Kilkanaście mocnych scen, niespodziewanych akcji lub jej zwrotów... ale z odcinka na odcinek traciłem szacunek wobec głównego bohatera.
Dokładnie. O "Człowieku z blizną" też nie powiemy,że jest słaby,bo przez cały film oberwowaliśmy moralny upadek Tony'ego Montany
@Kaczibuczi - Niby tak, ale główny bohater stawał się wrogiem dla własnej rodziny i przyjaciół. On już nie krzywdził wrogów, bandziorów ale i zwykłych ludzi, tracił sumienie, charakter. A ja lubię utożsamiać się z bohaterem, niekoniecznie głównym, ale w tym wypadku dość ciężko. Fakt, że Jessy od samego początku, mimo wszystko, był bardzo wrażliwy i empatyczny. Powtarzam- mimo wszystko. :)
Utożsamianie się z bohaterem to rzecz naturalna. Walt na początku był kreowany jako dobry mąż i ojciec oraz jako świetny nauczyciel - w skrócie porządny człowiek z którym większość chciałaby się utożsamiać. Schodząc na ścieżkę zła nie odwracamy się od niego od razu, w końcu widzimy ten świat jego oczami, z jego perspektywy, jego wybory wydają się logiczne i uzasadnione. Jednak w pewnym momencie (myślę, że dla każdego widza granica zostaje przekroczona przy innej okazji) zdajemy sobie sprawę że to już nie jest człowiek jakim chcielibyśmy być. Takie według mnie było założenie autora - żeby każdy był w stanie na podstawie głównego bohatera ocenić jak wiele zła jest sam w stanie tolerować. Odwrócenie się od niego według mnie pokazuje tylko że jest się normalnym człowiekiem. Jeżeli ktoś do końca jest nim zafascynowany to chyba jest z tym kimś coś nie tak:)
*******SPOILER**********
Jego zmiana nie wynikała tylko z tego, że chciał zgromadzić pieniądze dla bliskich. Jak sam się przyznał w ostatnim odcinku- to wszystko zrobił dla siebie. Czuł, że żył. Być może i spełniał się, bo produkcję metaamfetaminy i dojście do perfekcji w tym, traktował również jako pewne osiągnięcie naukowe- w końcu nigdy jej nie spróbował. Był dumny, że jego towar miał największą czystość. W 1 sezonie ewidentnie widać, że czuje się niedoceniany i nie spełnia roli jako mężczyzna, gospodarz domu, itd. Sam syn nazwał go "pussy"- cipką. I o ile dobrze pamiętam, został nieco wyrolowany, kiedy tworzył jeszcze zespół naukowy z parą Schwartz'ów, którzy doszli do bycia milionerami a w ostatnim bądź przed-ostatnim odcinku twierdzą, że on tylko wymyślił nazwę dla spółki. Ludzie czasem nie mają pojęcia, że mogą zrobić takiego potwora. A szkoda.
Film też pokazuje życie ćpunów- oczywiście były imprezki, fajne dziewczyny, itp, itp.
Ale również brudne meliny, zniszczeni zewnętrznie i wewnętrznie ludzie oraz ich wszelakiego rodzaju objawu oddania człowieczeństwa- chociażby ta stara kobieta, która przycisnęła bankomat mężowi w twarz.
Trochę chyba uciekłeś od tematu teraz. Nieważne jakie były powody jego zmiany. Tracisz do niego szacunek i to tylko świadczy że z Tobą jest ok. Według mnie koniec tematu
Troszkę tak, ale czułem potrzebę dopowiedzenia, skąd się wziął ten potwór.
Właściwie, okoliczności powstania takie potwora można porównać do narodzin Hrabiego Monte Christo.