PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430668}

Breaking Bad

2008 - 2013
8,8 326 tys. ocen
8,8 10 1 325525
9,1 64 krytyków
Breaking Bad
powrót do forum serialu Breaking Bad

Rozumiem, że jest szczurem, ale co z tego?

ocenił(a) serial na 10
Zipox

Dlaczego go nie lubią?
Może dlatego, że zachowuję się jak idiota. Podejmuje skrajnie irracjonalne decyzje i nie przewiduje skutków. Wygląda to jakby chciał się zemścić na Walcie działając mu na złość, a sam nie jest czysty. Straciłem całą sympatię do niego i uważam, że powinien umrzeć.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 10
Zipox

Gratuluję intelektu i brzydkich córek.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 9
sabatt86

hahaha

ocenił(a) serial na 10
Zipox

Bo czasem nie myśli jak powiedział Walt! A z tym donoszeniem to już nie komentuję, co mu odbiło.

ocenił(a) serial na 10
Zipox

Bo to donosiciel, kapuś, szczur i niewdzięcznik.

dirt16

A za co ma być wdzięczny? Za to że był manipulowany, że Walt omal nie zabił syna jego panny, czy o to, że notorycznie go okłamywał " Nie Jessie to nie ja otrułem Brocka to Gus to na pewno on zabijmy go. " " Nie Jessie nie zabiłem Mike wyjechał do Belize " Może i Jessie jest donosicielem ale to Walt jest największym skuwielem, którego trzeba powstrzymać a Jessie wybrał właśnie taki sposób.

ocenił(a) serial na 10
GaduBT

Za co ma być mu wdzięczny? Za wielokrotne uratowanie życia, to mało? Gdy Jesse chciał zabić tych dwóch dilerów, to Walt zabił ich pierwszy, gdyby nie on to Jesse by zginął bo widać było, że się ich bał. Potem gdy siedzieli w fabryce Walt powiedział do Gusa: "Jeśli zabijesz Jesse'go to nie będę dla ciebie gotował". Walter nie musiał go ratować, śmierć Jesse'go byłaby mu nawet na rękę ponieważ zostałby wtedy jedynym kucharzem robiącym najczystszą metamfetaminę. Nie musiałby bać się o swoje życie bo gdyby Gus go zabił to zostałby bez kucharza. Jednak uratował Jesse'go bo ten był mu bliski.
Walt manipulował Jesse'm ale wiele razy wyciągał go z tarapatów, to też należy wziąć pod uwagę. Niestety Pinkman o tym zapomniał.

dirt16

Jesse też uratował Walta, gdyby nie zabił Gala Walt skończył by jako trup w laboratorium, powiesz pewnie że sam sobie narobił przypału chcąc zabić dilerów ale po pierwsze zrobił to bo zabili dzieciaka ( Trzeba mieć sumienie ) a po drugie gdyby Walt wyszkolił Gala prędzej czy później Gus by go kazał odpalić z nazwijmy to względów bezpieczeństwa. Lubię Pinkmana i Hanka moim zdaniem to jest ta dobra strona barykady, Podziwiam też geniusz Walta ale od trzeciego sezonu pozwala na rzeczy na, które pozwalać nie powinien.

ocenił(a) serial na 10
GaduBT

Gdyby nie zabił Gala obaj by skończyli jako trupy.

użytkownik usunięty
Krakau

Gdyby Walt nie przyszedł do Jessego i nie szantażował go z gotowaniem mety, to cała akcja w serialu by się nie wydarzyła. Walt ma więcej na sumieniu, niż Jesse kiedykolwiek by mógł mieć. I to są fakty.

użytkownik usunięty

Tak na to skrajnie patrzeć nie można. Gdyby Walter nie widział uciekającego Jessiego przez okno, to by w ogóle nie wiedział, że ten bawi się w produkcję narkotyków. Gdyby nie Walter, to prędzej czy później, choć obstawiam że prędzej, Jesse by wpadł w podrzędnym laboratorium i poszedłby siedzieć na ładnych parę lat. Walt wiele go nauczył, dzięki niemu Jesse dopiero zarabiał konkretne pieniądze, lecz również wykorzystywał w perfidny oraz wyrafinowany sposób - częste manipulacje. Jednak mimo wszystko chciał dobrze dla Jessiego, jednak chciał zbyt dobrze, ponieważ jego towarzysz to nie jakiś zwierzak, które idzie wychować jak się chce, ale to człowiek, który też ma swoje emocje i nie pozwoli na takie traktowanie swojej osoby.

ocenił(a) serial na 9

Śmieszy mnie takie gdybanie i te wszystkie wasze ciągi przyczynowo-skutkowe :D Gdyby nie Walt to bla bla bla. Równie dobrze ja mogę napisać, że gdyby Hank nie wziął wtedy Walta ze sobą, by ten zobaczył go w akcji, nie mielibyśmy serialu. Widzicie? To wszystko jednak wina Hanka :D:D:D Ba, gdyby Walt raka nie miał też nic by się nie stało. To jednak wszystko wina raka Walta. Głupota. Ten serial tak jest skonstruowany, że każdy ma swoje racje, każdy ma swoje powody postępowania. Zwalać winę na jednego, a usprawiedliwiać każde działanie drugiego, jest... dziwne. Oczywiście nie piszę tego do Ciebie, widzę że Ty wiesz że i Walt ma swoje za uszami, piszę ogólnie, bo non stop widzę tu określenia typu "to wszystko wina Walta/Pinkmana'. No głupota, serdecznie gratuluję takim osobom ich umiejętności percepcyjnych ;)

A poza tym, to skąd wiecie, co by się stało z Jesse'm gdyby nie Walt? Kolejni jasnowidze? Może by się zaćpał na śmierć, a może by wyszedł na prostą. A co to, z uzależnienia już się nie da wyjść? Może spotkałby w swoim życiu odpowiednią osobę, ustatkował się i prowadził zwykłe życie. Tak naprawdę nikt nie wie co by się stało z Jesse'm gdyby nie Walt, więc co to jest za argument w dyskusji? Skończcie z tym idiotycznym gdybaniem, tylko trzymajcie się faktów.

"Walt wiele go nauczył..." Może i tak, nie jestem tylko pewna czy są to same dobre rzeczy. Bo oczywiście oprócz kłamania i manipulowania, jego były nauczyciel chemii nauczył go jak produkować narkotyk, który jest odpowiedzialny za uzależnienie, choroby, a ostatecznie nawet śmierć wielu osób. Zróbmy Waltowi pomnik. Nauczyciel wszech czasów. Ze świecą takich szukać ;) Jak się głębiej nad tym zastanowić, to jest to naprawdę smutne, że nauczyciel uczy ucznia takich rzeczy. Nie bez powodu Walt jest nauczycielem chemii, a nie np. jakimś mało znaczącym laborantem. To, że Walt nauczył Jesse'go wielu rzeczy, to też nie jest żaden plus dla niego.

"dzięki niemu Jesse dopiero zarabiał konkretne pieniądze" - nielegalne pieniądze. Nauczyciel nauczył swojego byłego ucznia jak zarabiać porządne nielegalne pieniądze. Serio uważacie to za kolejny plus dla Walta? Bo dla mnie nie jest to ani plus ani minus. Owszem, pieniądze są duże, ale mimo wszystko nielegalne, upaprane krwią.

ocenił(a) serial na 10
Zipox

Bo jest kablem :d

ocenił(a) serial na 9
Zipox

ludzie go nie lubia because what kind of man talks to the DEA?

Zipox

Lubiłam go przez wszystkie odcinki, ale to co odwala w ostatnich epizodach to śmiech na sali. Wyszedł z niego kapuś i rozwydrzona panna w jednym. Ciągle tylko siedział i gapił się w ścianę, rozdawał kasę jak jakiś Robin Hood, a jak upewnił się co do tego papierosa od razu wielkie oburzenie i chęć zemsty. Szkoda tylko, że biedak zapomniał jak Walt zawsze chronił mu tyłek. Nie twierdzę, że Walter jest ideałem, ale zawsze jakieś tam zasady chronienia w stosunku do Jesse'go miał. Jak wiadomo jednak pamięć jest krótka, a w takiej sytuacji lepiej jest szczekać jadaczką do DEA niż pójść na męską rozmowę z Whitem, nie wiem, może poprać się porządnie po pyskach czy coś w tym stylu. Nie podoba mi się to w jakim kierunku twórcy poprowadzili tę postać, o Hanku to już nie wspomnę. Kolejny superhero od siedmiu boleści. Zamiast choćby pogadać ze szwagrem to ten zamyka się w garażu i niczym ostatni sprawiedliwy duma tam jak przyskrzynić "króla amfy". Dobrze, że chociaż Skyler pokazała jaja i została przy mężu.

ocenił(a) serial na 10
gennie85

"Dobrze, że chociaż Skyler pokazała jaja i została przy mężu."

Wydaje mi się, że już nie na długo, sądząc po flash-forwardzie który przedstawia nam Waltera który samotnie obchodzi 52 urodziny a następnie przyjeżdża do opuszczonego domu.

dirt16

Nie wiem jak twórcy zamierzają zakończyć serial, ale pewnie nie będzie to nic przyjemnego. Tak naprawdę to nikt z bohaterów nie zasługuje ani na śmierć ani na całkowity ratunek.
Co do Skyler to ja zawsze byłam w mniejszości, nigdy nie żywiłam nienawiści do jej postaci. Nie wszystkie jej wybory pochwalałam, ale w zdecydowanej większości rozumiałam kierujące nią pobudki. Gdy po rewelacjach Hanka postanowiła zostać przy mężu ucieszyłam się - co do prologu to albo ktoś z rodziny Walta zginie albo Skyler i dzieci powiedzą mu sayonara.

ocenił(a) serial na 10
gennie85

"co do prologu"

Raczej epilogu. :)

ocenił(a) serial na 8
gennie85

To nie jest tak ,że Jesse jest kompltnym idiotom bo zakapował i komiec histori. Pinkman to przede wszystkim słaby opuszczony człowiek . Przed spotkaniem Wlata nie miał nikogo ale był wolnym szczesliwym człowiekiem .Niezalezmym od niczyjego ''ale'' ,żył w zgodzie z sobą ,gotował sobie ta amatorską mete ,gotował to mu do zycia wystarczało .Miał w sobie ten młodzieńczy zapał do zycia.
Współpraca z Wlatem ,tez wszystkie czynniki poboczne ,nieplanowana no i przede wszystkim morderstwa ,ludie którzy musieli zginąć podczas całego tego robienia obrzydliwie wielkich pieniędzy złamało Jessego od srodka. Mało mówić o tym ,że już na początku mogliśmy podejrzewać ,że Jesse pęknie .Niechciany przez wlasnych rodziców ,wsparcie i zrozumienie znajduje tylko u takich jak od . Koledzy z ''podwórka'' .Przeciez pamiętamy jak zabili jednego z jego kumpli. To była pierwsza peknięta cegła. Droga do destrukcji ,był jeszcze dużo takich akcji. I czy ginął ktoś mu drogi czy niznajomy to zawsze odbijało sie na nim. Odbierał każdą śmierć bardzo osobiście,czuł się za to odpowidzialny.
A z DEA to też nie jest takie proste, wie ile Wlt dla niego zrobił ,ale on już nie myśli jasno.Stracił wszystko ,nie zależyało mu jużnawet na wlłasnym zyciu ,teraz zyskał ten cel. Żyje tylko dla zemsty. To go nakręca ,nie widzi juz dla siebie innej drogi ,nie cofnie się .Widzi,że juz za długo pozwalał soba sterowac, jak małym dzieckiem ...
Czy jestem po stronie Jessego ? Niewiem, zachowuje się czasem jak kompletny dupek , ale przy tym ,że wkońcu odzyskał wzork wydaje się jakby jednocześnie stracił słuch.Nie wiem czy jest dla niego jeszcze ratunek,bo nie wiem czy on sam tego chce.

ocenił(a) serial na 8
B_monza

idiotą*

ocenił(a) serial na 9
B_monza

Ślicznie to napisałaś :) Tak jakbyś rzeczywiście czuła to, co czuje Jesse. Aż mnie ciarki przeszły i aż tak smutno mi się zrobiło :/ Oczywiście to nie jest usprawiedliwienie dla Jesse'go, ale każdy kto bezwzględnie potępia jego ostatnie zachowanie powinien sobie twój post przeczytać.

ocenił(a) serial na 8
Zuzhet88

dziekuje ;) To jest serial o bardzo złożonych bohaterach ,tam nikt nie jest biały albo czarny.

B_monza

Mądra wypowiedź :)

Każdy widz "Breaking Bad" to co dzieje się w ostatnich odcinkach odbierze inaczej. Nigdy nie uważałam, że reakcja Jesse'go na historię z papierosem nie była prawidłowa, dobrze pamiętam jak zależało mu na tym dzieciaku i za to nie mogę go potępiać. Nie rozumiem jednak jak mógł od razu, tak bez pogadania z Waltem iść na układ z Hankiem. Czytałam wypowiedzi obrońców Pinkmana, że dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo White nim manipulował, że był na niego wkurzony itp. Ok, macie też swoje racje ale nie wszystko jest takie czarno-białe. A gdzie tzw. lojalność? Już nie chodzi mi o układy czysto biznesowe ale zwykłe przyjacielskie relacje. Od samego początku uważałam Walta i Jesse'go za przyjaciół - chociaż w początkowych epizodach bardziej pasuje nazwa 'kumple od mety' :) Ale z grubsza każdy wie o co chodzi. Tak naprawdę od zawsze lawirując w tym biznesie musieli kryć też swoje tyłki. Nieraz było pokazane, że tworzą niezły duet, naprawdę się lubią i gotowi są na wiele byleby żadnemu z nich nie stała się krzywda. Nie każda ich zagrywka była czysta i zgodna z prawem, ale nie ma się co oszukiwać, w tym biznesie rzadko kiedy jest miejsce na praworządne działania. Do momentu współpracy z Gusem żaden z nich nie splamił się jakaś większą zbrodnią, oczywiście chłopaki musieli radzić sobie po swojemu ale umówmy się że było to jeszcze w miarę do zaakceptowania. Potem nastąpiła lawina dziwnych zdarzeń i wszystko zaczęło się psuć. Mimo tego ani jeden ani drugi nie mieli przebłysków tego by zacząć na siebie donosić. Z tego co pamiętam to Jesse pierwszy ' zachłysnął ' się wielkim światem dilerki i zaczął olewać współpracę z Waltem na rzecz słodkich samochodowych wypadów z Mikiem. Jakoś wtedy White nie miał ochoty kopnąć go w zad i olać ale próbował odzyskać kumpla, wtedy łączyło ich nie tylko gotowanie mety ale i prawdziwa przyjaźń.

Wielu z was pisało, że czarę goryczy przelało otrucie Brocka ( tak mu chyba było na imię ). Ok, zgodzę się, że nie była to najszlachetniejsza zagrywka i też tego nie pochwalałam, ale starałam się jednak zrozumieć jakieś większe dobro które z tego płynęło. Przede wszystkim gra toczyła się o ich życie, prosty przekaz - albo my albo wy. Jak wiadomo Walt postawił na siebie i Jesse'go. Nie wiem jak inni, ale ja pewnie też mając do wyboru śmierć albo walkę sięgnęłabym po każdy możliwy środek, szkoda tylko, że było to dziecko. Nie zapominajmy jednak, że senior Pinkman też kryształowy nie był - kiedy dostał kasę na kampera zamiast go kupić przechlał wszystko z kumplami, zaczął ćpać z Jane czy jak jej tam było ( swoją drogą nienawidziłam tej postaci ) wbrew prośbą Walta, a ten gdy zobaczył jak poważna jest sytuacja nie machnął na niego ręką ale postarał się mu pomóc. Nieraz stawał murem za Jessem - choćby zabicie tych dwóch dilerów albo stwierdzenie, że jeśli Gus skrzywdzi jego kumpla to on więcej amfy mu nie ugotuje. Nieraz widziałam, że traktował blondasa jak syna, nie zawsze wychodziło mu okazywanie tego jak powinien ale nie można mu zarzucić, że tak nie było.

Wracając jeszcze do Brocka - Walt jest be bo użył go jako środka do wyeliminowania Fringa i jednocześnie odzyskania Jesse'go. Tylko, że to właśnie Pinkman ochłodził ich relacje wkręcając się w towarzyski kociołek Mike'a i Gustavo. Olał kumpla bo zaimponowało mu, że tam jest kimś ważnym ( wiadomo po co robili to nasi bossowie ale blondasek o tym nie wiedział ), dał znać Waltowi, że jest kimś lepszym więc niech sobie sam pichci tę metę, yoł! Mimo tego Heisenberg nadal chronił jego tyłek. Żeby nie było sama doskonale widzę, że swój ochraniał w nie mniejszy sposób ale jednak nie robił tego tylko dla siebie. Od zawsze zależało mu na Jessem, który swoją drogą jest jak ta chorągiewka na wietrze.

Chłopak jest tak podatny na manipulację, że szok. Każdy równo go doił, nawet Walt, ale między nim a resztą jest pewna mała, subtelna różnica - jako jedyny nie chciał śmierci Pinkmana. Wielki agent DEA, Hank Niezniszczalny Schrader , ma gdzieś jego i jego przyszłość, zależy mu jedynie na zemście na szwagrze. Nie może pogodzić się z tym, że taka ciapa robiła go w bambuko przez cały rok. Pinkman oczywiście myśli, że jest w tej zabawie zbawicielem - wystawi Heisenberga i będzie miał spokój, zapominając przy tym, że Walt nigdy by go nie wydał. Nie zawsze traktował go dobrze, nie wszystkie decyzje jakie podejmował były słuszne ale zawsze chciał jak najlepiej dla NICH, nie dla siebie samego.

Biedny Jesse Pinkman - powinniśmy mu współczuć, że wkopał się w to środowisko. Każdy powinien poklepać go teraz po pleckach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jego grzechy zostaną wymazane bo chłopiec okazał sumienie i skruchę. Szkoda, że przy okazji zaczyna donosić na jedynego faceta który dbał o niego i miał na uwadze jego bezpieczeństwo. Walt po drodze pogubił się w wielu rzeczach ale nigdy nie zapomniał kto jest jego przyjacielem ( byłym ) i kogo należy chronić.

Żeby było jasne, nie straciłam szacunku do Jesse'go po tym, że chciał podpalić dom Walta. Był wzburzony, nie myślał logicznie więc rozumiem zachowanie. Nie szanuję go po tym, że jak piesek poszedł do Hanka wyskomleć mu wszystko co wie nie racząc zamienić choć jednego słowa z człowiekiem, który pewnie obok jego rodziców i dwóch przyjaciół ćpunów byłby jedynym obecnym na jego pogrzebie. To się nazywa lojalność. Amen.

ocenił(a) serial na 10
gennie85

I tak właśnie jest. Bóg zapłać.

ocenił(a) serial na 9
gennie85

Generalnie zgadzam się z większością rzeczy, które napisałaś. Mam jednak kilka "ale" ;)

„Każdy równo go doił, nawet Walt, ale między nim a resztą jest pewna mała, subtelna różnica - jako jedyny nie chciał śmierci Pinkmana.”
Przecież to jest nieprawda. Niestety i Walt doszedł do momentu, w którym chciał śmierci Pinkmana. Jesteś po emisji ostatniego odcinka? Tam wyraźnie widzimy, jak Walt zleca zabójstwo Jesse’go. Więc pisanie, że Walt nie chciał śmierci Pinkmana, jest już nieaktualne. Swoją drogą, piszesz że Waltowi należał się moment prawdy, rozmowa. A Jesse’mu się nie należała? Jak to Walt powiedział: „nie chcę żeby cierpiał, kulka w głowę wystarczy”. To jest zachowanie na miarę przyjaciela? Jak dla mnie to oni są po tych samych pieniądzach - tym zdradzaniem siebie nawzajem są siebie warci.

Niektórzy stracili szacunek dla Pinkmana, jak zaczął rozmawiać z DEA. Natomiast ja straciłam szacunek dla Walta, gdy ten wydał wyrok śmierci na Jesse'go. Owszem - Jessie na niego doniósł, chciał Walta w więzieniu, ale Walt chciał Jesse'go martwego. Jak dla mnie znowu posunął się więc o krok dalej. A otrucia Brocka nie usprawiedliwiam w żaden sposób. I nie rozumiem kompletnie. Może była inna droga? Naprawdę MUSIAŁ w te porachunki mieszać dziecko? To tak jakby Jesse dobrał się bezpośrednio do Juniora lub do Holly (np. zamiast podpalić dom, mógł skrzywdzić dzieci Walta, dokładnie tak jak Walt skrzywdził dzieciaka, który był jedną z najbliższych Pinkmanowi osób). Tego bym też Jesse'mu nie wybaczyła. I kiedy Jesse wymierzał Waltowi swoją karę, napatoczył się Hank. I to nie było tak, że Jesse "jak piesek poszedł do Hanka wyskomleć mu wszystko co wie". Dobrego słowa użyłam - Hank się napatoczył. A Jesse był wtedy w takiej emocjonalnej rozsypce, tak bardzo nie zależało mu już na niczym oprócz zemsty na Walcie, że grzecznie poszedł z Hankiem. Ja to jego zachowanie rozumiem. Jesse czuł się tak zdradzony przez Walta, że nie był w stanie mu tego darować. Walt przez cały czas wpajał Jesse'mu, że Gus nim manipuluje, że chce mieć go po swojej stronie tylko dla własnej korzyści. Okazało się, że również i Walt manipuluje Jesse'm. Walt - jego niby przyjaciel. Ile tych kłamstw można znieść? Lojalność lojalnością, ale na pewno jest jakiś limit możliwych do zaakceptowania świństw i żadne wspomnienia z przeszłości nie są w stanie tego limitu zlikwidować. I jeszcze co do tej lojalności – ile razy Jesse był przesłuchiwany przez policję? Za każdym razem siedział cicho. Ale o tym juz mało kto pamięta, prawda? Jesse był lojalny wobec Walta, ale wszystko ma swoje granice. Niestety.

Poza tym, na jakim pogrzebie? Na pogrzebie, do którego Walt sam doprowadził? :) On chciał śmierci Jesse'go. Potem sytuacja się zmieniła, więc Walt zmienił zdanie, co nie zmienia faktu, że życzył Pinkmanowi śmierci. Czy Pinkman kiedykolwiek chciał śmierci Walta? Nie przypominam sobie. Chciał, aby zapłacił za swoje grzechy. A Walt znowu poszedł krok dalej i chciał śmierci Jesse'go. Więc nawet w tej sytuacji w bitwie o nazwie "kto jest większym skurczybykiem?" wygrywa Walt. Jesse doniósł na swojego przyjaciela/partnera, jasne, nie było to czyste zagranie. Ale Walt swojego przyjaciela/partnera chciał zabić. Niestety, kiedy Pinkman zrobi coś głupiego i już zaczynam sobie myśleć, jaki to ten Walt biedny że się z tym Jesse'm zadaje, to Walt robi coś 10 razy gorszego. I znowu kończę nie cierpiąc Walta ;)

No i ostatnia rzecz, najmniej istotna – ja tam postać Jane lubiłam :P Prawda, pod koniec okazała się niezłą suką, ale narkotyki robią swoje. Kiedy nie brała, była całkiem w porządku. Ja żałowałam, że tak szybko się z tą postacią musieliśmy pożegnać :P

ocenił(a) serial na 9
Zuzhet88

Amen.

Zuzhet88

Wydaję mi się, że jeśli chodzi o ten konflikt między panami to każda z nas ma po troszku rację. Swojego zdania nie zmienimy ale fajnie wiedzieć, że dostrzegamy też argumenty przeciwnika.

Ostatniego odcinka jeszcze nie widziałam, ale właśnie wyczytałam co nieco o tym zleceniu. Z jednej strony to przykre, że ich losy toczą się tak a nie inaczej, ale z drugiej poniekąd rozumiem Walta. Rozedrgany Jesse wpada mu do domu z mordem w oczach, w ręku trzyma kanister z benzyną przytaszczony we wiadomym celu. A co gdyby w domu były dzieci? Co gdyby w ostatniej chwili nie wpadł tam Hank? Pinkman sfajczyłby dom i ciekawe jak wtedy zachowywaliby się jego obrońcy :). Pewnie Walt coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Jesse kompletnie traci rozum. Zresztą widać już od paru odcinków, że przebywanie w tym środowisku nie za bardzo mu służy. Najlepiej byłoby gdyby pojechał na tę Alaskę i miałby chłopak święty spokój :)

Na koniec dwa punkty.
Pierwszy - zgadzam się z Tobą, że obydwaj są siebie warci z tym zdradzaniem się nawzajem.
Drugi - do końca będę obstawiać przy tym, że Jesse powinien zrobić cokolwiek, pobić Walta, kazać mu spadać, zerwać z nim kontakt ale nie iść na układ z Hankiem. Zawsze myślałam, że ich relacja daleka będzie od donoszenia na siebie nawzajem glinom :) Ale i tak nadal pozostaję fanką serialu.

Tak już zupełnie na koniec - podziwiam Cię, że lubiłaś Jane :) Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 9
gennie85

A widzisz, to że nie widziałaś jeszcze ostatniego odcinka sporo zmienia. Jak zawsze, dzieje się w nim wiele rzeczy. Jeżeli napisałam za dużo na jego temat to sorki, zakładałam jednak że obie jesteśmy na bieżąco.

Wiesz co, wydaje mi się, że gdyby Jesse rzeczywiście spalił tę chałupę, to pewnie otrzymałby swoją zemstę i nie współpracowałby z Hankiem. A wtedy mógłby mieć nawet więcej obrońców, bo w końcu nie byłby "pieprzonym konfidentem" :D

A Jane lubiłam, bo pomimo wszystko dała Jesse'mu odrobinę szczęścia ;)

Również pozdrawiam, fajnie że na filmwebie można jeszcze kulturalnie pogadać i dojść do jako takiego kompromisu :D

Zipox

A można go nie lubić (jestem po 4 odcinku czwartego sezonu i jak na razie - stale, od początku serialu - to moja ulubiona postać :) )?

ocenił(a) serial na 10
Davus

skoro jestes po S04E04 to po co tu wchodzisz? spoilery

Zipox

Teraz go nie lubie bo jest kablem zabic go trzeba

Zipox

Bo jest tłukiem i przygłupem do potęgi entej. I żadne ćpanie tego nie usprawiedliwia. To imbecyl, który spieprzy wszystko za co się weźmie. Branie go na robotę to murowany przypał.

ocenił(a) serial na 8
nbkdnzr

Film oglądałeś? Miał szansę zabić Todda, ale oddał mu broń. Nawet ludzie upośledzeni umysłowo są bardziej ogarnięci. To było głupsze niż rozrzucanie milionów.