mam duży problem z oceną tej postaci. 50 lat żył spokojnie by nagle po wiadomości ze jest chory zmienić się o 180 stopni. Nie wiem może odpowiedz jest prosta ale jakoś trudno mi powiedzieć ze tak lub ewentualnie że nie ....
Trudno określić to jednoznacznie i obiektywnie. Oceniając z mojego punktu widzenia bardziej skłaniałabym się w kierunku, że był złym czlowiekiem. Przez 50 lat żył spokojnie i "dobrze", ale to dlatego, że dotąd nie pojawiła się w jego życiu sytuacja, w której mógł zaprezentować jaki tak na prawdę jest. Dopiero później, gdy wielokrotnie znajdował się w sytuacjach ekstremalnych i trudnych udowodnił, ze jest bezwzględnym egoistą pozbawionym wyrzutów sumienia. Aby osiągnąć swój cel szedł po trupach i nawet się nie obejrzał :)
Zgadzam się. Walt przez 50 lat prowadził spokojne i nudne życie (tak, był facetem nudnym do granic możliwości). Potrzebował konkretnego, silnego bodźca, by zacząć działać, by uwolnić swoją drugą naturę. A jego podświadomość musiała mieć jakieś usprawiedliwienie - stąd ta troska o finansowy byt rodziny - inaczej facet ześwirowałby dokumentnie.
Ja tam do samego końca kibicowałem Waltowi. Owszem był zły (choć robił to w dobrym celu), ale lubiłem go za to. W sumie nie przejmowałem się zbytnio tym kogo on zabił po drodze. Za załatwienie Gustavo dosłownie klaskałem do monitora z opuszczona koparą. Geniusz czystej postaci. Wnerwiłem się tylko gdy zabił Mike'a.
"Owszem był zły (choć robił to w dobrym celu)"
Robił to tylko i wyłącznie z chciwości i chęci pompowania ego "budową imperium".
Dokładnie. Robił to po to, żeby podbudować swoje ego, które było bardzo bardzo marne. Przecież wcześniej był raczej pomiatanym, źle zarabiającym nauczycielem chemii. A teraz przyszedł moment, gdy mógł sobie to wszystko odbić i udowodnić, ze jest czegoś wart.
W finałowym odcinku podczas wizyty u Skyler Walt sam przyznał, że tak naprawdę robił to wszystko dla siebie. I dla mnie to jest najlepsze podsumowanie tej postaci, jak i całego serialu.
Osobiście starałem się go rozumieć do końca, ale w ostatnim sezonie już całkiem mu odwaliło. Mike'a przełknąłem, ale Hanka mu nie daruję do końca życia :P Niby osobiście go nie zabił, ale przecież to on, nie kto inny, doprowadził do tej sytuacji.
nieprawda to hank uparl sie zeby dorwac walta, sledzil go i sam zapedzil sie w kozi róg, jesli wiedzial jakim walt potrafi byc niebezpiecznym czlowiekiem powinien wziac wiecej obstawy na niego i tyle. poza tym walt do konca przekonywal jack zeby oszczedzil hanka i zaproponowal mu nawet pieniadze za to swoje niby upragnione pieniadze a jednak chcial wykupic hanka.
tak czy siak walt byl zlym czlowiekiem koniec koncow ale wiekszosc z nas dazy;a go sympatia mysle ze bardziej za to ze z pasywnej lebiody zyciowej stal sie kowalem wlasnego losu.
Naprawdę...? A kto doprowadził do tego, że schwytanie Heisenberga stało się jego obsesją? Kto przez rok grał na jego nerwach i uczuciach (telefon "ze szpitala"; można się upierać, że to była sytuacja podbramkowa, ale mnie to nie przekonuje; w tamtym momencie Walt po prostu przegiął definitywnie)? Kto, zamiast pozwolić mu myśleć, że Gale był Heisenbergiem, uniósł się dumą i przekonał go, że jest inaczej? Kto nagrał prowokujący i kompromitujący film? To, że przekonywał Jacka to jedno, ale przecież gdyby nie wcześniejsze idiotyczne posunięcia Walta, to do tej sytuacji w ogóle by nie doszło. Według mnie ostatnią okazją żeby zakończyć sprawę i nie zostać znienawidzonym przez całą rodzinę, była rozmowa z Hankiem w garażu. Jedyną "winą" Hanka była uczciwość i chęć przywrócenia sprawiedliwości.
Walt był zły, to nie ulega wątpliwości. Osobiście prawie do końca byłem po jego stronie. Wierzyłem, że naprawdę zależy mu na bliskich (w tym na Jessiem, którego, jak mi się zdawało, traktował jak syna). Dopiero, gdy okazało się, że to on otruł Brocka i wydał wyrok śmierci na Jessiego, otworzyłem oczy. Jego działania w ostatnim odcinku ani trochę nie rehabilitowały go w moich oczach.
Prawda jest tak,ze Walt ostatecznie zawsze chciał być górą nawet kosztem życia postronnych osób nie chciał dopuścić ponownie by to on był tym słabym znowu ta ciapa z przeszłości i właściwie to mu przysłoniło normalny osąd sytuacji....
był złym człowiekiem. Bo czy dobry człowiek zrobił by coś takiego jak on zrobił mikowi?
Mike miał go w dupie, Jessiego też. To przez jego błąd DEA doszło do kasy dla świadków. Sam chciał zabrać swoją dolę i uciec, zostawiając partnerów z ludźmi za kratami, którzy mieli za dużo informacji o biznesie.
Nie wiem jak w ogóle można w tej sytuacji bronić Majka.