Czy brakowało Wam czegoś w tym serialu albo inaczej wyobrażaliście sobie niektóre
sceny/zakończenie, macie własne interpretacje?
Mi, chociaż pewnie to śmieszne, brakowało sceny Bożego Narodzenia. Ubierania choinki, błogiej
nieświadomości Walta Juniora, droższych prezentów niż rok wcześniej, twarzy Skyler bez emocji
sączącej wino przy wigilijnym stole. Telefonu od wujka Jacka z wiadomością o udanej operacji w
więzieniu (zabicie zleconych przez Walta "niewygodnych" więźniów) tuż przed wigilijną kolacją.
Sztucznej atmosfery podsycanej strachem i ciągłą niepewnością. Brakowało mi swoistej groteski w
takim wykonaniu.
Zabawne. Myślałam jakiś czas temu dokładnie o tym samym. Że dość dziwne jest, że nie były pokazane Święta. Nie mogę sobie teraz przypomnieć, czy była w ogóle wzmianka w serialu wskazująca, że to ta pora roku. Ale oglądamy teraz z mężem drugi raz, jesteśmy przy 4 sezonie i teraz specjalnie zwrócę uwagę.
Poza tym brakuje mi odrobinę lepszego wytłumaczenia, jak Walt/Saul podał Brockowi konwalię. Vince Gilligan tłumaczył na comic-conie, że to prawdopodobnie było w soczku w szkole, ale jednak dość zamącili z tym. Poza tym to spojrzenie, które Brock dał Waltowi po całym zdarzeniu, kiedy Walt został na piwie u Jessego- co miało znaczyć? Tak, jakby go rozpoznał ? Czy tylko dziecięca intuicja podpowiadała mu, że ten dziadzio jest niedobry? Niejasne. Ale w sumie, drobiazg, i bez tego wątek się broni.
Vince Gilligan zapytany, czy jest coś, co zrobiłby inaczej w serialu, powiedział, że uważa, że Jesse miał za ładne zęby jak na uzależnionego od mety. Gdyby mógł coś poprawić, to teraz ucharakteryzowałby uzębienie Pinkmana. Ja jednak sceptycznie podchodzę do tego pomysłu, mimo dużej dozy racji, jednak wizerunek Aarona bardzo by na tym ucierpiał :-)