Nie oglądam może dużo seriali, ale póki co nie spotkałem się z czymś, czego
doświadczyłem oglądając Breaking Bad. Po pierwsze, to chyba jedyny znany mi serial który
z każdym sezonem staje się coraz lepszy. Przede wszystkim za sprawą świetnie napisanych
i wykreowanych postaci, ciągle się rozwijających. Na początku mamy chemika-fajtłapę,
kochającą go rodzinę oraz drobnego, przyjemnego i nieszkodliwego ćpuna-dilera. Nie
sposób nie polubić tych przemiłych ludzi. Z czasem jednak pojawia się świat przestępczy i
kłamstwa, które wszystko zmieniają. Wielu z was denerwuje Skyler White. Też jej nie
lubiłem na początku. Z czasem jednak WSZYSCY bohaterowie stają się "odrażający, brudni
i źli". I właśnie dlatego ten serial jest tak genialny. Weźmy np takiego Dextera: facet morduje
praktycznie każdej nocy a i tak go uwielbiamy. Boardwalk Empire? Sami gangsterzy,
wydawać by się mogło, że polubić się ich nie da. A jednak. House? jego chyba kocha każdy.
A tutaj? Umierający na raka człowiek chce zapewnić godny byt swojej rodzinie, ale czy
czujemy do niego sympatię? Nie! (w każdym razie ja) Jak to się dzieje, że faktycznie nie
lubimy osób, których powinniśmy nie lubić? W świecie telewizji to rzadkość, brawa dla
reżysera, brawa dla scenarzysty, brawa dla aktorów!