi jeszcze w kinie nie dało tyle szczęścia co historia Walta. "Detektyw" był blisko, ze względu na świetny klimat i budowanie napięcia, ale przede wszystkim relacje głównych bohaterów. "House of Cards" jest wybitnie zagrany i świetnie nakręcony, ale bardzo jednowątkowy co w tym przypadku deklasyfikuje go jako rywala "Breaking Bad".
Detektyw jeden ze słabszych seriali ze stajni HBO, co nie znaczy, że zły bo naprawdę bardzo dobry. Breaking Bad poziom wyżej, choć do The Wire, czy Oz mu daleko.
Tylko, że to dramat społeczny, a nie kryminał. Gdyby Szekspir tworzył w dzisiejszych czasach, pisałby scenariusze dla HBO, a The Wire byłby jego najdoskonalszą tragedią. Pierwszoplanową osią konfliktu jest w tym serialu śledztwo wszczęte przez kilku gliniarzy przeciwko narkotykowym bossom Baltimore, szybko jednak staje się ono tylko małym elementem, częścią wielkiego społecznego konfliktu, który jest nam tak dobrze znany. Jest to typowy konflikt tragiczny, bowiem racje obu stron są tu w zasadzie równorzędne, mimo iż prawo stoi po stronie policji. Wrażenie ewidentnej jałowości i bezsensowności tej konfrontacji jest przygnębiające. Twórcy nie pozostawiają złudzeń - wszelkie antynarkotykowe działania są daremne, bo z góry skazane na klęskę. Rzeczywisty rozmiar konfliktu jest jednak znacznie szerszy, jego strony nie toczą pojedynku tylko między sobą. Ścigający zmuszeni są walczyć również z trawiącą miasto biurokracją, z korupcją i obłudą polityków, z krótkowzrocznością i brakiem wyobraźni przełożonych. Z kolei ścigani, walcząc także z gangsterską konkurencją, muszą jednocześnie utrzymać pozycję we własnych szeregach i po prostu przetrwać. Rezultatem całego konfliktu może być wyłącznie porażka. Poniosą ją wszyscy, prędzej lub póżniej, w takiej czy innej postaci. I będzie ona przy tym najbardziej dotkliwa dla tych, którzy najmocniej próbowali sprzeciwić się temu baltimorskiemu fatum. I tutaj wychodzi najwyższa zaleta serialu, której żaden wcześniej i później nie miał: niesamowita złożoność. Serial miejscami jest przewidywalny i najlepsze w tym, że po czasie widz odkrywa, że to jedyny serial który nic nie udaje. On jest jak życie. Realistyczny i zwykły. Krótko mówiąc: najwybitniejszy serial wszechczasów.
Piszesz, że nie ma co wspominać. Gwarantuję ci, ten serial to później jedno wielkie wspomnienie, łącznie z najbardziej przemawiającym do widza, najlepszym zakończeniem w historii. A takie postacie jak McNulty i Omar Little stoją na czele panteonu najbardziej kapitalnych filmowo-serialowych bohaterów, jakich miałem okazję poznać.
Twórcy Breaking Bad mieli zadanie dość proste, tak jak w przypadku Sopranos. Jeden główny bohater tragiczny. Wszystko co się działo było bezpośrednio powiązane z jego historią.
W The Wire bohaterem jest miasto, czyli twórcy nie mogą nikogo faworyzować, nie robi również tego widz. Nie ma dobra i zła, nie ma głównych i pobocznych bohaterów. Jest miasto i jego zasady. Miasto-organizm i jego niesamowite złożenie.
The Wire trzeba oglądać samemu, w spokoju i z włączonym myśleniem.
Wątpię, że kiedykolwiek powstanie serial lepszy od The Wire. Jego oryginalności i złożoności po prostu nie można podrobić. Nie dało rady mu genialne Twin Peaks, bardzo dobry Breaking Bad (swoją drogą BB to poziom Sopranos, czyli bardzo wysoki). Nie dał rady mu nawet Oz, czy NAWET Six Feet Under.
Może ci się bardziej podobać Breaking Bad, ale żaden argument nie postawi tego serialu wyżej niż The Wire.
Po za tym wystarczy wpisać w wyszukiwarce "the wire better than breaking bad" i na praktycznie każdym forum ludzie chwalą Breaking Bad i słusznie! Lecz równocześnie piszą, że to jednak The Wire jest najlepszym serialem w historii telewizji.
To że w The Wire nie ma głównego bohatera jak piszesz tylko całe miasto - masa ludzi i ich wzajemne korelacje a w BB skupione jest wszystko wokół White'a to żadna przewaga The Wire. Po prostu tu jest tak a tu jest inaczej. Taki był zamysł twórców. A co do reszty Twego posta, ciekawie to brzmi, zapewne jest tak jak mówisz i wznowie za jakiś czas oglądanie (wszystko pamiętam co i jak) Ale i tak dla mnie i dla wielu coś innego jest numerem jeden:) Po prostu to już może kwestia gustu, wrażliwości, odmiennego charakteru etc :)