Pojawiła się teoria, wedle której Walt umarł w zaśnieżonym samochodzie w New Hampshire, a cały odcinek "Felina" jest jego śmiertelną wizją.
http://www.newyorker.com/online/blogs/culture/2013/09/breaking-bad-finale-review ed.html
http://www.uproxx.com/tv/2013/10/norm-mcdonald-breaking-bad/
"If it wasn't a dream it wasn't very good writing."
Jej, to już zaczyna być śmieszne - finał się nie podobał, więc zacznę wkręcać sobie jakiś bullshit, żeby nie dopuścić do siebie jakże okrutnej prawy, która zniszczy całe moje życie...what the hell is wrong with you?!
Widocznie Polacy wbrew pozorom, twardo stąpają po ziemi i widząc czerwone jabłko, widzą czerwone jabłko. Nie dopatrują się w nim śliwki.
Błąd kompozycyjny?
Ja się pytam, co na to twórcy? Ja tam mam gdzieś New York Timesa. Możesz powołać się nawet na papieża (bez urazy dla Ciebie, nothing personal), ja i tak będę to uważać za jakiś absurdalny wymysł ludzi lubiąc doszukiwać się czegoś, czego nie ma. Po obejrzeniu finału nie widzę ŻADNYCH przesłanek, aluzji, czegokolwiek, co w sposób dobitny, acz nie łopatologiczny, potwierdzało by tą tezę.
Właśnie, to samo pomyślałam, że w Polakach tkwi większy rozsądek, niż w Amerykańcach ;> Rozumiem, że świat jest straumatyzowany i na głodzie po zakończeniu serialu, no ale błagam... Najsłabsza teoria spiskowa , o jakiej słyszałam. Każdy wie, że BB ma wiele ukrytych znaczeń, ale te musiałyby być baaardzo głęboko ukryte. Gdyby to była prawda, twórcy powinni chyba zaopatrzyć "Felinę" w przypisy.
Również jestem ciekawa co na to ekipa, czy już dotarła do nich dobra nowina i jaka będzie ewentualna odpowiedź ;)
Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że nie każdemu spodoba się finał, będzie narzekanie i krytyka, ale nie spodziewałabym się, że niektórzy zaczną wypierać to co zobaczyli, bo "to nie możliwe że, BB kończy się tak słabo (w ich przekonaniu) ", więc sobie stworzyli jakąś tam bajkę.
A że to jakieś podobno autorytety takie rzeczy wymyślają? Teraz ja popuszczę wodzę fantazji - może chodzi o to, że w ten sposób wywołają większy szum w okół serialu.
Btw, jakoś po wrażeniach z odcinka NIKT tutaj, nie wyszedł z taką teorią. Co mnie nie dziwi, bo w finale nie ma niczego, co by wskazywało na to, że to jest sen. Gdyby tak było, to na pewno zostałoby to jakoś zasygnalizowane przez twórców. Dla mnie to jest wzięte z kosmosu. Ja rozumiem że bezszelestne włażenie Waltera do każdej chaupy, przyprawia o "are you fuc ki ng kidding me?", ale żeby to tłumaczyć jakimś abstrakcyjnym snem? :D
Poza tym słabym finałem, to właśnie by były jakieś majaki Waltera. Czy kiedykolwiek w BB był motyw "ale to by było na niby, bo on se tylko tak przysnął he he" ? I nagle twórcy mieli by walnąć coś takiego w finale? Przecież to się kupy, dupy nie trzyma!
Wychodzi na to że Walter śniąc stał się Jessem, marzącym o wyrzeźbieniu pięknej, drewnianej skrzyneczki.
Stał się też Skyler i jednocześnie Marie.
Jej, to wychodzi na to że Walter jest Wszechmocnym. Mam nową teorię!
Tak jak piszesz, jakoś tak późno pojawiła się ta spiskowa teoria. Ja już myślałam, że dyskusja o finale dawno się skończyła, a tu takie kwiatki. Mówię, ludzie na głodzie i zwidy mają :P
Dla mnie akcje w stylu Pamięci absolutnej czy Vanilla Sky byłyby najbardziej denną i przekombinowaną rzeczą. Nie ten serial, nie ta estetyka. Kupuję zakończenie takie, jakie jest, ze wszystkimi bardziej czy mniej prawdziwymi niedociągnięciami.
Na YouTube można znaleźć parodię BB utrzymaną w duchu takich właśnie fanowskich teorii spiskowych. Do tej pory traktowałam to jak dobry żart. Jednak żart najwyraźniej zaczyna stawać się prawdą :D Kiedyś już było, ale dla przypomnienia i ochłody... http://www.youtube.com/watch?v=s1hxA_Nlf4Y
Dla mnie takie coś jest kompletnie od czapy, bo sam motyw bardzo realistycznego i skomplikowanego snu do mnie nie przemawia. Może dlatego że sny to zazwyczaj chaotyczna mieszanina naszych przeżyć, pragnień, lęków i innych bibelotów zachowanych przez nasz mózg. Tak że jakoś nie łykam, czegoś takiego.
Poza tym w BB twórcy postawili na duży realizm i logikę, więc dlaczego mieliby nagle teraz wyjeżdżać z jakimś nierealistycznym motywem snu? Nie ma co się oszukiwać, finał po prostu ma parę niedociągnięć czy jakiś słabszych elementów (osobiście dla mnie to tylko te "odwiedziny" Waltera i zabicie Todda z Jackiem "zgrzytały").
Fajna pioseneczka.
Ten kto wymyślił teorie z Hankiem i Juniorem, zawstydził samego Badgera.
Ta babka co gra Sykler, to na końcu brzmi prawie jak ona :O
Co na to twórcy? A myślę, że twórcy mogą mieć mały kłopot. I jest to w sumie ciekawe i nawet ciekawsze od samego serialu.
Ty oczywiście możesz mieć gdzieś New York Timesa, ale to jest gazeta która może pogrążyć przedstawienie w Metropolitan Opera, nie mówiąc już o teatrach na Broadwayu. Jeśli środowisko intelektualne Nowego Jorku stwierdzi, że zakończenie serialu, o którym Gilligan mówił, że jest wypieszczone na wszystkie strony, mogło by być lepsze, to dla KAŻDEGO artysty w Ameryce jest to przykra niespodzianka. Najciekawsze jest właśnie to, że nie są to pomysły, które wyszły od anonimowych internautów (takich jak, bez urazy, ty) przekazywane gdzieś tam w formie teorii spiskowej, tylko od poważnych ludzi, od których zależy wiele w literaturze, teatrze, czy filmie.
No a kim ty jesteś, żeby to oceniać? Napisałaś jakąś powieść, wystawiłaś sztukę, nakręciłaś film, może jakiś wiersz w gazetce szkolnej?
A Ty? :) I don't think so.
Wybacz, nie jestem typem człowieka, któremu jak się powie "bo tak powiedział Wielki Brat" to ja będę przytakiwać: "E tak, tak, jak Wielki Brat to powiedział to musi być prawda". Mam swój własny rozum i go używam. Jeżeli usłyszę jakiekolwiek aluzje w tą stronę od twórców tego serialu, to wtedy uwierzę. Na razie widzę, to co widać na ekranie.
Więc zastanów się za nim coś napiszesz, bo Twoje wąty powyżej, są śmieszne. Naczytałeś się jakiś wziętych z sufitu teorii i teraz próbujesz je każdemu wcisnąć. Antek już na Ciebie czeka.
Wybacz złośliwości, ale się nie mogę powstrzymać.
Nie znoszę takiego podejścia jakie ma atiati, bo poważni ludzie powiedzieli co powiedzieli, więc nie nam głupim oceniać. Przerażają mnie ludzie o takich charakterach, na szczęście nie ma ich wiele.
Najpierw wypadałoby zrozumieć, potem oceniać. W przeciwnym razie ocena się mija z celem.
Mam wrażenie, że niektórzy nie pogodzili się z zakończeniem, które jest niepodważalne, definitywne. Próbują skopiować pomysł z rodziny Soprano, gdzie jest kilka domysłów odnośnie końca serialu. A może fani nie mogą pogodzić się że to już koniec i wymyślają takie "dziwne" wersje?
A może cały serial to tylko jego fantazja i tak naprawdę do końca życia był nauczycielem?
No ludzie, nie wierzę, że w ogóle się zastanawiacie, czy to możliwe, większej bzdury nie słyszałem. Zaakceptujcie, że zakończenie jest trochę mało realistyczne, ale cały serial ma mnóstwo przesadzonych, naciąganych scen. Jestem wami załamany, nosz kurde, to wszystko był sen Walta. błagam was. Ciężko o coś głupszego.
Proszę, proszę, a gdyby serial zakończył się na odcinku "Granite State" to też byłoby głupie? Bo chyba były takie głosy, że tak mógłby się zakończyć. I jakoś wtedy słowo "bzdura" nie padało.
Chyba mnie nie zrozumiałeś, mówię, że kretyńskie jest doszukiwanie się jakichś nieistniejących przekazów, także nie do końca wiem co ma twój post do mojej wypowiedzi...
Teraz to ja nie rozumiem. Są tacy, którzy uważają, że serial skończył się na odcinku "Granite State", a dokładnie w scenie w samochodzie, która jest jego kontynuacją. Możesz mi powiedzieć, dlaczego to jest głupie? Dlaczego to jest głupie PO wyświetleniu "Feliny", a nie było PRZED? Dlaczego zbrodnią jest, że ktoś może nie traktować reszty odcinka "Felina" jako filmowej rzeczywistości, tylko jako coś wymyślonego przez Walta? Nie wolno, zabronione to, czy co? Czy postać wymyślona nie może czegoś wymyślić? Czy ktoś nie może sobie tak myśleć? Czy to nie jest ciekawe, że ktoś tak myśli? Dla mnie to jest ciekawe i to ciekawe z różnych względów. A scena w samochodzie jest przedziwna, najbardziej dziwna z całego odcinka. Tak została nakręcona, jak została, i od niej się wszystko zaczęło.
Interesująca interpretacja, ale niestety nieprawdziwa. Finał był zwyczajnie nierealistyczny, naciągany, słaby, wszystko szło po myśli Walta, zero emocji, akcje rodem z McGyvera, tragedia. Najsłabszy odcinek w serialu, sam chciałbym dorobić do niego mega błyskotliwą i inteligentną teorię, ale jej nie było, wystarczy obejrzeć Talking Bad z twórcami serialu. Ale zupełnie nie dziwie się tym teoriom, sam chciałbym w nią wierzyć. :)
Zakończenie było bardzo amerykańskie i ogólnie nie czułem jakiegoś niedosytu... Po przeczytaniu tych teorii, od razu przypomniał mi się odcinek Granite State, w którym Walt został definitywnie dobity, wręcz zmiażdżony i w Felinie szło mu bardzo gładko(za gładko)... Z Gusem musiał się napocić, natomiast Nazi boysów rozwalił niczym mistrz, ogólnie wszystkie sprawy na koniec pozałatwiał lekko, jak magik... Nie wiem nawet czy sam wierze w te teorie ale cos w tym jest.. Najbardziej cieszę się, że zacząłem oglądać ten serial dopiero w 2012, bo jezeli przez te wszystkie lata emisji, "ekseprci" rozwalali tutaj każdy odcinek na strzępy to pozdro600. Ten serial jest jak poezja, każdy interperetuje go troszke inaczej i to jest piekne :)
Nie bardzo kupuję ten pomysł. Nussbaum, fakt, od dawna o BB pisze i czasem pisze fajnie, ale tu zwyczajnie tupie nogą, bo jej się finał nie podoba, więc dorabia koncepcję. Koncepcja jak koncepcja, argumenty są takiese.
* "El Paso": owszem, narratorem jest truposz, albo ktoś umierający. Tyle tylko, że bohater jednak do el Paso, by zobaczyć się z ukochaną, wrócił.
* naciągane? Biatch, please... a akcja w siedzibie Tuco? A akcja z laptopem?
* niewidzialność dla policji? He. He-he-he. Czy mówimy o serialu, w którym przez pięć sezonów nauczyciel chemii bez kryminalnych doświadczeń był tajemniczym i nieznanym Heisenbergiem?
* nagły "przebłysk" z kluczykami? Było. Z konwalią.
Faktem jest, że w porównaniu z ostatnimi odcinkami sezonu 3 czy 4, "Felina" wypada zwyczajnie słabo. Ale, jak kiedyś pisałem, to po prostu epilog, "podwójne zakończenie".
Z innej bajki: czytaliście może "Placówkę" Prusa? Wiem, wiem - kto by chciał czytać o walce polskiego chłopa z germańskim oprawczym żywiołem. Tym niemniej warto, bo Prus to najwybitniejszy polski pisarz ever. Except maybe "The Wire"... znaczy się - Reymontem. No więc jeśli ktoś nie czytał, niech sobie przeczyta, bo warto. W sumie (żeby jak najmniej spojlerów było), to rzecz o człowieku, któremu się nie podoba jego miejsce w życiu, więc próbuje się wyrwać - a że jest uparty i łamie zasady społeczności, to kończy zimą, w spalonym domu, wśród trupów. He. Hehe. Hehehe. I to jest właściwy finał. A potem, włala, Prus mruga do czytelnika, i pojawia się anioł przez Boga zesłany (co prawda, he-he-he, w postaci Żyda. Prus to jednak jajcarz jest), po czym następuje finał możliwie optymistyczny.
Stara sztuczka, jeszcze z greckiego teatru. Zastanawialiście się, skąd pochodzi wyrażenie "deus ex machina"?
I tak to w BB działa. Jest finał paskudny i ponury, ale realistyczny, a po nim drugi (bez mrugania i zaznaczania), możliwie optymistyczny.
No i jeszcze drugi przykład, tym razem z usańskiej popkultury. Jest taki odcinek "South Parku", "Scott Tenorman must die". Znowuż, bez zbytnich spojlerów - Cartman robi tam rzeczy okropne, obleśne, złe, potworne, obrzydliwe - no, nawet jak na standardy South Parku. I kiedy już człowiek nie wie, jak zareagować, to pod sam koniec Cartman wyskakuje z okrągłej obramówki, niczym bohaterowie "Looney Toons" i mówi: "that's all, folks". Moim zdaniem właśnie po to, żeby przypomnieć, iż to tylko kreskówka, taka sama jak ta, w której bohaterowie się podpalają, walą kowalskimi młotami i wsadzają dynamit zamiast papierosa. Że nic tu nie jest prawdziwe, że bawiono nas tylko dla zwykłej draki, bo prawdy wcale nie ma w tym.
O czym łatwo zapomnieć nawet oglądając kreskówkę, a co dopiero "realistyczny serial".
That's all, folks.
"Nussbaum, fakt, od dawna o BB pisze i czasem pisze fajnie, ale tu zwyczajnie tupie nogą, bo jej się finał nie podoba, więc dorabia koncepcję"
Hmm...to samo można powiedzieć o osobach, które uważają że BB kończy się na 14 odcinku, mimo że ma ich 16 i akcja do tego momentu dalej się toczy. No ale ok, każdy sobie ogląda po swojemu. Jak ktoś chce, to może nawet uznać że BB kończy się na 4 sezonach, a 5 to długi epilog, spin-off, czy co tam jeszcze wymyśli.
Zawsze to lepsze niż być osobą, która pisząc o "genialnym serialu" uważa, że ów serial ma konstrukcję prostą jak budowa cepa.
By zacytować filmwebową formułkę:
"w odpowiedzi na post: Tortuga033". Po prostu.
Co to znowu za bzdura - niby dlaczego genialny serial/film/tekst nie mógłby mieć konstrukcji prostej jak budowa cepa?
A niby dlaczego genialny serial/film/tekst musi mieć konstrukcję prostą jak budowa cepa?
"Misiek" to se mów do swojego chłopaka. I idź spać, bo do szkoły jutro zaśpisz.
<fecepalm>^
Sorry misiek, przez chwilę zapomniałam, że filmweb to piaskownica dla gimbazy. Dzięki za szybkie wyprowadzenie z błędu.
O, gimbaza wróciła ze szkoły narzeka, że wylądowała w piaskownicy dla gimbazy. Paradne.
Dziecko drogie, dam Ci radę: następnym razem, jak będziesz chciała porozmawiać z dorosłym, nie zaczynaj od mówienia do niego "misiek". Bo nikt Cię poważnie nie potraktuje.
I tym samym, głuptasku, pokazałeś że nie o rozmowę, a o zwykły trolling Ci chodzi, głuptasku.
http://static4.fjcdn.com/comments/Oh+man+I+can+t+believe+you+got+me.+Egg+on+_318 ab5375b911f21b1f9977f05be09a6.jpg
Jeżeli rozmowa z Tobą wygląda jak powyżej, to dużo nie straciłam.
Nie, mi chodzi o to, żebyś się tak nie napuszał, bo nie masz o co. Dziewczyna w żaden sposób Cię nie obraziła, a Ty się zacząłeś pultać o to że zwróciła się do Ciebie per "miśku" :D To jest dopiero niepoważne. Poza tym znam Quay z innego forum i wiem że nie jest dzieckiem.
"Jeżeli rozmowa z Tobą wygląda jak powyżej, to dużo nie straciłam"
Cry me a river.
"Dziewczyna w żaden sposób Cię nie obraziła"
Serio, taki teraz zwyczaj wśród dzieci, żeby do nieznanego rozmówcy zwracać się "miśku"?
"Poza tym znam Quay z innego forum i wiem że nie jest dzieckiem."
To rzeczywiście poważny argument: "znam z innego forum, więc wiem, że jest OK".
"Serio, taki teraz zwyczaj wśród dzieci, żeby do nieznanego rozmówcy zwracać się "miśku"?"
Ale wytłumacz mi co w tym złego/obraźliwego, bo ja serio nie rozumiem? i chyba raczej nie zrozumiem, bo nie wiem jak to jest być jakimś drewniakiem, który wszystko strasznie bierze do siebie i robi obrazę majestatu.
Tak wiem że jest ok i niczym sobie nie zasłużyła na takie zachowanie z twojej strony.
Życzę ci więcej dystansu co by ci się lepiej żyło na internetach, a i ludziom przebywającym w twoim towarzystwie tak samo, hej!
"bo ja serio nie rozumiem".
To widzę. Ale serio, naprawdę mam wyjaśniać, dorosłej podobno osobie?
Zawsze wiedziałam, że masz shotguna. Twarda laska, która się nie patyczkuje i ma gita w avatarze, misi mieć shotguna :)
Shotgun i Knurek na filmwebie to podstawa. Z takim arsenałem nikt mi nie podskoczy.
Dobra, nie-misiek, ostatnia szansa: podejmujesz wysiłek udzielenia sensownej odpowiedzi, czy w dalszym ciągu wybierasz strategię dziecinnej pyskówki w stylu nabzdyczonej panienki i mam uznać, że jesteś zwykłym filmwebowym gówniarzem, na którego szkoda czasu? Zastanów się dobrze, zanim odpiszesz :)
Jejciu, "ostatnia szansa". Ojejejej! Co ja zrobię, jeśli mi się nie uda, pewnie będę się musiał zachlipać na śmierć, że gimbaza ze mną nie rozmawia.
Dobra, gimbazo: na Twoje dziecinne pytanie już odpowiedziałem. Parę wpisów wcześniej. Nie moja wina, że masz kłopoty z rozumieniem prostej retorycznej sztuczki. Nie moja wina, ale i nie moje zmartwienie. Spytaj pani w szkole, czy coś.
No i przerżnąłeś, nie-misiek, po całości. Niczego innego się zresztą po tobie nie spodziewałam.
BTW Nie zastosowałeś nigdzie żadnej "retorycznej sztuczki", tak ci się tylko roi w tej twojej biednej sztubackiej łepetynie. Twoje pytanie na moje pytanie miałoby pewien sens, gdyby z mojego pytania wynikało, że ja sądzę, iż "genialny serial/film/tekst musi mieć konstrukcję prostą jak budowa cepa". A że nie wynika, twoje pytanie nie ma sensu, dodatkowo z każdym kolejnym postem obrażalskiej panienki strzelasz sobie w stopę.
#postpisanybezżadnychzłudzeńżezostaniezrozumiany