Jestem na trzecim sezonie. Trzecie podejście do tego serialu. I za każdym razem odpadam w
pewnym momencie. Masochizm, że ciągle próbuje? Nie do końca. Oglądam sporo filmów i
seriali i po prostu usiłuję zrozumieć fenomen tego serialu, lub chociaż dostrzec część owej
wspominanej przez ludzi doskonałości. I po raz kolejny nie udaje mi się. Dlaczego?
Po pierwsze - bohaterowie. Tak irytujących i nieokreślonych postaci nie było chyba jeszcze nigdy
w żadnym serialu. Prosty przykład. Główny bohater, który w jednej scenie zachowuje się jak
kozak, który nie ma nic do stracenia (np. akcja z materiałem wybuchowym u Tuco w drugim
sezonie) tylko po to, żeby w następnym odcinku zafajdać spodnie z powodu jakiejś totalnej
pierdoły. No to jest tym kozakiem czy nie? A może jest niezdecydowany jak baba w trakcie
menopauzy? Przydupas głównego bohatera to już w ogóle wynalazek jakich mało. Jak mówiłem
- jestem na 3 sezonie. I przez te 3 sezony zachowuje się non stop jak rozwydrzony, lekko
niedorozwinięty nastolatek, który najprostszą nawet czynność potrafi zamienić w totalną
katastrofę. Idźmy dalej. Skylar. Matko Boska! Lorie z TWD zdetronizowana. Mamy nową,
najbardziej wkurrrrzającą kobietę w historii. Buła. Tym jednym słowem można ją opisać. Męża
nie ma w domu? Buła. Mąż jest smutny bo ma raka? Buła. Mąż robi remont w domu? Buła. Mąż
bełkocze pod narkozą? Podwójna buła. Jedyną postacią ,z którą sceny są zawsze dobre jest
Szwagier. Ale jak to zwykle bywa - Szwagier to spoko gość, więc nic nowego. Siostra Skylar?
Okej, te same geny, więc wiadomo, że sceny z nią będą męczarnią.
Po drugie. Wątki i dialogi. Złapałem się na tym za co marudzę swojej dziewczynie. Mianowicie na
przewijaniu. Leci odcinek, akcja idzie do przodu pojawia się np Skylar czy jej siostra i... na 100%
nie będzie przez następnych kilka minut niczego, absolutnie niczego co byłoby warte uwagi lub w
jakikolwiek sposób ważne dla rozwoju fabuły. A najpewniej będzie irytujące, bo będzie wieczny
foch, marudzenie lub pokaz zwykłej głupoty postaci. A no właśnie... Ci ludzie to niedorozwoje?
Szczerze mówiąc niektóre dialogi brzmią jakby rozmawiali ludzie upośledzeni umysłowo, ew
osoba upośledzona ze swoim opiekunem. Tutaj rekordy bije Jesse, który ponoć był bystrym
uczniem. Może pan White uczy w szkole specjalnej. To by wiele wyjaśniało.
Rozwój akcji. Co? No właśnie. Ta część cierpi głównie w wyniku dziwnych zachowań postaci.
Walter, który w bodajże drugim odcinku nie boi się zlać jakiegoś kolesia w sklepie resztę sezonu
chodzi jak Żyd bo Getcie. Akcja idzie do przodu, człowiek nabiera apetytu na więcej... i nic. A to
dlatego, że kogoś akurat naszły wątpliwości czy dylemat moralny, których chwilę temu nie miał
robiąc gorsze rzeczy. Crazy-8. Walter udusił go w piwnicy. Zabił człowieka, tylko po to, żeby kilka
odcinków później dostawać ataków histerii, bo jakaś baba spuściła anonimowemu ćpunowi
bankomat na głowę.
Naczytałem się też sporo o czarnym humorze, mocnych scenach itd. Czarny humor poza
tekstami Szwagra nie istnieje póki co. Mocne sceny? Nie zanotowano niczego co mógłbym
określić mianem "NAJLEPSZY SERIAL EVER!!!11!!!". W ocenianym o wiele niżej Sons of Anarchy
jest o wiele więcej scen, które podnoszą włosy na plecach lub powodują reakcję w stylu: o kur...!
Tutaj ktoś ginie i w zasadzie nic się w związku z tym nie dzieje. Wspomniany Crazy-8 zostaje
uduszony i czy w głównym bohaterze zachodzi jakaś przemiana? Nie licząc kilku minut smęcenia
nic - totalne zero. Za to policjant, zabija kolesia z karabinem szturmowym i przeżywa to następne
pół sezonu. Ginie przyjaciel Jessiego - afera na 1/3 odcinka. I tyle. Momentami to wygląda jakby
każdy odcinek był o czymś innym. A jak już wydarzy się coś ważnego (np. scena w której Walt
przyznaje się żonie do swojej działalności) to scena jest pokazana jako 1/10 tego czym powinna
być. Akurat ta konkretna wyglądała niemal jak dyskusja o pogodzie. Jałowa, bez emocji, płytka.
Wszystko to sprawia, że kolejne odcinki oglądam nie dlatego, że mnie wciągają tylko właśnie
wyczekując kiedy wydarzy się coś wielkiego. Coś na miarę 11/10, które sporo ludzi chce dawać
temu serialowi. A fakt, że czekam już trzeci sezon sprawia, że nawet 8/10 to dużo.
Nie każdemu musi się podobać w/w serial, twierdzisz że wieje nudą i nastawiasz się na akcje - trochę dziwi mnie to bo to nie serial akcji. Oglądając TWD bardziej nudziłem się niż przy Breaking Bad, gdzie założeniem "truposzy" była akcja a nie monotonne dialogi. Myślę że nie uda Ci się przekonać do Breaking Bad z racji tego że nie przypadli ci do gustu aktorzy i ich gra. Gra aktorska w TWD powiewa kiczem, natomiast jeśli nie przekonuje cię gra Walta to nie wiem co mam napisać.
"Walter, który w bodajże drugim odcinku nie boi się zlać jakiegoś kolesia w sklepie resztę sezonu
chodzi jak Żyd bo Getcie. Akcja idzie do przodu, człowiek nabiera apetytu na więcej... i nic. A to
dlatego, że kogoś akurat naszły wątpliwości czy dylemat moralny, których chwilę temu nie miał
robiąc gorsze rzeczy"
To nie jest serial akcji który w 2 odcinki ma przemienić głównego bohatera w bossa narkotykowego lejących wszystkich w ryj. To jest gość którego przez całe życie rozrywką był grill ze szwagrem. Walt nie bał się zlać gościa w sklepie i to właśnie jest impuls, przemiana jego że przez całe swoje życie odwracał głowę jak mu pluli w twarz, powtarzając sobie że to deszcz pada. Zasmakował gotowania mety, innego życia co pchnęło go do postawienia się a nie do odwrócenia głowy. Reakcja żony która była zdziwiona całą sytuacją i postawą głównego bohatera wiele wyjaśnia.
Jakiej przemiany oczekujesz od głównego bohatera po zabiciu 8-mki ma wyjść z ak-47 i wystrzelać pół miasta? Zabicie Crazy-8 wynikało z impulsu Walt miał do wyboru zabij bądź sam zgiń, śmiem twierdzić że jeśli Walt nie został by postawiony w takiej sytuacji to by nie doszło do zabójstwa i Crazy-8 został by wypuszczony. Jeśli ktoś w głębi duszy jest zły jaka przemiana ma w nim zachodzić? Nie zachodzi żadna dlatego Walter tego nie okazuje. Kolejne zabójstwa spływają po nim jak po kaczce.
Co do bohaterów i do Skayler to też mnie irytowała przez cały serial, najbardziej znienawidzona postać której nie trawiłem i nie potrafiłem zrozumieć jej tragizmu. Powodzenia w dalszym oglądaniu miejmy nadzieje że wytrwasz do końca i choć serial pewnie ci się nie spodoba to podzielisz się opinią.
Ja nie twierdzę, że gra aktorska jest zła. Postaci są źle napisane. Aktorzy (w większości) wycisnęli ze swoich postaci wszystko co się dało i chwała im za to. Jak ktoś ma grać w jednym odcinku twardziela, a w następnym frajera to nawet jak zagra to perfekcyjnie to postać będzie do bani.
Z tą akcją to nie do końca tak. To nie jest serial akcji - fakt, a jednak co kilka odcinków dostajemy sygnał, że zaraz zacznie coś dziać i ostatecznie nic z tego nie wychodzi. Właśnie to mnie za pierwszym razem odrzuciło od tego serialu. Akcja łomot w sklepie w drugim odcinku i moja pierwsza myśl - będzie się działo! A tu dupa. Nic się nie działo resztę sezonu. Więc co miała na celu ta scena? Szczerze mówiąc poza całkowitym zbiciem widza z tropu chyba nic. Dla mnie to wygląda tak jakby twórcy cały czas walczyli ze sobą i pragnieniem, żeby zrobić z Walta prawdziwego skur... teraz, zaraz i ostatecznie się rozmyślali w ostatniej chwili. Niemal wszyscy lubią dynamiczne postaci, które zmieniają się w miarę rozwoju fabuły, ale tutaj mamy istny kalejdoskop, bo jedna postać potrafi być skrajnie różna na przestrzeni kilku minut. Tak się zachowują ludzie chorzy psychicznie. I według mnie nie pomoże tu tłumaczenie, że bohater ma rozterki. Nie ma w tym za grosz konsekwencji.
Może trzeba patrzeć to "zaraz ma się coś dziać a nic z tego nie wychodzi" za celowy zabieg producenta? Co się przyczepiłeś do tego łomotu w sklepie :-) Co miało się dziać w sezonie pierwszym. Nie pamiętam za bardzo bo dawno oglądałem, ale w so1 jednak się coś działo. W pilocie dowiadujemy się o tym że Walt ma raka, rozpuszczenie zwłok, zabicie 8, wątek z Tuco.
BB cenie sobie za grę aktorów, tematykę która mi bardzo pasowała uważam że muzyka trzyma bardzo wysoki poziom i jest to serial który jest najbardziej równy pod względem sezonów które trzymają poziom. To nie Dexter czy TWD gdzie zachwycasz się jednym sezonem a kolejny jest tak fatalnie nakręcony że zastanawiasz się jak producent mógł spieprzyć coś tak dobrego.
Jesteś dopiero na 3 sezonie który uważam za najsłabszy sezon wraz z sezonem 1. Odcinek 10 w s3 "Fly” to typowy zapychacz który został nakręcony z $ które zostały po nakręceniu całego sezonu polecam dotrwać do 4-5 bo są to najlepsze sezony BB taka mała motywacja na koniec.
Łomotu w sklepie się przyczepiłem, bo mnie zabolał. Już tłumaczę. To było chyba w drugim odcinku. No i już w tym odcinku mamy coś, czego przeciętny pan domu, wzorowy obywatel, człowiek inteligentny, pracujący z młodzieżą zazwyczaj nie robi. I to przy świadkach, żonie i synu. Moja pierwsza myśl? Szybko idzie, będzie wrednym mafiozem. BŁĄD! To było jak kiełbasa wyborcza. Obietnica, że serial będzie wredny, agresywny, a główny bohater nie będzie pierdołą. A jak jest później jest wszyscy wiemy. Tak, wiem - mogłem się wcześniej dowiedzieć jak serial mniej więcej wygląda, ale po wspomnianym wcześniej Sons of Anarchy, które według któregoś z opisów jest o grupie motocyklistów wymierzających sprawiedliwość w małym miasteczku stwierdziłem, że daruje sobie tego typu poszukiwania :P
Mnie się wydaje, sądząc po tym, co napisałeś, że dalsze sezony Ci się nie spodobają, i nie ma sensu się męczyć. Może nie tego oczekujesz od serialu, a może to nie ten etap? Może nie ta wrażliwość?(Nie mówię , ze gorsza, po prostu inna).
Ja jestem nieznacznie tylko młodsza od Skyler i może dlatego tematyka poruszana w serialu tzn. relacje rodzinne, problemy finansowe, niepełnosprawne dzieci i dzieci sprawiające problemy wychowawcze są dla mnie bardzo interesujące. Dla porównania- jedyny film na którym faktycznie zasnęłam, to któraś część Avengersów. Kiedyś lubiłam np. "Gwiezdne wojny"- a teraz mnie usypiają, Może więc i u Ciebie jest podobnie- to nie ten moment w życiu na ten akurat serial?
Z mojego punktu widzenia postaci są napisane prze-genialnie. To wszystko, co o nich napisałeś i uważasz za wadę- dla mnie jest świadectwem prawdziwości tych bohaterów. Ten serial wyróżnia się bardzo na tle innych, gdzie dominują płąscy, jednowymiarowi superherosi lub czarne charaktery, czy inne stereotypowe postacie.
To że w jednym momencie Walter "zachowuje się jak kozak" a w drugim jak mięczak- to dla mnie samo życie. Rozejrzyj się naokoło. Czy prawdziwi ludzie zawsze przypominają Kapitana Amerykę albo Batmana i są tacy stabilni emocjonalnie jak komiksowa postać Bruce'a Wayne'a, czy raczej miewają zmienne nastroje, są denerwujący i nie zawsze przewidywalni w sytuacjach ekstremalnych?
Walter kiedy go poznajemy jest typowym przeciętnym obywatelem, po części rozczarowanym, ale i szczęśliwym na swój sposób, i wiele osób w jego wieku mogłoby się z nim identyfikować. Ma za sobą wiele kompromisów i jest typem nieujawniającym emocji do czasu, gdy wybuchną. Gdyby nie został postawiony w tak ekstremalnej sytuacji- diagnoza plus okazja (szwagier, wykształcenie chemiczne, meta) to do końca swych dni byłby porządnym, skrywającym swe frustracje mężem i ojcem. Tezą, którą udowodnili twórcy (w tym genialny Vince Gilligan) jest właśnie to, że w każdym człowieku, choćby najsympatyczniejszym, okoliczności mogą uruchomić agresję i że najzwyklejsi ludzie, wcale nie psychopaci, są zdolni do najgorszych czynów na drodze serii złych dezyzji.
Mnie przekonali. Delektuję się BB co jakiś czas do niego wracając- arcydzieło, dla którego nie ma za bardzo konkurencji.
Nie wypowiedziałam się odnośnie wszystkich postaci, bo byłoby za długo, a wszystkie są świetnie napisane i zagrane (poza Gomie'm)
Natomiast co do Hanka- to jego humor w żaden sposób nie podchodzi pod kategorię "czarny humor". Jego żarty to suchary, ale i tak go bardzo lubię ;-)
Jakby tak wyrwać z kontekstu część twojej wypowiedzi to ktoś by pomyślał, że gadamy o jakimś serialu dla gospodyń domowych xD
Ale do rzeczy. Walter co 5 minut jest inny. Tobie (i większości fanów) się to podoba. Mnie to irytuje głównie dlatego, że facet żyje ze świadomością rychłej śmierci. Owszem - nadzieja umiera ostatnia, ale nawet ten głupiutki pieszczotliwie ujmując Jesse w którymś momencie oznajmia mu, że jego ciotka pożyła z takim rakiem bodajże 7 miesięcy. Więc Walt mając w praktyce o wiele mniej czasu (jeśli ktoś miał do czynienia z kimś umierającym na raka płuc to wie o co mi chodzi) zamiast poświęcić się swojemu celowi, do którego początkowo podszedł z niemałym zapałem zaczyna marudzić i wybrzydzać jakby na uzbieranie początkowych 700 tysięcy miał co najmniej 5 lat. Mnie to irytuje. Może dlatego, że jestem dzieckiem kina akcji lat '80. Zanim ktoś napisze, że jestem jakimś bezmózgiem, który wszędzie szuka rozwałki a'la Rambo - nie szukam. Po prostu od zawsze w filmach irytują mnie fajtłapy. Nie mówię, tu o ludziach, którzy ponoszą porażki. Mówię o ofermach, które poddają się po pierwszej i uważają, że nie ma sensu próbować drugi raz. A taką postawę prezentują ludzie w tym serialu.
Nie zmienia to faktu, że obejrzę do końca, bo mimo wszystko serial warto obejrzeć. Poza tym jak już jestem w połowie to głupio byłoby się nie dowiedzieć co dalej. Może Skylar skończy jak Lorie? :) Okej, nie mów!
"Jakby tak wyrwać z kontekstu część twojej wypowiedzi to ktoś by pomyślał, że gadamy o jakimś serialu dla gospodyń domowych xD"
Uwierz mi, gdyby ktokolwiek mi powiedział wcześniej, ile w tym serialu jest o toksycznych relacjach ojcowsko- synowskich, małżeńskich, siostrzanych, o ludzkiej słabości i sile, o odnajdywaniu i traceniu głębi człowieczeństwa, o sensie egzystencji- to dużo wcześniej bym się za niego zabrała. Z opisów sądziłam, że to kolejna produkcja na wzór tej o umięśnionych acz pustych i tępawych twardzielach na których można chwilkę popatrzeć, ale na dłuższą metę umiera się z nudów albo o tym, kto będzie bardziej bezwzględnym w swej pozbawionej sumienia istocie przestępcą itp.Dlatego zaczęłam oglądać przez przypadek- i wpadłam po uszy. Tobie przeszkadzają fajtłapy- a ja uważam, że ludzie generalnie są "fajtłapami", którym od czasu do czasu jednak coś się udaje. Mam dużą tolerancję dla ofermowatości, bo nie znam osoby jej pozbawionej i nie razi mnie to tak bardzo.
Moim zdaniem to dramat w dużej mierze psychologiczny i obyczajowy z elementami gangsterki w wydaniu nader amatorskim, a przez to bardzo realnym. No i świetny, humor (czarny oraz sytuacyjny, często wysublimowany, czasem mniej), którego nie dostrzegasz...Sorki, tego to juz nie będę tłumaczyć, po prostu nie załapałeś :-)
Po prostu przestań to oglądać. Każdemu może się podobać co innego, a skoro nie załapałeś klimatu na 3 sezonie to już nie załapiesz. BB po prostu nie jest dla ciebie i tyle. Nie ma co od razu rozpisywać laboratu jak to powyżej uczyniłeś. Z dziełami literackimi jest podobnie - nie wszystkie książki są dla wszystkich i analogicznie - nie wszystkie seriale są dla wszystkich.
Przestań doszukiwać się tej wyczekiwanej przez ciebie akcji - to nie jest serial nastawiony na akcję. Akcja jeśli się pojawia - jest pewnego rodzaju dopełnieniem prawd głębszych.
Odpuść.
Wymieniłem kilkanaście rzeczy, które mi się nie podobają w tym serialu, a wy się wszyscy tej akcji przyssaliście. A najlepsze jest to, że dokładnie wytłumaczyłem (i stąd ten elaborat), że nie samej akcji mi brakuje, lecz irytuje mnie to, że jest scena czy dwie, które akcję zapowiadają, a potem mamy powrót do standardowego rytmu serialu.
Nie dziw się, że cię tu "ścigamy" i za kwestię akcji i inne. My kochamy BB na zabój. Pamiętam jak przed przystąpieniem do oglądania BB naczytałam się mnóstwa pozytywnych komentarzy. Zaczęłam oglądać i... - CO? moje zdziwienie było bardzo wielkie, bo serial praktycznie mnie nie wciągnął. Myślałam sobie - "skąd tyle pozytywnych słów? O co w ogóle chodzi z tym serialem? On jest kompletnie odcięty od rzeczywistości". A "chwilę" później (ze dwa odcinki dalej) byłam już jedną z wielu - ogromną fanką Waltera i ogólnie wszystkiego, co z serialem związane. I już nie zadawałam początkowych pytań. Czułam to, byłam wtopiona w fabułę.
Także albo się wchodzi w serial albo nie.
Serial nie jest zły - po za sezonem trzecim - przez który, ledwo przebrnąłem. Główne bohaterki też doprowadzały mnie do irytacji. W pierwszych sezonach Skyler a potem jej inteligentna siostra. Dziś skończyłem oglądać ostatni sezon. I muszę powiedzieć że Breaking Bad, jako całość jest całkiem dobry(mi się podobał). Nie przerywaj na sezonie 3. Jeżeli sezon 4 Cię nie wciągnie - to wtedy go olej. Pozdrawiam.