Po obejrzeniu 1 sezonu i 4 odcinków z drugiego, zauważyłam, że jakoś średnio interesują
mnie losy Walta, dlatego oglądam ten serial dla Jesse'iego. Uwielbiam sceny z nim :) Walta
lubię wtedy kiedy działa razem z Jesse'im :) Nie chce mi się oglądać jego problemów
rodzinnych ;/ I teraz moje pytanie... Czy Wy też darzycie taką ogromną sympatią Jesse'iego?
Uważam, że jest świetny i bardziej przejmuję się jego losami, niż Walta
Przeciwnie, przez większość sezonów ta postać mnie irytowała. Ot zwykły prostacki ćpun.
Dla mnie to najlepszy serialowy duet wszech czasów. Nawet Batman & Robin czy Sherlock & Watson nie są tak ciekawi jak ta dwójka (oczywiście bez urazy dla fanów powyższych osób). Uwielbiam ich odmienne charaktery - są jak ogień i woda. Bez siebie po prostu nie istnieją, a gdy tylko jest pomiędzy nimi jakaś kłótnia, zawsze później wpadają w kłopoty. To jest genialne.
Tak tylko, że Jesse Pinkman z odcinka na odcinek się robi coraz bardziej inteligentny. Czy tylko ja to zauważyłem? Najlepszy był w pierwszych sezonach jak ćpał na maxa.
<spoiler z 3,4,5 sezonu>
W pierwszym i drugim sezonie to była faktycznie dobra postać, ale w trzecim i czwartym nie wnosił do serialu nic poza tym że miał wyrzuty sumienia i niby taką wielką depresje, nie licząc ostatnich odcinków. W piątym był w ogóle beznadziejny bo nie robił nic poza wpadaniem na pomysły z dupy i krzyczeniem "yeah, bitch!".
Mam nadzieję że w drugiej połowie dadzą mu coś ciekawego do roboty go albo oleją, bo szczerze mówiąc, nie mam za bardzo ochoty oglądać Pinkmana siedzącego na kanapie i mającego depresje po raz kolejny.
A ja właśnie uwielbiam Jessiego za ten jego brak skrępowania. Potrafiłem kilkakrotnie przewijać odcinek kilka sekund do tyłu by usłyszeć tylko to jego 'Yeah, bitch!' lub samo 'Bitch!'. Jego postać wnosi wiele do serialu. W pierwszych dwóch sezonach podobał mi się kontrast między nim, a Walterem. To Jessie swoimi nie zawsze przemyślanymi posunięciami dostarczał mi rozrywki. Gdy zaczął brać w żyłę i w domu urządził melinę naprawdę było mi go szkoda - widać było, że szuka siebie i nie może się odnaleźć po śmierci Jane. Serial jest fantastyczny głównie z powodu Waltera sądzę jednak, że bez Pinkmana tego wszystkiego by nie było. Jest on moją ulubioną postacią z 'Breaking Bad' i nic tego nie zmieni.
<spoilery>
Przyznaje, Pinkman nie jest złą postacią i fajnie się go ogląda. Ale jak w drugiej połowie piątego sezonu znów będzie miał depresję to chyba lepiej żeby w ogóle go nie było, bo w 3 i 4 sezonie wątek tej postaci właśnie o to się opierał( najpierw depresja z powodu śmierci Jane, otrząsnął się, w kolejnym sezonie wyrzuty sumienia po zabójstwie Gale'a).
Mnie irytował przez dwa sezony pozniej pomału,pomału sie przekonywałem no a tak od 4 a szczególnie w piątym pokazuje klasę moze dlatego,ze wreszcie nie zachowuje się jak ćpun.
A czy jakby Walter się postarał to by czasem Jane nie uratował? Bo odniosłem wrażenie jakby sam ją zabił.
Przyczynił się do jej śmierci i tak, mógł ją uratować. Wystarczyłoby przekręcić ją na bok. Chociaż widać w tej scenie, że Walt przez sekundę chciał to zrobić jednak doszedł do wniosku, że lepiej wyjdzie na tym jeśli ona zginie. Bo Walterowi przeszkadzał ich związek i to, że Jessie nie był już tak pod jego kontrolą.