Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że Hank zareagował zbyt zaciekle, kiedy odkrył prawdę o
Walterze? Rozumiem, że ścigał go od dwóch lat i popełnił wiele przestępstw, ale mimo wszystko
nie na miejscu mi się wydało okrzyknięcie Walta złem wcielonym itd. Dlaczego nagle, po tak
wspaniałej relacji i przyjaźni między White'ami i Schraderami, ci drudzy chcą ŚMIERCI Waltera i
NIENAWIDZĄ go z całego serca? Przecież Hank nie wiedział o wszystkich zdrodniach
popełnionych przez Heisenberga, nie ucierpiał z jego powodu w żaden sposób (w końcu nie
wiedział, co dokładnie powodowało braćmi Salamanca podczas ataku na niego). Generalnie
miałam wrażenie, że ta reakcja nie jest psychologicznie wiarygodna. Marie jeszcze rozumiem, bo
na nią można było łatwo wpłynąć, co zrobił w tym przypadku Hank. Ale sam Hank? Jakaś
przesada. Czy tylko ja tak to odbieram? Może coś przeoczyłam?
Walt przez cały ten czas kłamał mu w żywe oczy. Hank często mu się zwierzał w sprawie tropów czy podejrzanych, White wszystko to wykorzystywał. Hank był bardzo ambitnym facetem i chciał za wszelką cenę dopaść legendarnego Heisenberga, który pichcił najlepszy towar na rynku. Dla niego samego było to ogromnym szokiem, że osoba dla której poszukiwania maksymalnie się poświęcał, okazała się być z jego najbliższego otoczenia. Gdyby sprawa wyszła na jaw prędzej czy później, sam Shrader byłby skończony, że miał trop pod nosem, a tego nie zauważył, dlatego tak bardzo chciał go dopaść samemu.
Ja właśnie uważam, ze rekcja Hanka była jak najbardziej uzasadniona. Walt przez kawał czasu udawał jego najlepszego przyjaciela, bez przerwy kłamał, udawał człowieka jakim w rzeczywitości nie był. A takie zachowanie bliskich nam osób, boli najbardziej. Hank nagle dowiedział, się, ze człowiek, któremu ufał i który był mu bliski, okazał się zupełnie kimś innym. Takie zachowanie kogoś, kto nie byłby z nim emocjonalnie związany, pewnie olałby i nie zrobiłoby to na nim wiekszego wrażenia. Ale bliskim czegoś takiego się nie robi i paradoksalnie bliskim najtrudniej jest takie cos wybaczyc i zazwyczaj sie nie wybacza :)
Dziwne jest to iż Hank nie założył, że Walt był tylko kucharzem mety. Poukładał sobie wszystko w głowie i uznał go po tym za barona narkotykowego. Znając przez lata osobiście Walta nie powinien mimo tych skojarzeń dojść do takich wniosków tak radykalnie. Tak przy okazji to fakt pozostawienia książki autorstwa W.Withmana przez Waltera White'a (w dodatku z dedykacją od jednej z ofiar) - uważam za słabość fabuły. Wg mnie tak ostrożna osoba jak Walt - nie popełniłaby takiego błędu.
E tam dobrze wpisało się to w proces przemiany Waltera . Czuł się tak pewny siebie, że nie zwracał już uwagi na takie pierdoły, kolejny raz pycha stała się przyczyną upadku ;)
Właśnie to mnie nurtowało - to, że wg Hanka wina Walta była globalna. To mi nie pasuje. Przecież jedyne, czego Hank się dowiedział to to, że Walt robi metę. Z tej perspektywy nie rozumiem takiej reakcji. Z drugiej strony, Hank sobie dopasował całe śledztwo do osoby Waltera, kojarząc go z Heisenbergiem. Czy to się w ogóle broni?
Hipotetycznie. Gdybyś miała problemy w szkole, nauczyciele się znęcają, wyjątkowo stawiają jedynki, chcą Cię zniszczyć, z nieuzasadnionej przyczyny.. I jak byś się poczuła, jakbyś odkryła, że za twoimi plecami to twój ojciec podjudzał tych wszystkich nauczycieli do zniszczenia Ci życia.
Spróbowałem wytłumaczyć.
A teraz wyobraź sobie, że w przypadku Hanka to jest spotęgowane co najmniej trzykrotnie..
A jak się miał zachować jeśli osoba którą szukał przez 2 lata cały czas była przy nim,zmylała go z drogi od początku i kłamała w żywe oczy?W dodatku członek rodziny okazał się najgroźniejszym przestępcą w jego karierze
Ale dlaczego on założył, że to Walt za wszystkim stoi? Z tego co wyczytał wynikało, że jest tylko producentem mety, a nie baronem kontrolującym wielką sieć dystrybucji. Nie pamiętam już, czy Hank widział ten portret pamięciowy Heisenberga?